"300 plus" na bilety w PIT. Specjalna ulga czeka na dojeżdżających pracowników
Ulga na dojazd do pracy zwana jest także potocznie "300 plus dla pracownika". Z odliczenia, które tak przydatne wydaje się w warunkach rosnących kosztów życia, skorzystać mogą przede wszystkim pracownicy dojeżdżający do swojego miejsca zatrudnienia, choć nie tylko. Kwoty przewidziane przez ulgę na dojazd to 300 zł miesięcznie, a więc aż 3600 zł w skali roku. Komu dokładnie przysługuje ta ulga i jak ją uzyskać? Wyjaśniamy.
Ulga na dojazd do pracy to gratka dla pracowników, którzy każdego dnia muszą docierać do pracy na własną rękę. Ustawodawca wyszedł im naprzeciw, oferując ulgę, która pozwala wrzucić wydatki na dojazd do pracy w koszty uzyskania przychodu. W zależności od tego, jak daleko mamy do pracy, możemy załapać się na kwotę rzędu 250 zł do 300 zł miesięcznie.
Miesięczne kwoty ryczałtu ustalonego przez ustawodawcę są dwie - to 250 zł oraz 300 zł. To, jaka kwota nam przysługuje, zależy od odległości, w jakiej mieszkamy od naszego miejsca pracy. Jeśli zakład, w którym pracujemy, mieści się w tej samej miejscowości, kwalifikujemy się na 250 zł miesięcznie, czyli 3000 zł rocznie.
Na większe pieniądze mogą liczyć jednak ci, którzy za pracą dojeżdżają do innego miasta. Takie osoby w ramach ulgi na dojazd do pracy, mogą liczyć na ryczałt 300 zł, co w skali roku daje im 3600 zł odliczenia.
Jak czytamy na portalu podatnik.info, w praktyce z ulgi na dojazd do pracy mogą korzystać nie tylko osoby posiadające samochód, ale także ci, którzy do pracy dojeżdżają komunikacją miejską, rowerzyści, piesi, a nawet pracownicy zdalni. Niektórzy mogą z tej ulgi podatkowej korzystać nieświadomie, gdyż za uwzględnienie jej odpowiadać może pracodawca.
Bywa jednak, że to właśnie przełożony jest odpowiedzialny za odliczanie ulgi podczas obliczania wynagrodzenia, gdy wlicza dojazdy do pracy w koszty uzyskania przychodu przez pracownika. Dzieje się tak zwykle, gdy pracodawca otrzyma odpowiednie oświadczenie od pracownika, dlatego warto czytać wszelkie dokumenty składane przy zawieraniu stosunku pracy. Może się bowiem okazać, że podpisujemy wówczas właśnie takie oświadczenie.
Jeśli jednak pracodawca nie uwzględnia dojazdów do pracy w kosztach uzyskania przychodu, możemy wówczas samodzielnie dopełnić formalności. W tym wypadku w wypełnianym PIT-37 w sekcji D lub w PIT-36 w części E wskazujemy kwoty.
Co ważne, w koszty uzyskania przychodu nie wliczają się wydatki na paliwo, a jedynie rachunki za dojazd transportem autobusowym, kolejowym, komunikacją miejską, a nawet promem. Aby udowodnić poniesienie kosztów, potrzebne są oczywiście opłacone bilety.
Limity dotyczące odliczenia z ulgi na dojazd do pracy zmieniają się w zależności od liczby stosunków pracy i lokalizacji zakładów pracy. Pracownik miejscowy, który posiada dwa i więcej stosunków pracy w ramach kosztów uzyskania przychodu w ciągu roku może odliczyć aż 4500 zł. Jeśli natomiast mamy dwa lub więcej stosunków pracy poza miastem zamieszkania, kwota rośnie aż do 5400 zł, jednak pod warunkiem, że nie dostajemy dodatku za rozłąkę.
Wskazane liczby nie są jednak pieniędzmi, które pracownik otrzymuje do ręki za dojeżdżanie do pracy. Koszty dojazdów do pracy wliczane są w koszty uzyskania przychodu, dzięki czemu zmniejszona jest podstawa opodatkowania.
Mało tego - ulga na dojazdy do pracy nie jest wcale ulgą podatkową, w ogólnym rozumieniu, a jak wspomnieliśmy - ryczałtem, który powiększa koszty uzyskania przychodu, korzystnie dla pracownika zmniejszając podstawę opodatkowania. Nie rozliczamy więc niczego na formularzu PIT-0, który służy do wskazywania ulg podatkowych.
Jak wskazuje portal moto.pl, nawet 3600 zł kosztów uzyskania przychodu z tytułu dojazdu do pracy przez rok z innej miejscowości to w ostatecznym rozrachunku jakieś 9 zł miesięcznie więcej w kieszeni pracownika. W skali roku to trochę ponad 100 zł dodatkowo do wydania na dojazd do pracy. To niedużo, ale w wypadku, gdy każdą złotówkę oglądamy z każdej strony, lepiej mieć te 108 zł w kieszeni rocznie więcej, niż nie mieć ich wcale.
Przemysław Terlecki