Felieton Gwiazdowskiego. Kłamstwo vatowskie w wykonaniu opozycji
Pisałem w ubiegłym tygodniu o tym, jak rząd kłamie w sprawie "luki VAT", którą stara się zapełnić wydawaniem decyzji określających zobowiązania podatkowe Bogu ducha winnym podatnikom, a czasami winnym, ale od których dochodzonych kwot Skarb Państwa nigdy nie wyegzekwuje, a dla lepszego efektu propagandowego próbuje wyegzekwować więcej od wszystkich podatników, stosując zasady ich odpowiedzialności solidarnej (niewinnych za winnych), niż mu się należy od tych winnych. Dziś będzie o tym, jak opozycja kłamie, że rząd w ogóle nic nie zrobił z "luką VAT".
Tak się dobrze złożyło, że w minionym tygodniu bohaterem mediów był były wójt Pcimia, który w 2018 roku został prezesem Orlenu. Opozycja wskazuje, że w czasie jego "panowania" (to jest chyba odpowiednie słowo) wyniki Orlenu znacznie się pogorszyły. W porównaniu do roku 2017. I to jest właśnie klucz do "luki VAT".
Bo w porównaniu do roku 2015, gdy opozycja przesiadała się z ław rządowych w ławy opozycji, wyniki Orlenu nie są gorsze, a nawet nieznacznie lepsze. Poprawie uległy radykalnie w latach 2016-2017. Dzięki drastycznemu ograniczeniu "luki VAT" na rynku paliwowym - z komponentami do produkcji paliw w postaci olejów roślinnych włącznie.
Przez dwudzieści kilka lat pisałem o tym, że głównym powodem działania mafii paliwowej w Polsce były działania Ministerstwa Finansów. Stara mądrość ludowa powiada, że okazja czyni złodzieja. A przepisy Kodeksu karnego przewidują nawet odpowiedzialność za podżeganie do przestępstwa.
Kierując się tą mądrością ludową za podżeganie można uznać "czynienie" złodziejom okazji. Ministerstwo Finansów z cała pewnością "podżegało" przestępców do ich działalności, gdyż "czyniło" im okazję, tworząc absurdalne przepisy podatkowe. O tych z lat 1993-2005 nie chce mi się przypominać. Można znaleźć w internecie - ale uprzedzam to kilkadziesiąt stron.
"Przekręty paliwowe" były możliwe dlatego, że państwo postanowiło zróżnicować opodatkowanie produktów do siebie bardzo podobnych, jak oleje napędowe, opałowe i technologiczne.
Przekaż 1% na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ
Olej napędowy nie różni się specjalnie od pozostałych - zwłaszcza letniego oleju opałowego. Bez specjalnego ryzyka można go wykorzystywać do jazdy starymi samochodami diesla (a takich u nas mnóstwo), nie mówiąc już o traktorach. I jeździ się taniej. Oleje opałowe i technologiczne na papierze zamieniały się w oleje napędowe. To przecież prawie takie same oleje - różnią się przeznaczeniem, kolorem i ceną. Kolor nie jest różny z powodów technicznych, lecz prawnych - te dla celów innych niż napędowe są sztucznie barwione. Różnica w cenie wynika z różnicy w stawce akcyzy. Różnica w stawce akcyzy wynika ze względów społecznych: "Biedni ludzie nie mogą przecież marznąć w domach z powodu wyższej akcyzy na olej opałowy".
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Gdy Zyta Gilowska próbowała zrównać stawki akcyzy, usłyszeliśmy, że była "Beatą". Kto mógł opinii publicznej tę informację podrzucić? Czasami nie służby specjalne? Dlaczego? A jakby mogła funkcjonować mafia paliwowa bez pomocy służb?
Żeby oleje opałowe i technologiczne mogły łatwiej zamienić się w napędowe, były "eksportowane". Oczywiście ze stawką VAT - 0 proc., co wyjaśniałem w ubiegłym tygodniu. Dzięki temu mafia zarabiała nie tylko na akcyzie - mogła także "odzyskiwać" z urzędów skarbowych VAT, który zapłacony został w Polsce - co też wyjaśniałem w ubiegłym tygodniu. I stąd słynna "luka VAT", która na rynku paliwowym była dość spora.
A jako, że do paliw należało dodawać jeszcze, z powodów "ekologicznych", biokomponenty to w ten sam sposób jeździły po Europie i one. Zwłaszcza, że "Narodowy Cel Wskaźnikowy" (NCW) - czyli dodanie odpowiedniej ilości biokomponentów do paliw w celu uzyskania odpowiedniego procentowego "wskaźnika" ich zawartości w paliwie, Orlen mógł realizować bez ich fizycznego dodawania do paliw. Tylko poprzez sam ich zakup! A skoro kupował i nie dodawał, to musiał z tymi biokomponentami coś zrobić. Przecież nie wylał do Wisły w Płocku. Sprzedawał!
A po co ktoś te biokomponenty od niego kupował? Żeby mu znów je sprzedać - żeby zrealizował NCW. Ale w międzyczasie biokomponenty "przejeżdżały się" za granicę (albo i nie - skoro mogły przejechać się same faktury) - ze stawką 0 proc. VAT. Ich eksporterzy oczywiście odliczali sobie ten VAT, który musieli wcześniej zapłacić w Polsce - na przykład Orlenowi.
Orlen ten VAT, który musiał zapłacić im, też sobie odliczał od 0 proc. VAT od sprzedaży oleju napędowego na eksport, którego nie był w stanie sprzedać w Polsce, bo miał niekonkurencyjne ceny. A ci, którzy te biokomponenty za granicą kupowali odsprzedawali je jakiemuś polskiemu importerowi, który sprowadzał go do Polski (płacąc 0 proc. VAT) i... sprzedawali Orlenowi. Porównywanie notowań w Rotterdamie i w hurtowniach Orlenu pozwala przypuszczać, że Orlen biokomponenty sprzedawał taniej, niż sam kupował. No ale przecież nie każdemu. Tylko "sprawdzonym" partnerom.
Proceder ten kwitł zresztą nie tylko w Polsce. Cysterny z biopaliwem krążyły po różnych krajach członkowskich Unii (na każdej granicy stawka 0 proc. VAT). I były to cysterny z tym samym biopaliwem. Przypuszczenie, że urzędnicy unijni są jakoś dużo lepsi od naszych to mit.
Mechanizm wyłudzeń VAT można pokazać, śledząc realizację obowiązków podmiotów sprowadzających olej napędowy do Polski z zagranicy, do których należały: (1) zapłata podatku akcyzowego, (2) zapłata opłaty paliwowej, (3) zapłata opłaty zapasowej, (4) utworzenie zapasów obowiązkowych i (5) realizowanie Narodowego Celu Wskaźnikowego (NCW) poprzez dodanie odpowiedniej ilości biokomponentu do paliwa lub poprzez samo kupno odpowiedniej ich ilości. Sprowadzający opłacali (bo musieli) akcyzę i opłatę paliwową (poz. 1 i 2) ale nie wszyscy opłacali pozostałe pozycje. Wystarczyło sprawdzić, którzy nie opłacali pozycji 3, 4 i 5. Nikt tego nie robił choć nie było to trudne.
Agencja Rezerw Materiałowych (ARM) publikowała codziennie uaktualniany "Rejestr systemu zapasów interwencyjnych". Na dzień 10.03.2016 (pamiętam, bo wtedy sam sprawdzałem) znajdowało się w nim jedynie trzech z siedmiu podmiotów zagranicznych wymienionych w prowadzonej przez Urząd Regulacji Energetyki (URE) internetowej "Bazie przedsiębiorstw posiadających koncesje" według stanu na ten sam dzień!
Jednocześnie ARM wymagała, aby prowadzący składy podatkowy i zarejestrowani odbiorcy paliw płynnych składali prezesowi ARM miesięczne informacje o podmiotach, na rzecz których dokonali zakupów. I to w terminie trzech dni po zakończeniu każdego miesiąca. ARM wiedziała zatem doskonale, kto sprowadził paliwo i w jakiej ilości. Wiedziała też, czy podmioty te wykonały obowiązek rejestracji w systemie zapasów interwencyjnych (sama go prowadziła) i czy opłaciły opłatę zapasową. Wiedziała zatem, kto złamał przepisy ustawy o zapasach. I co? I nic!
Zresztą ustawodawca trochę działania kontrolne utrudniał. W ramach walki z szara strefą do art. 41 ustawy prawo energetyczne dodano ust. 2a, zgodnie z którym "Prezes URE cofa koncesję na obrót gazem ziemnym z zagranicą również w przypadku nieutrzymywania, przez przedsiębiorstwo energetyczne wykonujące działalność gospodarczą w zakresie przywozu gazu ziemnego w celu jego dalszej odsprzedaży odbiorcom, zapasów obowiązkowych gazu ziemnego lub niezapewnienia ich dostępności zgodnie z art. 24 ust. 1 i 2, art. 24a oraz art. 25 ust. 2 albo ust. 5 ustawy wymienionej w art. 33 ust. 1a pkt 2."
Ale, nie było takiego samego przepisu dla przedsiębiorców przywożących paliwa płynne! Prawda, że zabawne? Taka "luka ustawowa".
Co można było zrobić udowodnił Paweł Szałamacha, który przez 10 miesięcy był ministrem finansów. Przestał nim być gdyż - jak wyjaśnił, co pewnie zostało już zapomniane - "wydarzenia przybrały obrót niekoniecznie wskazujący na możliwość kontynuowania mojej misji w Ministerstwie Finansów". Jakie to były "wydarzenia", nie do końca wiadomo. Zdążył jednak doprowadzić do wprowadzenia od 1 sierpnia 2016 roku "Pakietu Paliwowego", czyli zmian w ustawach o VAT, akcyzie, prawie energetycznym i o zapasach paliw. I stał się cud!
Odnotowano w Polsce gwałtowny wzrost sprzedaży paliw silnikowych. Już w sierpniu 2016 roku o 29 proc., we wrześniu o 26 proc., a w październiku o 17 proc. w porównaniu do analogicznych okresów 2015 roku. Lotos w sprawozdaniu za III kwartał 2016 wykazał, że sprzedaż etyliny i oleju napędowego wzrosła w lipcu odpowiednio 0,9 i 1,9 proc., a w sierpniu o 19,6 i 21,9 proc. Orlen w sprawozdaniu za IV kwartał wykazywał wzrost sprzedaży oleju napędowego rok do roku o 24 proc. Koncerny przestały eksportować olej napędowy (bez akcyzy ze stawką 0 proc. VAT) i zaczęły same go importować i sprzedawać na rynku polskim z VAT i akcyzą, za to bez udziału "niezależnych" i ale często "znikających" importerów.
I stąd się wzięły te zyski Orlenu w 2017 roku, do którego opozycja porównuje dziś wyniki z 2020 roku. A powinna rok pandemii 2020 (w którym nastąpił spadek PKB o 2,8 proc. w porównaniu z rokiem 2019) porównywać z rokiem 2015, w którym nastąpił wzrost PKB o 3,6 proc. (w porównaniu z rokiem 2014), w którym to roku autocysterny z biokomponentami i olejami technologicznymi zamieniającym się w napędowe jak woda w wino w Kanie Galilejskiej, tworzyły korki na drogach.
Ale przecież nie chodzi o prawdę, tylko o to... kto będzie powoływał "swojego" prezesa PKN Orlen.
Robert Gwiazdowski
Autor felietonu wyraża własne opinie.