Są chętni na kupno nowych mieszkań, ceny rosną

Wygląda na to, że sprzedaż mieszkań przez deweloperów odbija po trudnym drugim kwartale. Jest jednak zdecydowanie za wcześnie, by ogłosić koniec kryzysu - nad rynkiem unosi się cień pandemii, utrzymuje się spora niepewność. Z drugiej strony widać popyt na nowe lokale, co przekłada się na wzrost cen.

Niedawno wstępne dane za trzeci kwartał podał Dom Development. Grupa sprzedała w tym czasie 995 lokali netto, co oznacza wzrost rok do roku o 6 proc., a w porównaniu z drugim kwartałem - o 22 proc. Inna firma, Atal, sprzedała 801 lokali wobec 689 rok wcześniej. Z kolei Lokum Deweloper sprzedał 206 lokali wobec 64 rok wcześniej.

Są jednak i tacy, którzy zanotowali spadki, jak Budimex Nieruchomości, który sprzedał 383 lokale wobec 555 przed rokiem, Marvipol Development z wynikiem 160 lokali versus 198 rok wcześniej, czy grupa Inpro ze sprzedażą 193 lokale wobec 220 przed rokiem.

Reklama

Według danych firmy doradczej JLL w poprzednim, drugim kwartale, który obejmował okres lockdownu, sprzedaż nowych mieszkań na sześciu największych rynkach w kraju zmniejszyła się aż o 64 proc. Przedstawiciele firmy w lipcowym raporcie pisali, że nie można oczekiwać, że sprzedaż wróci szybko do rekordowych liczb, ale też trudno zakładać, że w drugiej połowie bieżącego roku utrzyma się na bardzo niskim poziomie z bardzo słabego drugiego kwartału.

Na rynku sporo obaw

- Mamy dużą niepewność związaną z COVID-19. Pytanie, czy będzie druga fala, czy nie, jak to wpłynie na rynek pracy, co będzie się działo, jak się skończą działania osłonowe, tarcze - mówi w rozmowie z Interią Adrian Górniak, analityk Domu Markierskiego BDM zajmujący się branżą nieruchomościową.

Najnowsze odczyty od deweloperów dopiero spływają, sporo jednak wskazuje na to, że część popytu z drugiego kwartału, który przyniósł mocne spadki, została przesunięta na kolejne okresy, co poprawi statystyki za okres lipiec-wrzesień.

- Kwiecień, czy nawet maj, gdzie większość deweloperów giełdowych ograniczała funkcjonowanie biur sprzedaży, były bardzo słabe. Deweloperzy zanotowali wówczas spore spadki sprzedaży. Niektóre firmy zawierały wtedy jedynie umowy rezerwacyjne, a takich lokali nie można było zakwalifikować jako sprzedanych. Trzeci kwartał może więc być wzmocniony przesunięciem części popytu z drugiego kwartału - powiedział analityk.

Dodał, że część spółek potwierdza, że popyt na mieszkania w czerwcu, lipcu i sierpniu był dość mocny. Przykładem jest Dom Development. Prezes spółki, Jarosław Szanajca, informował podczas ostatniej konferencji prasowej, że w odpowiedzi na silny popyt w trzecim kwartale spółka rozpoczęła budowę ponad 2 tys. lokali. - Istotnie zwiększyliśmy ofertę, zwłaszcza w Trójmieście i Wrocławiu - mówił.

Banki nieco łaskawsze

Szanajca zaznaczał też, że banki po początkowym zaostrzeniu kryteriów przyznawania kredytów złagodziły nieco swoje wymagania. Klientów zachęcają do zakupu nieruchomości ujemne realne oprocentowanie lokat i niski koszt kredytu. Przy czym wciąż mniej więcej 40 proc. sprzedaży grupy Dom Development to zakupy finansowane za gotówkę.

Ze strony deweloperów wyzwaniem pozostają trudności administracyjne w uzyskiwaniu decyzji i pozwoleń niezbędnych dla realizacji inwestycji, co daje się we znaki zwłaszcza firmom budującym w stolicy. Ten czynnik w połączeniu z wysokimi cenami działek wpływa na ograniczanie podaży rynkowej.

Szanajca podkreślał, że trzeci kwartał był dla grupy pozytywny. Jednak sytuacja rynkowa w kolejnych miesiącach będzie zależała od dalszego rozwoju pandemii. Tymczasem dane dotyczące liczby zachorowań nie są najlepsze. W ostatni piątek przekroczyliśmy w Polsce barierę 2 tysięcy zakażeń w ciągu dnia (2292), a w sobotę zanotowaliśmy dotychczasowy rekord (2367).

Władze nie są już skłonne wprowadzać zamrożenia gospodarki na taką skalę, jak na przełomie marca i kwietnia, bo to pociąga za sobą ogromne konsekwencje ekonomiczne dla kraju. Wprowadzają jedynie pewne ograniczenia lokalnie, w regionach, gdzie liczba chorych gwałtownie się zwiększa.

- Wygląda na to, że sytuacja faktycznie trochę się ustabilizowała. Ale za wcześnie, by przesądzać, że sprzedaż poprawiła się trwale. Zbyt wiele jest czynników ryzyka - podkreśla Adrian Górniak.

Ceny mimo wszystko rosną

Analityk zwraca uwagę, że jak na razie ceny utrzymują się na wysokich poziomach. - Obserwujemy wysokie jednocyfrowe lub niskie dwucyfrowe wzrosty cen mieszkań rok do roku. Kwartał do kwartału też jest stabilizacja. W samym lipcu wzrost wyniósł kilkanaście procent w porównaniu z lipcem 2019 r. - informuje.

I raczej nie ma co liczyć na spadki. Po pierwsze dlatego, że deweloperzy nie będą chcieli schodzić ze swoich marż, a po drugie - nie ma zalewu nowych mieszkań na rynku. Spółki w ostatnim czasie nie rozbudowywały swojej oferty. - Jeśli nie ma nadpodaży mieszkań, a popyt jest cały czas silny, to to jest kolejny powód, by ceny mieszkań utrzymywały się na stabilnym poziomie - uważa analityk.

W poniedziałek na rynek napłynęły najświeższe dane z GUS dotyczące cen lokali mieszkalnych w drugim kwartale, czyli w środku koronawirusowego kryzysu związanego z zamrożeniem gospodarki. Okazuje się, że mimo tak trudnego czasu, ceny wzrosły o blisko 11 proc. rok do roku i o 2 proc. kwartał do kwartału. Przy czym wzrost na rynku pierwotnym wyniósł w porównaniu z rokiem ubiegłym ponad 5 proc., a na rynku wtórnym ponad 15 proc.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: mieszkanie | budownictwo | zakup mieszkania | ceny mieszkań
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »