Kredyt na 2 proc. Rząd obiecuje, że w tym roku pula się nie wyczerpie

Nie trzeba będzie się spieszyć z wnioskiem po "Kredyt na 2 proc.", który ma pomóc w zakupie pierwszego mieszkania. W 2023 roku nie będzie limitów dopłat. Ta deklaracja ze strony rządu uspokoi chętnych na dopłaty, ale także bankowców, którzy mogliby mieć górkę wniosków nie do przerobienia. Prezes PKO BP już zapowiada, że kierowany przez niego bank przygotuje infrastrukturę bankową, przeszkoli pracowników i będzie czekać na klientów.

Rząd przyjął projekt ustawy i teraz trafi on na parlamentarną ścieżkę legislacyjną. Będą mogły z niego skorzystać osoby, które nie ukończyły 45. roku życia oraz nie posiadają ani nie posiadały innego mieszkania. Do rat kredytowych państwo będzie dopłacać przez 10 lat, a w tym czasie oprocentowanie będzie stałe (ustalane dwa razy na 5 lat). Istotna w tym przypadku jest konstrukcja kredytu, bo będzie spłacany w ratach malejących (formule stałych rat kapitałowych), co powoduje, że w okresie, kiedy będzie on dotowany, spłacona zostanie duża część kapitału.

Reklama

Podczas konferencji padła ważna deklaracja, która rozwiewa obawy o to, że po uruchomieniu programu pod bankami ustawią się długie kolejki chętnych, żeby zdążyć, zanim tegoroczna pula się wyczerpie.

- Trzymamy się daty 1 lipca 2023 r. Ale najpierw proces legislacyjny. Jeżeli chodzi o limity, to w 2023 r. nie przewidujemy żadnych limitów. W 2024 roku będą limity, to też będzie związane z ustawą budżetową, ale wydaje mi się, że wszyscy zainteresowani będą mogli załapać się na program. Nie trzeba śpieszyć się z wnioskiem - zapowiedział minister rozwoju Waldemar Buda. 

Przed wyborami tanich kredytów starczy dla wszystkich

Taka deklaracja zapobiegnie chaosowi, który mógłby mieć miejsce po uruchomieniu programu i to w dodatku w roku wyborczym.

- Ogłoszenie przez ministra Waldemara Budę braku limitów ilościowych i wartościowych oznacza, że każdy, kto spełni warunki programu i będzie posiadał zdolność kredytową - ten preferencyjny kredyt w tym roku otrzyma. Taka decyzja pozwoli uniknąć kłopotów młodych ludzi, którzy wcześniej podpiszą umowę kupna mieszkania i wpłacą zadatek, który w przypadku nieotrzymania finansowania by po prostu przepadł. Drugim aspektem jest to, że ta informacja pozwoli spokojnie przejść procedury bankowe bez konieczności wyścigów na złożenie wniosku w pierwszy dzień obowiązywania programu, co mogłoby doprowadzić do wielu medialnych kontrowersji - ocenia Tomasz Narkun, inwestor i analityk rynku mieszkaniowego.

Jak pisała Interia, już teraz do pośredników kredytowych zgłasza się sporo osób, którzy chcą się dowiedzieć, czy spełniają warunki programu i jaką kwotę będą w stanie pożyczyć z banku.

Zdaniem Jarosława Sadowskiego, głównego analityka Expandera, zlikwidowanie limitów w pierwszym roku pozwoli spokojniej zagospodarować odłożony w czasie popyt na kredyt hipoteczny, którego wiele osób nie mogło dostać w związku z brakiem zdolności kredytowej.

- Wprowadzenie limitów spowodowałoby jeszcze większą presję, żeby jak najszybciej składać wnioski, tuż po wejściu w życie programu. Byłoby to bardzo trudne do przeprocesowania i w praktyce banki mogłyby mieć problemy, żeby "przerobić" dużą liczbę wniosków w krótkim czasie. Skoro nie będzie limitów, to nie będzie miało znaczenia, czy wniosek złożony zostanie pierwszego dnia obowiązywania programu, czy trochę później. Poza tym bardzo ciężko byłoby oszacować, jaki w pierwszym roku powinien być ten limit, ile osób chętnych mogłoby i chciało skorzystać. To pewnie jedna z przyczyn tej decyzji. Dlatego uważam, że w pierwszym roku, czyli na początku działania programu, brak takiego limitu wydaje się rozsądny - ocenia Jarosław Sadowski.

Banki już się szykują na oferowanie kredytów z dopłatami

Bankowcy zapowiadają, że wejdą do programu. Jako pierwsze, te kontrolowane przez Skarb Państwa.

- Ta propozycja daje szanse istotnej grupie osób, które mają ograniczone możliwości na wejście we własność mieszkania. W tym sensie trzeba rozważać ten projekt. Myślę, że on jest racjonalny i skrojony na potrzeby tych młodszych i w średnim wieku osób, które chcą założyć rodziny i potrzebują pierwszego kredytu - powiedział podczas spotkania z dziennikarzami w Londynie Paweł Gruza, wiceprezes zarządu, kierujący pracami zarządu PKO Banku Polskiego.

Pytany o ewentualne zaangażowanie sektora bankowego w "kredyt na 2 proc.", Gruza stwierdził, że to "naturalne, że banki są zainteresowane projektem". - PKO Bank Polski także będzie uczestnikiem tego programu - zapowiedział. - Będziemy musieli dopracować sam produkt, do tego przygotować infrastrukturę bankową, przeszkolić pracowników i czekać na klientów - podsumował.

Odniósł się także do innych pomysłów, w tym kredytu 0 proc., który zaproponował lider PO Donald Tusk. - W debacie publicznej pada wiele propozycji, które na tym etapie wydają się poza możliwością oceny. Sytuacja, w której mamy do czynienia z darmowym kredytem, to już wychodzenie poza jego znany mechanizm - dodał Gruza. 

Jak pisała Interia, pomysł darmowego kredytu jaki zapowiedział lider PO został przez ekspertów rynkowych oceniony dość krytycznie.

Monika Krześniak-Sajewicz, BB

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kredyt 2 proc. | kredyt hipoteczny | mieszkanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »