Niemcy coraz częściej myślą o schronach. "Biznes idzie niepokojąco dobrze"

2000 niemieckich schronów z czasów zimnej wojny wzbudza w ostatnim czasie spore zainteresowanie niemieckich samorządów. Niemcy po wielu miesiącach wojny w Ukrainie zrozumieli, że żaden kraj w Europie nie jest wolny od rosyjskiego zagrożenia. Jak wyliczono, wspomniane - nieco zapomniane, a nawet zapuszczone schrony, potrzebowałyby 10 mld euro do "ożywienia". Sceptycy zwracają jednak uwagę, że w razie zagrożenia nie pomieściłyby nawet 1 proc. niemieckiej populacji.

Na konferencji ministrów spraw wewnętrznych w Poczdamie na początku czerwca, Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przedstawiło swoim krajowym odpowiednikom (ministerstwom poszczególnych landów) raport o "stanie rozwoju nowoczesnej koncepcji schronienia" dla ludności Niemiec - przypomina "Deutsche Welle". 

Raport ten pojawił się trzy miesiące po tym, jak Niemieckie Stowarzyszenie Miast i Gmin, które reprezentuje 14 tysięcy samorządów lokalnych w kraju, wezwało rząd Niemiec do zainwestowania 10 miliardów euro w ciągu najbliższych 10 lat w ochronę ludności cywilnej - i wykorzystania ich do ożywienia 2000 bunkrów z czasów zimnej wojny.

Niemcy wystraszyli się nie na żarty. "Ożywiają" bunkry z czasów zimnej wojny

Dramatyczne obrazy z ukraińskich miast zrobiły swoje - Niemcy poważnie się wystraszyli ewentualnego konfliktu zbrojnego na ich terytorium. To co do niedawna wydawało się niewyobrażalne, zdaje się obecnie realnym zagrożeniem. Władze niemieckich landów i miast zastanawiają się, jak uchronić ludność cywilną w razie ataku wroga.

Reklama

Federalny Urząd Ochrony Ludności i Pomocy w przypadku Katastrof (na którego wyliczenia powołuje się "Deutsche Welle"), oświadczył, że tylko 579 z tych starych schronów jest nadal wyznaczonych jako schrony publiczne i mogłyby one pomieścić około 478 000 osób (ledwie 0,5 proc. populacji Niemiec). Jednak nawet te pomieszczenia nie są "ani funkcjonalne, ani gotowe do użycia" po tym, jak poprzedni system schronów został porzucony w 2007 roku - przypomina "DW".

Nowa sieć schronów w Niemieckich miastach? "To robota na 25 lat"

Do niemieckich mediów wyciekł niedawno rządowy raport, z którego wynika, że ochrona całej populacji kraju wymagałaby zbudowania około 210 tysięcy dodatkowych schronów, co zajęłoby 25 lat i kosztowało 140 miliardów euro. To oczywiście wzbudziło reakcje sceptyków, którzy taki pomysł krytykują.

"DW" przytacza opinię Hansa-Waltera Borriesa, dyrektora Instytutu Studiów Ekonomicznych i Bezpieczeństwa FIRMITAS na Uniwersytecie w Witten w Niemczech, który - choć zgadza się z koniecznością zwiększenia bezpieczeństwa ludności cywilnej - ma wątpliwości, na ile przydatne byłyby bunkry, biorąc pod uwagę skalę militarnej siły ognia dostępnej w wojnie pomiędzy NATO i Rosją.

Rosja dysponuje obecnie pociskami hipersonicznymi, które mogą dosięgnąć praktycznie każde europejskie miasto z Królewca w ciągu dwóch do pięciu minut. - To nie jest tak, jak podczas II wojny światowej, kiedy ostrzeżenia o bombowcach lecących nad Hanowerem w kierunku Berlina dawały ludziom 15 lub 20 minut na znalezienie schronu - powiedział "DW" Borries (będący też pułkownikiem rezerwy Bundeswehry). - Przy obecnym czasie reakcji nie ma możliwości ostrzeżenia ludności - dodał.

Broń nuklearna jest obecnie niewyobrażalnie niszczycielska. Schrony w miastach nie mają sensu?

Skala zagrożenia dla ludności cywilnej w razie wojny nuklearnej jest niewyobrażalna. - Efekt nie jest już porównywalny z Hiroszimą czy Nagasaki - stwierdził cytowany wcześniej Hans-Walter Borries. - Dzięki nowoczesnej broni cała Republika Federalna Niemiec mogłaby zostać zniszczona za pomocą 9 do 12 rakiet - przekonuje emerytowany oficer.

Borries dość obrazowo podsumował sytuację: "Schrony, które mogłyby wytrzymać tego rodzaju atak, musiałyby zostać zakopane na głębokości tysięcy metrów w szwajcarskich Alpach. A potem i tak nie chciałbyś już wychodzić" - powiedział w rozmowie z "DW".

Bogaci budują prywatne schrony. Biznes kręci się "niepokojąco dobrze"

Nie ma lepszego sposobu na ocenę niepokojów w kraju niż sprawdzenie firm, które budują tak zwane pomieszczenia bezpieczeństwa i prywatne schrony - zwraca uwagę "DW". Biznes idzie ostatnio "niepokojąco dobrze" - relacjonują właściciele jednej z berlińskich firm oferujących takie schronienia. Oprócz szerokiej gamy domowego sprzętu zabezpieczającego, firma oferuje wszystko, od "pokojów bezpieczeństwa" za około 20 tys. euro po pełnowymiarowe schrony za blisko 200 tys. euro.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Niemcy | bunkry | wojna w Ukrainie | Berlin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »