Chcą zniechęcić do jedzenia mięsa. Europejski kraj rozważa nowy podatek

"Podatek od mięsa" przestaje być tylko mglistą zapowiedzią zmian związanych z ograniczaniem emisji gazów cieplarnianych. O "mięsnej daninie" mówi się coraz częściej, a ostatnio - za sprawą Holendrów - idea fiskalnego haraczu uderzającego w producentów (i przede wszystkim konsumentów) wróciła do publicznej dyskusji. Naukowa Rada ds. Klimatu, która przygotowuje dla rządu Niderlandów rekomendacje dotyczące polityki klimatycznej, zaleca m.in. wprowadzenie podatku od mięsa. Naukowcy przy tym nie ukrywają, że nie chodzi o budżetowe wpływy czy inne sprawy związane z finansami lecz po prostu o zniechęcenie Holendrów do spożywania mięsa.

"Uczciwa cena za produkty obciążające środowisko" - Jan Willem Erisman, przewodniczący wspomnianej Naukowej Rady ds. Klimatu, tak argumentuje konieczność wprowadzenia podatku od mięsa. Holenderscy naukowcy przedstawili rządowi założenia Planu Klimatycznego na lata 2025-2035, w którym nakreślili sposoby osiągnięcia klimatycznej neutralności Niderlandów. Zachęcają (dość ogólnie) do wpierania transformacji żywieniowej, wdrażania gospodarki obiegu zamkniętego oraz przestawienia jej na odnawialne źródła energii.

"Uczciwa cena" za mięso? Przekonują, że za kotlety płacimy stanowczo zbyt mało

Ekolodzy od dawna przekonują, że ceny wielu towarów i usług nie są adekwatne do rzeczywistych kosztów, ponieważ nie uwzględniają kosztów środowiskowych. Tak właśnie ma być z produkcją mięsa (także nabiału). Krótko mówiąc, za kotlety płacimy stanowczo zbyt mało. Powstała nawet organizacja, która ma nam w brutalny sposób uświadomić, że nie płacimy "uczciwej ceny" za mięso, które powinno być znacznie droższe dla konsumentów. TAPP (True Animal Protein Price) - bo o niej właśnie mowa - od lat domaga się wprowadzenia podatku od hodowli zwierząt. Ekolodzy chcieliby przy tym  upiec dwie pieczenie na jednym ogniu (jeśliby użyć tak prowokacyjnego dla nich określenia) - wpływy z "podatku od mięsa" miałyby wspierać np. transformację energetyczną.

Reklama

Warto przy tym zaznaczyć, że - pewnie z ostrożności przed społeczną niechęcią - nowy podatek od mięsa na początek miałby być stosunkowo nieduży. Wspomniana TAPP sugerowała, że ten nowy haracz mógłby na start podnieść cenę wołowiny o ok. 2 zł na każdym kilogramie (niecałe 50 eurocentów), a wieprzowiny jeszcze mniej, bo o równowartość 1,5 zł/kg.

Nie tylko Holendrzy chcą opodatkować mięso. Niemcy mają podobne pomysły

Nie tylko w Niderlandach pojawiają się konkretne pomysły dodatkowego, ekologicznego podatku od mięsa. Niesieni unijną strategią "Od pola do stołu" (ma znacznie zredukować emisję gazów cieplarnianych w rolnictwie i hodowli) niemieccy politycy i ekolodzy postulują opodatkowanie mięsa, ale też rozszerzają swoje pomysły na... fiskalne wspieranie zrównoważonej produkcji roślinnej (mogłoby się to odbywać przy pomocy obniżonych stawek podatkowych w przypadku produkcji warzyw w uprawach przyjaznych środowisku).

Ale to mało - wszystkim Polakom oburzonym ewentualnością podwyżek cen ulubionych mięsnych potraw śpieszymy donieść, że większość Niemców, Holendrów czy Francuzów "przełknie" dodatkowy podatek od mięsa w wysokości np. 10 eurocentów, jeżeli miałoby to przyczynić się do graniczenia emisji czy poprawy dobrostanu zwierząt. kwota przy tym wydaje się kluczowa, bowiem pojawiają się pomysły, aby finalnie wzrost stawek podatkowych zaowocował nawet kilkuset procentową podwyżką ceny. Czy możemy sobie dzisiaj wyobrazić, że europejski konsument będzie płacić za kilogram wołowiny np. 80-100 euro?

Produkcja mięsa szkodzi planecie? Jedzcie owady!

Opodatkowanie mięsa to jedna z idei, która - po zastosowaniu w praktyce - miałaby doprowadzić do spadku jego konsumpcji. Wydaje się, że już wiemy, co zastąpi na talerzach krwisty befsztyk czy dobrze wypieczony schabowy. Konsumpcja owadów to już nie futurologia - w Europie (i na świecie) powstają hodowle (fabryki?) owadziego białka, które miałoby stać się częścią ludzkiego pożywienia.

Już w 2021 r. w kategorii "nowa żywność" zatwierdzono na terenie Unii Europejskiej sproszkowane larwy mącznika młynarka oraz mrożoną, suszoną i sproszkowaną szarańczę wędrowną. Szelak (E904) wytwarzany z pluskwiaków, od dawna służy do konserwowania ziaren kawy. Koszenila (E121 i E120) wytwarzana z czerwców kaktusowych służy do konserwowania oraz barwienia jogurtów, napojów i słodyczy.

Wg. najnowszych doniesień hiszpańskiej prasy, w Salamance powstaje wielka farma, na której hodowane będą jadalne owady mącznika młynarka. Farma zatrudni 250 osób i docelowo wyprodukuje 100 tys. ton owadów rocznie. Inwestycję realizuje hiszpańska firma biotechnologiczna Tebrio.

Czym jest ten wielokrotnie wspomniany mączniak młynarek, który - jak się wydaje - pozwala na stosunkowo łatwą produkcję owadziego białka na potrzeby ludzi? To ten sam niechciany i obrzydzony insekt, który niekiedy znajdowany jest w zapomnianych, zawilgoconych składach mąki czy produktów zbożowych.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »