PowerChina chce zawojować polski rynek budowlany
Ostatnio grupa złożyła najtańszą ofertę na budowę drogowej zakopianki, a wcześniej spalarni odpadów w Warszawie. Ponadto chce też m.in. rozbudować stołeczne metro i sieci przesyłowe. Przedstawiciel koncernu w rozmowie z portalem WNP.PL zapowiedział starania o osiągnięcie kluczowej pozycji w polskim budownictwie.
W skali globalnej PowerChina zajmuje 5. miejsce na liście największych grup budowlanych. Jest też jednym z największych na świecie generalnych wykonawców w branży elektroenergetycznej. Z przychodami za 2016 r. na poziomie 49 mld dolarów PowerChina uplasował się na 190. miejscu w ostatnim rankingu Fortune 500.
Grupa negatywnie odnosi się do łączenia jej z głośną przed laty sprawą Covecu i autostrady A2. Koncern chce zdobywać kolejne kontrakty w Polsce, związane też m.in. z takimi inwestycjami jak Centralny Port Komunikacyjny. PowerChina ocenia, że swoją obecnością i wpływem na rynek może przyczynić się do dużych oszczędności dla zamawiających.
Do koncernu PowerChina należą trzy spółki, które są aktywne w Polsce: Sinohydro, Shanghai Electric Power Construction oraz Stecol.
O tej ostatnio zrobiło się głośno, gdy dwa tygodnie temu złożyła GDDKiA najtańszą ofertę na budowę odcinka DK 47 Rabka-Zdrój - Nowy Targ za ponad 0,7 mld zł brutto.
W styczniu na nieco ponad 1 mld zł brutto Shanghai Electric Power Construction wycenił budowę spalarni odpadów w Warszawie - najtaniej spośród trzech wykonawców. Ponadto konsorcjum, którego spółka jest liderem, wygrało przetarg na budowę linii przesyłowej 400 kV Baczyna - Plewiska za 365 mln zł brutto.
Natomiast Sinohydro realizuje kontrakty w Polsce już od 2012 r., a w ubiegłym tygodniu złożyło drugą co do wartości ofertę (1,36 mld zł netto) na ostatni odcinek drugiej linii metra na stołecznym Bemowie.
W rozmowie z portalem WNP.PL Ji Qi, wiceprezes Departamentu Międzynarodowego oraz dyrektor generalny na Europę w Stecol Corporation, podkreślił, że PowerChina jest coraz bardziej widoczna na polskim rynku.
Zaznaczył przy tym, że w przypadku przetargu na odcinek zakopianki Stecol posiada oferty polskich podwykonawców i długo przygotowywał się do startu w przetargach GDDKiA.
- Pierwszą ofertę złożyliśmy w przetargu na drogę ekspresową S3 przy granicy z Czechami na Dolnym Śląsku. Zakopianka jest kolejnym podejściem i tym razem nasza oferta jest finansowo najatrakcyjniejsza - wskazał Ji Qi.
Oferta Stecolu stanowi 81 proc. budżetu inwestora. Jak zaznaczył wiceprezes, wycena jest podparta solidną kalkulacją i nie powinna budzić obaw.
- Nasza strategia na polskim rynku jest długoterminowa. Przygotowania do wybranych postępowań rozpoczynamy na długo przed opublikowaniem ogłoszenia o zamówieniu, kiedy tylko dowiadujemy się poprzez oficjalne komunikaty o planowanych inwestycjach - powiedział wiceprezes.
Zaznaczył przy tym, że w ostatnich dwóch latach wiele firm zagranicznych, zwłaszcza z Włoch, wygrywało przetargi z ofertami oscylującymi na poziomie 50-60 proc. budżetu inwestorskiego.
- To raczej ich oferty należałoby nazwać dziwnie tanimi, a jednak kontrakty z nimi podpisano. Czas pokaże, czy poradzą sobie z ich realizacją - stwierdził Ji Qi.
- Nasza obecność na rynku ma o tyle istotne znaczenie, że jako uczciwy uczestnik możemy przedstawiać rozsądne oferty i w ten sposób doprowadzić do oszczędności miliardów złotych dla inwestorów. Te pieniądze mogą zostać spożytkowane m.in. na budowę kolejnych dróg - dodał.
Wiceprezes, pytany o gwarancje i wadia, które składa Stecol, zaznaczył, że pochodzą one z banków zarejestrowanych w Polsce lub Europie i spełniających wymagania zamawiających.
- Przetargi, w których startujemy, są odpowiednio zabezpieczone - w niczym nie odbiegamy tu od naszej konkurencji. Zabezpieczenia kontraktów i ich ewentualna egzekucja nie powinny więc budzić żadnych obaw - powiedział Ji Qi.
Ta kwestia jest istotna w przypadku firm z Chin, gdyż jest często przywoływana w kontekście wieloletniego sporu pomiędzy GDDKiA a spółką Covec.
Dotyczył on zerwanego w 2011 r. kontraktu na budowę odcinka autostrady A2 pomiędzy Warszawą a Łodzią - kluczowej w kontekście przygotowań do Euro 2012. Ugodę zawarto dopiero w lipcu 2017 r.
Ji Qi podkreślił, że Covec nie jest w żadnej mierze reprezentatywny dla chińskich przedsiębiorstw. Wyraził też zdumienie, że mimo upływu wielu lat wciąż przypomina się ten przykład przy każdej okazji związanej z aktywnością w Polsce firm budowlanych z Chin.
Zaznaczył, że spółki z grupy PowerChina działają w ponad stu krajach i nigdy nie spotkały się z podobną sytuacją jak sprawa Covecu.
- Ponadto wydaje mi się, że nie tylko autostrada A2, ale i inne projekty wykonywane przez wiele firm z Europy były przedmiotem nienależytego wykonania lub firmy te upadały, co powodowało znaczące straty inwestorów - powiedział.
- Warto też podkreślić, że choć jesteśmy firmami chińskimi, to działamy w skali globalnej. W trudnych sytuacjach możemy liczyć na wsparcie całej naszej grupy, co powoduje, że raczej trudno mówić o upadłości - dodał.
Tomasz Elżbieciak
Więcej informacji na portalu wnp.pl