Wyburzył budynek, a przy okazji uszkodził sąsiadujący z nim dom. Straty wyceniono na 50 tys. zł
W wrześniu 2024 r. w Modliborzycach, mieście w woj. lubelskim, doszło do zdarzenia, którego skutki nadal odczuwa walcząca o odszkodowanie rodzina państwa Spryszaków. Inwestor rozebrał stary, przylegający do ich domu rodzinnego budynek, nie posiadając do tego stosownego pozwolenia. Bohaterowie sprawy, o której pisze "Interwencja", wskazują na budzące wątpliwości decyzje nadzoru budowlanego i opiewające na kilkadziesiąt tys. zł uszkodzenia ich domu. Kto zawinił w tej sprawie?
Jesienią ubiegłego roku inwestor postanowił wyburzyć stary budynek w centrum lubelskiej miejscowości Modliborzyce. Dom przylegał do domu rodzinnego państwa Spryszaków, którzy konsekwencje tych działań odczuwają do dziś.
"Inwestor (...) zakupił sąsiednią posesję i zaczął rozbierać budynek, który przylegał do naszego. Przebywaliśmy na zewnątrz, bo obawialiśmy się o swoje zdrowie, dochodziło do dużych wstrząsów. Dom cały czas drgał" - powiedziała w rozmowie z "Interwencją" Monika Spryszak, dodając, że nikt ich o tych planach nie poinformował. Takie działanie, zdaniem prawnika Marcina Chorągiewicza, z uwagi np. na możliwe zawalenie budynku, nie powinno mieć miejsca.
Zniszczona elewacja, popękane ściany, oberwany sufit w kuchni oraz uszkodzone ogrodzenie - to niektóre ze strat, do których - zdaniem państwa Spryszaków - doszło wskutek działań ich sąsiada. "Straty? Około 50 tys. zł. Druga strona nie poczuwa się, twierdzi, że zrobiono wszystko zgodnie ze sztuką" - wyjaśnia Mirosław Spryszak.
Chcąc uzyskać więcej informacji w tej sprawie, dziennikarze programu reporterskiego chcieli się skontaktować z zaangażowanym w konflikt inwestorem. "Mariusz L. nie odpowiedział na nasze pytania. Straszył wezwaniem policji, aż w końcu odjechał" - czytamy na stronie programu.
Artur Pizoń, starosta Janowa Lubelskiego przyznał w rozmowie z "Interwencją", że otrzymanie zgody na rozbiórkę budynku jest konieczne do wszczęcia prac budowlanych. "Osoba, która chciała rozebrać budynek, złożyła wniosek, ale nie czekała na wydanie decyzji i przystąpiła do prac. Ostatecznie została wydana decyzja o odmowie wydania decyzji na rozbiórkę" - wyjaśnił starosta Janowa Lubelskiego.
Dziennikarzom udało się dowiedzieć, że do działań pracowników miescowego nadzoru budowlanego zastrzeżenia mają nie tylko państwo Spryszakowie, lecz również wojewódzki nadzór budowlany. Wojewódzki organ przyznał, że "powiatowy nadzór budowlany dopuścił się błędów formalnych, praca inspektorów nie była wnikliwa oraz precyzyjna", a także "została przeprowadzona bez rzetelnej oceny stanu technicznego".
Choć sprawę przekazano do ponownego rozpatrzenia, to druga kontrola nic nie dała. Mirosław Spryszak przyznał, że wizyta inspektorów, którzy nawet nie weszli do środka domu, trwała niecałe dwie minuty.
Sebastian Kiełbasa, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Janowie Lubelskim podkreślił, że kontrola domu państwa Spryszaków nie "była przedmiotem postępowania". "Jeśli właścicielka złoży wniosek, zajmiemy się tym" - dodał. Z takim twierdzeniem nie zgadza się prawnik, Marcin Chorągiewicz, który podkreśla, że "kontrola powinna być wnikliwa i straty powinny być oszacowane zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz budynku".
Odbudowa domu jest kosztowna, dlatego syn państwa Spryszaków musiał wyjechał do pracy za granicę. Na tym jednak nie koniec problemów rodziny. Pod koniec listopada 2024 r. ktoś próbował podpalić ich dom. "Zgłoszenie dotyczyło podpalenia konstrukcji drewnianego ganku przy domu, całe dochodzenie zostało formalnie umorzone z końcem roku" - podkreślił Andrzej Fijołek z lubelskiej policji.