Ile musimy zapłacić za wykończenie mieszkania?
Wykończenie mieszkania to kolejne koszty, oprócz wkładu własnego kredytu i innych opłat, które należy ponieść, by móc korzystać z zakupionej nieruchomości. W Polsce ciągle większość mieszkań oddawanych na rynku pierwotnym to te w tzw. stanie deweloperskim. Sprawa nabiera znaczenia zwłaszcza teraz - kiedy sukcesywnie rośnie minimalny wkład własny kredytów hipotecznych. Jeśli dodać do tego nakłady wykończeniowe, dla wielu może być to finansowa bariera nie do przejścia
W Europie Zachodniej pojęcie standardu deweloperskiego nie istnieje, a mieszkania oddaje się tam wyłącznie w wersji pod klucz. U nas sytuacja ma się zupełnie inaczej, a jeśli dodać, że samo pojęcie standardu deweloperskiego nie ma jednej, ogólnie przyjętej definicji, wiąże się ona ze sporym bałaganem.
Deweloperzy rozumieją pod tym pojęciem często coś innego. Klient, który kupuje mieszkanie na rynku pierwotnym, powinien zwrócić szczególną uwagę na precyzyjne określenie standardu oddanej nieruchomości. Ogólnie uważa się, że stan deweloperski obejmuje ściany przygotowane do malowania lub pomalowane jednokrotnie na biało, sufity, okna, parapety wewnętrzne, drzwi, a także połączenia do instalacji i mediów. Doprowadzone są wszystkie instalacje, ale bez zakończenia np. armaturą sanitarną.
Ile musimy zapłacić za wykończenie mieszkania? Średni, przyjęty koszt dla jednego metra kwadratowego to około 600-700 zł. Zatem wykończenie standardowej, 50-metrowej nieruchomości oznacza konieczność wyłożenia około 30-35 tysięcy złotych. To mniej więcej drugie tyle, ile trzeba będzie mieć, by pokryć obowiązkowy, 10-procentowy wkład własny dla 50 m kw. mieszkania w dużych miastach Polski.
Pobierz: darmowy program do rozliczeń PIT
W Warszawie, by starać się o kredyt na 50 metrów kwadratowych lokalu, trzeba mieć na minimalny, 10-procentowy wkład na poziomie odpowiednio 36 500 zł (rynek pierwotny) i 35 000 (rynek wtórny) - na podstawie danych NBP za IV kw. 2014 . W Krakowie jest to odpowiednio 30 500 zł i 29 000 zł. We Wrocławiu - 29 000 i 26 000 zł, a w Gdańsku - 29 000 i 25 000 zł.
Dlaczego koszty wykończeniowe mają znaczenie właśnie teraz? Mogą okazać się kolejną, oprócz rosnącego wkładu własnego, cegiełką, która zbuduje barierę w dostępie do kredytów dla tysięcy ludzi z niewielkimi oszczędnościami, lub pozbawionych oszczędności.
Obecnie minimalny wymagany wkład własny to 10 procent, jednak jak wiemy - do 2017 roku na mocy rekomendacji S będzie on rósł do ostatecznych 20 proc. wartości mieszkania. Przy obecnych cenach oznaczałoby to, że kredytobiorca będzie zmuszony wyłożyć z własnej kieszeni około 60 tysięcy złotych, jeśli myśli o kupnie na kredyt przeciętnej, 50-metrowej nieruchomości. Gdy dodamy do tego koszty wykończenia i dodatkowe opłaty kredytowe - wyjdzie kwota zbliżona do 100 tysięcy.
Tak duże nakłady mogą istotnie hamować popyt na rynku nieruchomości mieszkaniowych i nie poprawią i tak słabych, w obliczu najniższych w historii stóp procentowych, wyników akcji kredytowej.
Dlatego niektórzy eksperci (Bolesław Meluch - ZBP) postulowali już zaliczenie do wkładu własnego kosztów poniesionych przez kredytobiorcę na wykończenie nieruchomości, które przecież zwiększa jej wartość, a więc poprawia zabezpieczenie kredytu.
Skutkiem rosnącego wkładu własnego może być też wzrost popularności programu MdM, ale pamiętajmy, że dla większości jego uczestników (single, małżeństwa bezdzietne) obecna 10-procentowa dopłata (liczona do wartości 50 m kw. na podstawie tzw. średniego wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia 1 m kw. powierzchni użytkowej budynków w gminie) nie wystarczy już, by pokryć 10 proc. wkładu własnego. A więc część pieniędzy i tak trzeba wyłożyć z własnej kieszeni, a do tego dochodzą koszty wykończeniowe.
Niewykluczone również, że na wzroście wkładu własnego zyska rynek wtórny, często konkurencyjny cenowo i lokalizacyjnie wobec MdM, za to nie wymagający od razu (jeśli mieszkanie jest w dobrym stanie) nakładów wykończeniowych.
Marcin Moneta