Felieton Gwiazdowskiego: Hejt na podatek Mentzena. Odcinek 1

Cztery lata temu Konfederacja nie chciała dyskutować o podatkach, tylko o Żydach i aborcji. I miała rację - wyborcy na to zagłosowali. Teraz nie chce o Żydach i aborcji, tylko o podatkach. Niech więc będzie. Z góry przepraszam, że długo i nudno. Ale trudno.

Dla uproszczenia systemu podatkowego z jednej ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych zrobiono trzy ustawy: "o podatku dochodowym od osób fizycznych", "o podatku dochodowym od osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą" i "o podatku dochodowym od kapitałów pieniężnych" (też chyba jednak "od" osób fizycznych, bo kapitały podatku nie zapłacą tylko z innego źródła przychodu niż te wymienione w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych).

I od tej ustawy dziś zacznijmy.

Możecie rozliczyć swój podatek sami lub - jak stanowi art. 5 - na wspólny wniosek razem ze współmałżonkiem. Skoro jednak podatek ma być liniowy, to nie ma sensu, chyba, że kwota wolna się nie sumuje. Ale wówczas małżonkowie zapłacą więcej, a nie mniej.

Reklama

Zgodnie z art. 9 ust. 2, podstawę opodatkowania pomniejsza się o dwunastokrotność minimalnego wynagrodzenia, o którym mowa w rozporządzeniu wydanym na podstawie art. 2 ust. 5 ustawy z dnia 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę. Pewnie będą spory, czy brutto, czy netto. Ale pal sześć. Dla ułatwienia rachunków zróbmy zaokrąglenie, i przyjmijmy, że to 4 tys. zł miesięcznie, czyli 48 tys. Podatek wynosi wówczas 0 zł. Jak ktoś zarobił 480 tys. zł, to zapłaci 12 proc. (taka jest stawka, do której za chwilę wrócę) od nadwyżki nad 48 tys. zł, czyli od kwoty 432 tys. zł. Zapłaci więc 51,84 tys. zł. Jak drugi z małżonków uzyskuje przychód 48 tys. zł, to nie zapłaci podatku w ogóle. Łącznie, mając przychód 528 tys. zł., zapłacą oddzielnie 51,84 tys. zł. Jak się opodatkują wspólnie, to zapłacą tyle samo. No chyba że organ podatkowy uzna, że podstawę ich opodatkowania pomniejsza się o dwunastokrotność minimalnego wynagrodzenia - jak wynika literalnie z ustawy - a nie o jego dwudziestoczterokrotność. Znając sposób wykładni prawa organów podatkowych i sądów obstawiam to drugie. I wtedy wspólnie opodatkowujący się małżonkowie zapłacą więcej - bo 57,6 tys. zł. Przepis generalnie jest więc "od czapy".

Oczywiście zawsze można powiedzieć, że jak Konfederacja będzie rządzić, to minister finansów wyda jakiś okólnik zakazujący organom podatkowym takiego postępowania. Ale nie wiadomo, co zrobi NSA. Bo kiedyś minister finansów powiedział w Sejmie, że przychodu ze sprzedaży odziedziczonego mieszkania się nie opodatkowuje podatkiem dochodowym, a NSA i tak oddalił skargę podatnika na wyrok WSA, który oddalił skargę na decyzję określającą taki podatek. I to ten wyrok stał się "dominującą linią orzeczniczą". I dominuje do dziś.

"Jeden z najgłupszych przepisów zostaje"

I tu od razu wtręt. Bo zostaje w przepisach jeden z najgłupszych i wywołujących wielkie spory o opodatkowaniu sprzedaży nieruchomości. Zgodnie z art. 11 opodatkowaniu podlega odpłatne zbycie nieruchomości i praw majątkowych - jeżeli zostało dokonane w przypadku odpłatnego zbycia przed upływem pięciu lat, licząc od końca roku kalendarzowego, w którym nastąpiło nabycie. A innych rzeczy, jeżeli zostało dokonane przed upływem pół roku, licząc od końca miesiąca, w którym nastąpiło nabycie. W art. 13 przewidziano "karencję". W przypadku odpłatnego zbycia, nabytych w drodze spadku, rzeczy lub praw majątkowych, okres, o którym mowa w art. 11, liczy się od końca roku kalendarzowego, w którym nastąpiło nabycie rzeczy lub prawa majątkowego przez spadkodawcę.

Wyobraź sobie więc podatniku, że nabyłeś mieszkanie. I zginąłeś następnego dnia w wypadku samochodowym. Spadek przypadł dziecku. I ono przy sprzedaży tego mieszkania musi zapłacić podatek. Gdyby cię trafił szlag po 5 latach od jego nabycia - to już nie. Oczywiście można nie sprzedawać. Tylko czekać 5 lat. Ale po co? Zwłaszcza, że czasami nie można.

Bo wyobraź sobie, że nabyłeś mieszkanie na kredyt. Więc twoi rodzice, którzy zostali prawnymi opiekunami twojego dziecka po twojej śmierci w wypadku, uzyskali zgodę na zbycie mieszkania, żeby kredyt spłacić, bo nie mają na raty z bieżących dochodów. Organ podatkowy przyjdzie po podatek, tak samo, jak i dziś przychodzi z błogosławieństwem NSA. Co prawda zgodnie z art. 3 ust 1 pkt iv. "przepisów ustawy nie stosuje się do spadków i darowizn", ale przecież dziś się też ich nie stosuje, a jednak się stosuje, bo zdaniem NSA dziedziczenie i sprzedaż to dwa różne zdarzenia, a po drugie chyba się jednak stosuje zgodnie z literalnym brzmieniem art. 13, który jest niekompatybilny z art. 3 ust. 1 pkt iv. Za to do darowizn nie wiadomo, czy się stosuje. Bo w art. 13 mowa tylko o spadkach, spadkobiorcach i spadkodawcach, a nie o darowiznach. To też dla uproszczenia.

Ale idźmy dalej. Miałeś podatniku dwoje dzieci. Jednemu zapisałeś mieszkanie, a drugiemu obraz Kossaka. Kossaka można sprzedać bez podatku po pół roku, a mieszkanie dopiero po 5 latach. Dlaczego? Jak wprowadzano ten przepis w 1991 roku argumentowano, że z powodu inflacji i głodu mieszkaniowego trzeba zapobiec spekulacji, do których na tym rynku będzie dochodziło. A dziś jaka jest argumentacja?

Polecam lekturę akt zawisłej przed Trybunałem Konstytucyjnym sprawy P 1/19. To już nawet PiS-owski Sejm w swoim stanowisku do niej zgłoszonym uznał, że przepis pozwalający na opodatkowanie nieruchomości nabytych w drodze spadku lub darowizny jest niezgodny z konstytucją.

Jest za to przewidziane "wyłączenie". Zgodnie z art. 12, przepisów art. 11 nie stosuje się do odpłatnego zbycia: na podstawie umowy przewłaszczenia w celu zabezpieczenia wierzytelności, w tym pożyczki lub kredytu; w formie wniesienia wkładu niepieniężnego do spółki lub spółdzielni; składników majątku związanych z prowadzoną działalnością gospodarczą, jeżeli przed zbyciem zostały wycofane z działalności gospodarczej, a między pierwszym dniem miesiąca następującego po miesiącu, w którym składniki majątku zostały wycofane z działalności i dniem ich odpłatnego zbycia, nie upłynęło 6 lat. To 6 wygląda jakby się wcisnęło na klawiaturze zamiast 5. Chyba też niepotrzebnie napisało się słówko "nie". Bo jeżeli to "nie", nie jest niepotrzebne, to: zamiast zbyć nieruchomość nabytą w terminie krótszym niż 5 lat od zbycia, wnoszę ją wcześniej do działalności gospodarczej, a następnego dnia ją "wycofuję". I co?  6 lat "nie" minęło, więc przepisów art. 11 się "nie stosuje".

Dziś organ podatkowy to by pewnie uznał takie postępowanie za "obchodzenie" ustawy i je opodatkował. Ale przecież w nowym projekcie nie ma żadnych klauzul o obejściu prawa podatkowego.

Bardzo jest też ciekawy art. 8 ust 1, zgodnie z którym zwalnia się z podatku "stypendia, zasiłki, świadczenia rodzinne, odszkodowania, nagrody uzyskane z gier hazardowych oraz inne przychody wskazane w rozporządzeniu". W ust 2 jest wyjaśnione, że to nie w byle jakim rozporządzeniu. To "minister właściwy do spraw finansów określa, w drodze rozporządzenia, zakres przedmiotowy powyższych zwolnień". Problem niejaki jest z Konstytucją, która wymaga do tego ustawy. Zgodnie bowiem z jej art. 217 nie tyko "nakładanie podatków, innych danin publicznych, określanie podmiotów, przedmiotów opodatkowania i stawek podatkowych" ale "także zasad przyznawania ulg i umorzeń oraz kategorii podmiotów zwolnionych od podatków następuje w drodze ustawy".

Mogą tu powstać spory o to, czym są "nagrody z gier hazardowych". To to samo co "wygrane"? Czy może chodzić o "nagrody", które udają, że nie są "wygranymi", bo udają, że nie są hazardem?

Będziemy sobie nawzajem udzielać "stypendiów"?

Powstaje też pytanie, czy każde stypendium i czy każde odszkodowanie jest zwolnione od opodatkowania? Czy może tylko jakoś konkretnie sprecyzowane? Bo inaczej będziemy sobie nawzajem udzielać "stypendiów" na naukę gotowania, czy robienia drinków i płacić odszkodowania - na przykład za rozpalenie ogniska, z którego dym niesie się na posesję sąsiada, za szczeknie psa albo pianie koguta. Ale jak ktoś otrzyma prawdziwe odszkodowanie po długim procesie, a więc z odsetkami, to odsetki nadal będą opodatkowane. Bo zgodnie z orzecznictwem NSA odsetki nie są opodatkowane jak należność główna, tylko jako dochód kapitałowy. Skoro zatem ustawodawca milczy o odsetkach, to będzie tak, jak jest teraz. Chłopiec, w sprawie którego interweniował niedawno Rzecznik Praw Obywatelskich, który w wypadku stracił rodziców, rodzeństwo i kończyny i otrzymał po latach odszkodowanie, którego początkowo ubezpieczyciel nie chciał wypłacić, wraz z odsetkami, od odsetek zapłaci podatek.

Zgodnie z art. 9, podstawę obliczenia podatku stanowi osiągnięta w roku podatkowym suma przychodów. Definicji przychodu nie ma, więc ustawa jest krótsza i dzięki temu prostsza i "lżejsza". To czym jest przychód pracownika? Jakiś abonament do klubu fitness opłacony przez pracodawcę jest przychodem? Albo do lekarza? A kursy i szkolenia w hotelach spa? Gdyby pracodawcy płacili podatek przychodowy i nie byłoby składek ubezpieczeniowych, to byłoby im obojętnie, czy płacą pracownikowi wyższą pensję, czy fundują wakacje jako "wyjazd szkoleniowy". A tak nie będzie obojętne, skoro tego typu wydatki będą dla nich kosztem uzyskania przychodu, a dla pracownika nie będą przychodem. Ale o kosztach uzyskania przychodu będzie dopiero w następnym odcinku. Ten i tak będzie wyjątkowo długi.

Podstawę opodatkowania, czyli przychód, czyli nie do końca wiadomo co, pomniejsza się o dwunastokrotność minimalnego wynagrodzenia, o którym mowa w rozporządzeniu wydanym na podstawie art. 2 ust. 5 ustawy z dnia 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę". To oznacza, że Konfederacja jest nie tylko za utrzymywaniem minimalnego wynagrodzenia, ale nawet takiego samego dla różnych obszarów Polski, mimo, że to samo wynagrodzenie w Warszawie i w Suwałkach to dwie absolutnie różne sprawy.

Stawka podatkowa wynosi - jak już wspomniałem - 12 proc. Czyli obniżamy stawki podatkowej do stawki właściwej dla wszystkich zarabiających mniej niż dziś wynosi drugi próg podatkowy. Kiedyś sam byłem zwolennikiem podatku liniowego, ale teraz jestem za likwidacją podatku dochodowego, bo zyska na tym 97 proc. podatników. Tylko że spółkom trzeba opodatkować ich przychody, żeby zrównoważyć ubytki w budżecie. Ale o tym też będzie za tydzień. Teraz jesteśmy przy pracownikach i emerytach, a nie przy przedsiębiorcach. W ramach upraszczania systemu zachowujemy oczywiście ulgi podatkowe, bo przecież podatek dochodowy bez ulg mógłby być podatkiem przychodowym pobieranym u źródła, więc mogłoby go nie być w ogóle. Będą ulgi:

  •        dla młodych (art. 16)
  •        na dzieci (art. 17)
  •        na rehabilitację (art. 18)
  •        dla emerytów (art. 19)
  •        dla kredytobiorców (art. 20)

Jak się ma mniej niż 26 lat i dochód do 85 528 zł, to się nie płaci podatku nie tyko od dwunastokrotności najniższego wynagrodzenia, ale do kwoty 85 528 zł. Jak się kończy 26 lat (kobiety wkraczają wówczas w wiek, w którym statystycznie najczęściej rodzą pierwsze dziecko), to już będzie się jednak płacić. 

Ale wtedy skorzystać można w ramach upraszczania systemu z ulgi na dziecko. 500 zł miesięcznie na każde. Czyli 500+ jednak zostaje, choć miało zostać zniesione. Nie mam z tym problemu - skoro ma zostać podatek dochodowy. Projekt pojawił się jednak przed ogłoszeniem przez Kaczyńskiego i Tuska, że teraz będzie 800+. Ciekawe czy Konfederacja też to zwaloryzuje?

Jest też ulga dla emeryta. Otóż zgodnie z art. 19, zwalnia się przychody podlegające pod opodatkowanie na gruncie niniejszej ustawy otrzymane przez podatnika po ukończeniu wieku emerytalnego, do wysokości nieprzekraczającej w roku podatkowym kwoty 85 528 zł - czyli tak samo, jak w przypadku podatników w wieku 26 lat minus - ale "pod warunkiem niepobierania przez tegoż podatnika świadczenia emerytalnego". Ciekawe dlaczego? Nie będę gdybał, tak tylko pytam, bo przecież poza "nagrodami z gier hazardowych" zwolnione są z opodatkowania także stypendia, zasiłki i świadczenia rodzinne. Czyli de facto też świadczenia społeczne - jak emerytury.

Zgodnie z art. 20, źródłami przychodów na gruncie ustawy są: stosunek pracy; wykonywanie usług; emerytura lub renta; nieujawnione przychody; rzeczy lub prawa; inne źródła przychodu.

Jest i - jak u Tuska - kredyt 0 proc.

Po co to? Skoro wszystkie są opodatkowane tą samą stawką 12 proc., to jakie znaczenie ma "źródło" przychodu? No i dlaczego opodatkowujemy akurat "emerytury", skoro nie opodatkowujemy innych świadczeń społecznych? Emerytura też jest świadczeniem społecznym i jej opodatkowywanie jest kompletnym bezsensem. ZUS musi pobierać wyższe składki od pracujących, żeby miał na wypłaty teoretycznie wyższych emerytur, ale wypłaca niższe emerytury, bo podatek od nich ZUS wysyła na konto urzędu skarbowego, z którego podatki te trafiają do budżetu państwa, z którego przekazuje się dotację do ZUS, bo mu inaczej nie starcza na emerytury z samych tylko składek! To jest bezsens nawet w warunkach progresji podatkowej. Bo dziś wydajemy miliony na pobieranie podatku od emerytów, gdyż 0,5 proc. z nich przekracza pierwszy próg podatkowy i wtedy możemy wziąć od nich więcej. Ale przecież znosimy progi podatkowe!? Skoro podatek ma być liniowy to nawet to idiotyczne uzasadnienie upada!

Jeszcze ciekawsza jest ulga kredytowa. Podatnik, który zaciągnął kredyt hipoteczny (to najczęściej taki, który skoczył owe magiczne 26 lat i został już opodatkowany), a poszedł do jakiejś roboty, bo wcześniej nie miał zapewne w ogóle zdolności kredytowej, ma prawo obniżyć podstawę opodatkowania o sumę faktycznie poniesionych odsetkowych i pozaodsetkowych kosztów kredytu hipotecznego w danym roku podatkowym, na jedną nieruchomość mieszkalną, której podatnik ten jest właścicielem lub współwłaścicielem. Mamy więc - jak obiecał Tusk - kredyt 0 proc.

Dalej jest mowa o... inwigilacji. Co prawda nazywa się ona "opodatkowaniem przychodów nieujawnionych", ale zgodnie z art. 21 za takie nieujawnione przychody (opodatkowane stawką 75 proc.) "uważa się kwotę odpowiadającą nadwyżce wydatku nad przychodami (dochodami) opodatkowanymi lub przychodami (dochodami) nieopodatkowanymi, uzyskanymi przed poniesieniem tego wydatku. Skąd organ podatkowy ma to wiedzieć? Ano musi znać nie tylko nasze przychody, ale i wydatki!

Zgodnie z art. 24 "ciężar dowodu w zakresie wykazania przychodów (dochodów) opodatkowanych lub przychodów (dochodów) nieopodatkowanych stanowiących pokrycie wydatku spoczywa na podatniku". Możemy się tłumaczyć, że pokryliśmy wydatki, które wzbudziły zainteresowanie organu podatkowego nieopodatkowanymi "nagrodami z hazardu" (art. 8 ust. 1) albo "przychodami z czynności niemogących być przedmiotem prawnie skutecznej umowy" (art. 3 ust. 1 pkt vi.). Bo emerytura będzie nadal opodatkowana, a hazard i prostytucja - nie.

Zawsze mówiłem, że głównym powodem utrzymywania podatku dochodowego jest potrzeba uzasadnienia inwigilacji. Ostatecznie nie bez powodów Generalny Inspektor Kontroli Skarbowej ma pod tym względem takie same uprawnienia jak szefowie ABW, CBA i Agencji Wywiadu. Z tym, że oni mogą stosować techniki operacyjne w celu ochrony bezpieczeństwa ekonomicznego państwa, ochrony porządku konstytucyjnego i zwalczania korupcji, a organ podatkowy w przypadku podejrzenia, że sąsiad, który się na tym zna, nie wystawił mi faktury za zrobienie instalacji elektrycznej w chałupie.

Przyda się też ta inwigilacja do sprawdzenia, czy jakaś pani jest prawdziwą prostytutką, czy zwyczajną cichodajką, w związku z czym, czy uzyskała ona "przychód z czynności niemogących być przedmiotem prawnie skutecznej umowy", czy też otrzymała darowiznę. Co prawda, przepisów ustawy nie stosuje się do "spadków i darowizn", ale to nie jest bagatelny problem, albowiem pochylał się już nad nim sam Naczelny Sąd Administracyjny, oddalając skargę podatniczki na wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, który podzielił zdanie, nomen omen, organu, że "zbieżność czasowa między zmianą relacji z czysto seksualnej na partnerską a zakupem mieszkania" i - UWAGA - "zeznania świadków", "nie uprawdopodobniają, by relacja łącząca podatniczkę z panem (w wyroku zanonimizowanym, ale przez organ inwigilowanym) "nosiła znamiona nierządu". W charakterze świadka organ przesłuchał matkę podatniczki i nawet żonę jej domniemanego klienta, który, zdaniem organu i sądu, okazał się być pospolitym kochankiem. Co prawda żona była "była", ale z treści uzasadnienia wyroku nie wynika, czy aby jej statut żony nie zmienił się na "byłą żonę" z powodu "czynności" wykonywanych przez skarżącą się do sądu podatniczkę.

Ale... po co w ogóle te "zaliczki"?

Zgodnie z art. 25 ust. 1, od przychodów pobierać się będzie zaliczki. Do ich poboru jako płatnicy nadal obowiązane będą "podmioty prowadzące działalność gospodarczą, wypłacające przychód". Więc ciągle pracownik będzie myślał, jak myśli obecnie, że pracodawca płaci za jego pracę mniej niż rzeczywiście płaci. Ciekawe jak będzie ze składkami na ubezpieczenia społeczne? Ale projektu tej ustawy na razie nie ma.

Ciekawe, że "zaliczki obliczane są w sposób narastający według właściwej stawki". Ale stawka jest przecież jedna. Co prawda kwota dwunastokrotności minimalnego wynagrodzenia de facto ma stawkę podatkową 0 proc., ale de iure nie ma mowy o stawce, tylko o "pomniejszeniu podstawy opodatkowania", a to zupełnie co innego. O co więc chodzi z tą "właściwą stawką". Przewidywane są inne?

Nie wykluczam jednak, że może chodzić o zwykłe niechlujstwo, które zostaje z nami razem z podatkiem dochodowym. Bo zgodnie z art. 25 ust 2, "zaliczki są płatne do końca następnego miesiąca z uwzględnieniem 1/12 kwoty, o której mowa w art. 7 ust. 2". W art. 7 nie ma ust. 2. A jest w nim mowa o "kursach walut". Może chodzić więc jednak o art. 9 ust 2, w którym jest mowa o pomniejszeniu podstawy opodatkowania o dwunastokrotność minimalnego wynagrodzenia. Co by oznaczało, że płatnik zaliczki odprowadza zaliczkę od nadwyżki przychodu ponad wysokość minimalnego wynagrodzenia. Tylko, że w takim razie do kwoty owej dwunastokrotności powinna być stawka 0 proc., a nie powinno się jej odliczać od podstawy opodatkowania.

Tezę o zwykłym niechlujstwie wspiera fakt, że w art. 4 w ust 2 po punkcie 2 pojawia się punkt iii., który chyba stanowi ust 3, a punkty 1 i 2 w ust. 2 powinny być punktami i. i ii. W art. 14 też jest zresztą podobnie. Widać że "ustawodawca" się tradycyjnie spieszył i nawet nie zdążył przeczytać, co napisał.

Ale... po co w ogóle te "zaliczki"? W Ameryce nie ma zaliczek! Nie byłoby prościej płacić raz w roku? No i parę zdań byłoby w ustawie mniej? Skoro jednak już są - jak teraz - to pytanie mam. Będą obowiązkowe i można je będzie egzekwować? Bo z uproszczonej ustawy to nie wynika.

Razem z podatkiem dochodowym pozostaje też z nami oczywiście samodonos. Dla niepoznaki nazywany - jak dotychczas - "zeznaniem podatkowym". Zgodnie z art. 26 podatnicy są obowiązani składać urzędom skarbowym zeznanie, według ustalonego wzoru, o wysokości osiągniętego przychodu w roku podatkowym do dnia 30 kwietnia roku następującego po roku podatkowym. Zważywszy jednak, że w ramach uproszczenia systemu, żeby ustawa była "lekka", jak to podkreślono w filmie ją promującym, usunięto przepisy o możliwości składania "zeznań" przez płatników, to nie wiadomo, czy za emerytów nadal będzie to robił ZUS, czy wszyscy emeryci będą musieli zrobić to sami za siebie? A mamy już w Polsce prawie 70 tys. stulatków. Jak oni przechodzili na emeryturę, to jeszcze nie było ustawy o podatku dochodowym. I tak oto znów wracamy do inwigilacji. W ramach "wolności" oczywiście. Bo przecież zeznania trzeba skontrolować.  

Na tym dziś koniec. Najdłuższy jak dotąd mój felieton na łamach Interii. O uproszczonym podatku dochodowym od zwykłych pracowników, urzędników i emerytów. A zostały jeszcze ustawy o podatku dochodowym od działalności gospodarczej i "od kapitałów pieniężnych". Tam to się dopiero "dzieje". Ale o tym - jak wspomniałem - za tydzień. 

Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego

Autor felietonu wyraża własne opinie

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: wybory | obietnice wyborcze | Konfederacja | podatki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »