Turcy mogą dopisać kolejny problem do listy. Ceny mieszkań wystrzeliły
W Turcji lista problemów staje się coraz dłuższa. Już nie tylko inflacja konsumencka czy rekordowo słaba waluta dają się we znaki mieszkańcom, ale także na horyzoncie jawi się kryzys mieszkaniowy.
Jak wynika z raportu tureckiego banku centralnego, średnia cena nieruchomości mieszkalnych w tym kraju urosła w ciągu roku o 96 proc. i wyniosła 24 600 lir tureckich (ok. 3725 zł) za metr kwadratowy. Największy wzrost wartości domów i mieszkań odnotowano w stolicy kraju w Ankarze - mowa tu o podwyżce w ciągu 12 miesięcy o 106 proc. Natomiast w największym mieście Turcji - Stambule - ceny wzrosły o 85 proc.
Wzrost cen domów i mieszkań przypisuje się wysokiej inflacji, która popchnęła zamożniejszych Turków do zabezpieczenia swojego kapitału poprzez zakup nieruchomości, oraz obcokrajowcom, w szczególności Rosjanom, wykupującym rezydencje przede wszystkim w Stambule i wzdłuż śródziemnomorskiego wybrzeża.
Jak wynika z ostatnich danych tureckiego urzędu statystycznego, inflacja konsumencka w lipcu br. wyniosła 47,8 proc. w relacji rocznej, co oznacza ponowny powrót na tory wzrostowe. W czerwcu bowiem tempo wzrostu cen wyniosło 38,2 proc. i był to najniższy odczyt od... grudnia 2021 roku.
Dotychczasowy szczyt inflacyjny w Turcji odnotowano w październiku 2022 r. - wówczas 85,5 proc. w relacji rocznej. Od tego czasu presja inflacyjna spadała, choć dalej była bardzo wysoka. Można jednak stwierdzić, że działo się to poniekąd samoistnie, ponieważ turecki bank centralny w ramach walki z za wysokim tempem wzrostu cen zamiast podwyższać stopy procentowe to obniżał je.
To przełożyło się na kryzys tureckiej liry, która jest stawiana obok rosyjskiego rubla jako najszybciej tracąca na wartości waluta świata. Obecnie za jednego dolara należy zapłacić w Turcji 27,1 liry - jest to najniższy wynik w historii. Od początku roku turecka waluta w stosunku do amerykańskiej straciła na wartości blisko 45 procent.
Taka sytuacja w gospodarce przekłada się na radykalne decyzje, jakie podejmują tureckie władze. Z jednej strony tamtejszy bank centralny, żeby obniżać stopy procentowe przy rekordowej inflacji musiał uwolnić 200 mld dol. rezerwy finansowej, aby uchronić lirę przed znaczącym spadkiem, co i tak się nie udało.
Z drugiej strony natomiast rząd nadal prowadzi luźną politykę fiskalną, podnosząc płacę minimalną o kilkadziesiąt procent co pół roku. Ostatnia podwyżka z lipca ustanowiła najniższe wynagrodzenie na poziomie 11 402 lir (ok. 420 dol.), co oznacza wzrost w ciągu roku o ponad 100 procent.
Jednak swój koszt za obietnice wyborcze musieli także zapłacić obywatele kraju. Z ostatnich podwyżek warto wymienić m.in. wzrosty podatków pobieranych od kupowanych na stacjach gazu i paliwa, które wyniosły kolejno 224 i 200 proc.