Ekonomiści: Polski Ład nie odpowiada na prawdziwe wyzwania stojące przed Polską

Sztandarowy program PiS tzw. Polski Ład nie jest żadną odpowiedzią na potrzeby Polaków i na wyzwania, które czekają nasz kraj nawet już w niedalekiej przyszłości. Wprowadza dodatkowo niepotrzebne zamieszanie w i tak już skomplikowanym systemie podatkowym. Najwięcej skorzystają na zmianach emeryci, ale tylko na krótka metę - mówią ekonomiści.

15 maja politycy PiS ogłosili program, który ma wprowadzić w Polsce zmiany o skutkach sięgających całej najbliższej dekady. Określony został przez nich nawet jako "strategia cywilizacyjnej zmiany". Przewiduje daleko idące zmiany podatkowe, które mają być korzystne dla niemal 18 mln polskich podatników.  

Likwidacja niesprawiedliwości?

Ponieważ sprawa jest dużej wagi, Fundacja CASE poprosiła ekonomistów, żeby powiedzieli "sprawdzam". Czy Polski Ład jest rzeczywiście odpowiedzią na cywilizacyjne wyzwania? Na wyzwania ekonomiczne i społeczne w tym związane np. ze starzeniem się społeczeństwa? Odpowiedź ekonomistów jest jednoznaczna - nie jest. Zacznijmy od zmian podatkowych. Jakie mają one być?

Reklama

Najważniejsza z nich to podniesienie do 30 tys. zł kwoty wolnej od podatku od dochodów osobistych (PIT). Oprócz tego próg podatkowy ma zostać podniesiony z ok. 85 tys. do 120 tys. zł. Ma być ulga w PIT w wysokości 50 tys. zł dla wracających z emigracji, liczne ulgi dla przedsiębiorców i przedsiębiorstw na rozwój i innowacje, zerowy PIT dla osób pracujących po osiągnięciu wieku emerytalnego. A druga najważniejsza zmiana dotyczy zasad płacenia składki zdrowotnej. Składka ma wynosić 9 proc. dochodu i nie będzie odliczana od PIT.

- Konstruując reformę przyświecały nam cele - zwiększenie podaży pracy, zwiększenie progresywności klina podatkowego i likwidacja pewnej niesprawiedliwości w sposobie odliczania składki zdrowotnej - mówił podczas seminarium Łukasz Czernicki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów. 

Po ogłoszeniu planowanych zmian okazało się szybko, że stracą na nich wszyscy o dochodach ok. 5 tys. zł brutto i wyższych, zarówno prowadzący działalność gospodarczą (znacznie więcej), jak też zatrudnieni na umowach o pracę. Ktoś się w tym połapał, więc wprowadzono "łatę", czy też "łamaniec", z bardzo często zmieniającymi się stawkami krańcowymi nakazano "skalibrować" go pracownikom Ministerstwa Finansów. W ten sposób powstała "ulga dla klasy średniej". Jak konkretnie i na jakiej podstawie ma być rozliczana - jeszcze nie wiemy.

- Celem ulgi jest wzmocnienie klasy średniej oraz zwiększenie relatywne atrakcyjności umów o pracę (...) Ulga będzie odliczana od dochodu w rozliczeniu rocznym. Została tak skalibrowana by (zmiana) była neutralna dla singla zarabiającego rocznie od 68,6 do 133,6 tys. zł - mówił podczas seminarium Marek Skawiński, dyrektor Departamentu Polityki Makroekonomicznej w MF.

Co jest głównym celem zmian podatkowych?

Michał Myck, dyrektor ośrodka badawczego Centrum Analiz Ekonomicznych (CenEA) odpowiada jednoznacznie - redystrybucja. Redystrybucja to owszem, jedna z najważniejszych funkcji systemu podatkowego, i faktem jest, że ta funkcja była od lat w Polsce zaniedbana, gdyż system nie był wystarczająco progresywny. Ale system podatkowy powinien mieć też inne cele - poprawę efektywności gospodarczej oraz tworzenie zachęty do pracy zwłaszcza w czasach, gdy widać jej poważne niedobory.

A tego w Polskim Ładzie ekonomiści po prostu nie widzą. Wprawdzie napisano w nim, że efekty wprowadzanych zmian mają doprowadzić do stworzenia pół miliona nowych miejsc pracy, ale zgoła nie wiadomo w jaki sposób.   

- Polski Ład nie jest prozatrudnieniowy - mówił Paweł Wojciechowski, profesor ekonomii, wiceprezydent i główny ekonomista organizacji Pracodawcy RP.

Bo głównymi beneficjentami zmian podatkowych zaproponowanych w Polskim Ładzie nie będą pracujący, ale emeryci. Według wyliczeń Ministerstwa Finansów przytoczonych przez dyrektora Marka Skawińskiego, ze zmian skorzysta 8,8 mln emerytów lub rencistów, czyli 89,9 proc. całej tej grupy.

- W największym stopniu skorzystają gospodarstwa domowe w wieku emerytalnym. Ponad 60 proc. małżeństw uzyska korzyść 250 zł na miesiąc. W reformie powinno chodzić o to, żeby zachęcić jak największą liczbę osób do legalnej pracy, a ta reforma przekierowuje środki do osób, których prawdopodobieństwo zaangażowania na rynku pracy jest mniejsze - mówił Michał Myck.

Reforma bez łat? Możliwa!

Czy można zrobić zmiany podatkowe prościej, zamiast sięgać lewą ręką do prawego ucha albo na łaty naszywać nowe łaty? Można. Ośrodek CenEA wyliczył, jak w bardziej przejrzysty sposób, nie tworząc dodatkowych, komplikujących system "ulg dla klasy średniej" (a zapowiada się więcej takich) można osiągnąć te same redystrybucyjne cele, które ma przynieść zaproponowana przez PiS reforma.

Można wprowadzić cztery stawki - 9 proc. od dochodu do 30 tys. zł, 23 proc. od dochodu 30-85,5 tys. zł, 31 proc. w przedziale 85,5-120 tys. zł oraz 41 proc. dla dochodów powyżej 120 tys. zł. Składki NFZ byłyby w pełni odliczane od PIT, kwota wolna nie uległaby zmianie, ale byłaby wycofywana przy dochodach przekraczających 11 tys. zł miesięcznie. 

- Progresję można zwiększyć bez "łatek". Choć składam gratulacje za skalibrowanie ulgi dla klasy średniej myślę, że jest to niepotrzebna komplikacja systemu i sposób, żeby system był bardziej nieprzejrzysty. Wydaje się, że powinniśmy iść w kierunku klarowności zasad - mówił Michał Myck.

Jego zdaniem, Polski Ład ani nie kładzie szczególnego nacisku na dochody z pracy, ani nie upraszcza systemu, bo są w nim porozrzucane specjalne ulgi, a zapewne będzie ich jeszcze więcej. Ale co najważniejsze - marnuje szansę na stworzenie prawdziwie powszechnego systemu podatku dochodowego i poszerzenie "bazy podatkowej" o dochody gospodarstw rolnych.

- Alternatywny system z czterema stawkami bardzo klarownie definiowałyby obciążenia podatkowe, a od strony dystrybucyjnej działałby tak samo, jak w Polskim Ładzie - powiedział Michał Myck.

Minimum jako maksimum!

Skoro największymi beneficjentami zmian podatkowych w tzw. Polskim Ładzie mają być emeryci, powstaje pytanie - dlaczego? Zajmująca się od lat systemami emerytalnymi profesor UW Joanna Tyrowicz twierdzi, że z jej badań wcale nie wynika, by emeryci byli grupą najbardziej dotkniętą przez ubóstwo. Być może właśnie dlatego Polski Ład nie potrafi odpowiedzieć na największe wyzwanie społeczne i ekonomiczne, jakie stoi przed Polską w perspektywie 20-30 lat. Bo sytuacja się zmieni i już widać na horyzoncie całe kohorty starych ludzi żyjących w nędzy. Dosypmy więc im teraz po 200-300 zł i uznajmy, że sprawa załatwiona - wynika z Polskiego Ładu. Ale załatwiona nie jest.

- W kontekście nadchodzących lat widzimy bardzo duży odsetek ubogich emerytów, których będzie coraz więcej, bardzo wysoki deficyt systemu zabezpieczeń społecznych i znaczną ingerencję w strukturę płac w gospodarce - mówiła Joanna Tyrowicz.

- W nadchodzących latach pogłębi się ubóstwo, szczególnie osób starszych, w sposób katastrofalny na tle innych krajów. Ponad 80 proc. osób starszych już za 20 lat będzie poniżej progu ubóstwa względnego. Winowajcą tej sytuacji jest niski wiek emerytalny - dodała.

Z badań Joanny Tyrowicz wynika, że przy obecnym wieku emerytalnym, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn połowa urodzonych w 1960 roku będzie pobierać co najwyżej emeryturę minimalną. Ale kolejne roczniki będą miały jeszcze gorzej. W rocznikach urodzonych w okolicach 1980 roku emerytura minimalna to maksimum, które osiągnie 60 proc. osób kończących aktywność zawodową. A z roczników urodzonych w 1990 roku i później emerytura minimalna będzie maksymalnym świadczeniem dla 70 proc.

- Polski Ład nie znajduje żadnej odpowiedzi na źródła ubóstwa na emeryturze - powiedziała ekonomistka. I dodała, że załatwia sprawy doraźnie, na krótką metę, podobnie jak zresztą wcześniej wprowadzona "trzynasta" emerytura.

Nie tylko na to wyzwanie ekonomiści nie znajdują odpowiedzi w tzw. Polskim Ładzie. Paweł Wojciechowski przypomina, jak premier Mateusz Morawiecki w 2016 roku w "Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju" mówił o konieczności zwiększenia inwestycji do 22-25 proc. PKB w 2020 roku. Nic z tego nie wyszło. Nie tylko z powodu pandemii. Inwestycje są obecnie na poziomie 17-18 proc. PKB. O ile inwestycje publiczne, w tym samorządowe wciąż zasilane są hojnymi funduszami z Unii idą nieźle, kuleją zwłaszcza inwestycje prywatne. Dlaczego?

- Poziom inwestycji prywatnych jest naszym dużym problemem. Przyczyną nie jest brak środków finansowych, ale skomplikowany system podatkowy, stosunek instytucji skarbowych do przedsiębiorców, również kwestie praworządności - mówił.

- Głównym problemem nie jest sama wysokość podatków, ale skomplikowanie, niejednoznaczność przepisów, skomplikowane obowiązki informacyjne, zmiany bazy podatkowej, itp. Rodzi to ryzyko podatkowe, które też kosztuje. Dodatkowo nie funkcjonują instytucje jak wiążąca interpretacja podatkowa (...) Skala zmian (w tzw. Polskim Ładzie) jest tak duża, że właściwie przedsiębiorcy nie wiedzą, czy nie spowoduje to braku stabilności i przewidywalności - dodał.

Ekonomiści proponują - usiądźmy i rozpocznijmy dyskusję nad prawdziwym Polskim Ładem, który znajdowałby odpowiedzi na najważniejsze wyzwania dla gospodarki i społeczeństwa w okresie wychodzenia z pandemicznego kryzysu oraz na przyszłość. Tworzył dla gospodarki warunki stabilnego rozwoju i poczucie bezpieczeństwa dla obywateli.

Jacek Ramotowski

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Polski Ład
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »