Felieton Gwiazdowskiego: Najtrudniej być prorokiem we własnym kraju!
Lewica przedstawiła propozycje nowego systemu podatkowego. Można się z nim nie zgadzać, ale przynajmniej jest się z czym nie zgadzać. Bo jak się wpisuje w wyszukiwarkę Google "program podatkowy Platformy Obywatelskiej" pokazuje się w 0,5 sekundy prawie 1,5 mln wyników, ale głównie o propozycjach z 2005 i 2007 roku. Jest to dowód, że Internet wymaga jakiejś regulacji, bo przecież program taki na pewno musi istnieć. Na pewno! Tylko giganci technologiczni - tacy jak Google - skrywają go przed opinią publiczną i promują programy skrajnych ugrupowań. Pewnie po to, by podsycać konflikty i przyciągając uwagę użytkowników przyciągać reklamodawców.
Więc zostaje mi zająć się propozycjami Lewicy. Oczywiście jako fundamentalny przeciwnik podatku dochodowego jako takiego, a już w szczególności progresji podatkowej, o czym w Interii już pisałem, mam zupełnie inne pomysły - jako tak zwany first choice. Ale... jako secound choice to są one lepsze od rozwiązań, które istnieją u nas od lat! Może dlatego, że... moje.
Nie, to nie pomyłka. Wiele lat temu pisałem, że progresja - jeśli musi już być - powinna rosnąć łagodniej, a nie skokowo. I że pierwszy próg podatkowy - ze stawką 0 proc. - powinien być odpowiednio wysoki. Lewica przyjęła próg zaproponowany przez "prawicę" - czyli 30 tys. zł rocznie. Następnie opodatkowanie ma rosnąć. Od dochodu powyżej 30 tys. zł rocznie podatek ma wynieść 1,6 proc., powyżej 45 tys. zł - 10 proc., powyżej 180 tys. zł - 22,98 proc. - aż do 40 proc. od dochodu powyżej 500 tys. zł rocznie.
Te 40 proc. to oczywiście za dużo od zbyt niskiej kwoty, ale trochę racji ma Dariusz Standerski - dyrektor do spraw legislacyjnych w klubie Lewicy - mówiąc, że "takie rozwiązanie walczy z optymalizacją podatkową, bo ludzie nie będą unikać kolejnych progów".
Oczywiście, że ludzie nadal będą unikać kolejnych progów podatkowych - zwłaszcza tych ostatnich. A żeby ich uniknąć, trzeba będzie zacząć unikać tych wcześniejszych progów. I najbogatsi nadal będą to czynić. Ale z pewnością więcej jest podatników, dla których próg bólu jest wyższy jeśli ból rośnie stopniowo. To jak z gotowaniem żaby. Wrzucona do gotującej się wody momentalnie z niej wyskoczy. Jeśli wrzucimy ją do wody letniej i zaczniemy podgrzewać, jej czujność będzie uśpiona i w końcu żaba się ugotuje.
Na konferencji Lewicy nie byłem, relacje medialne są skąpe, ale bardzo intrygująco brzmi umieszczona na stronie internetowej informacja: "PIT - podatek od dochodów osobistych" i "CIT - progresywny podatek od dochodów z działalności gospodarczej". Oczywiście PIT też jest progresywny - co wynika z tekstu, ale czy "dochody osobiste" będą opodatkowane inną ustawą a "działalność gospodarcza" - inną? Bez względu na formę prawną prowadzenia tej działalności gospodarczej?
Można tak wnioskować ze słów posła Dariusza Wieczorka - koordynatora projektu - który powiedział, że mają być przygotowane dwa akty prawne: o podatku od dochodów osobistych i o podatku od dochodów z działalności gospodarczej. Jeśli tak, to znowu bym musiał "się pochwalić". Opodatkowywanie emerytury, czy wynagrodzenia za pracę, na podstawie tych samych przepisów, które dotyczą opodatkowania sprzedaży paliw (niektóre stacje paliw, nawet pod logo koncernów to jednoosobowa działalność gospodarcza) jest absurdem. O tym też pisałem wiele lat temu.
I wreszcie podatek VAT. Lewica proponuje jego obniżenie do poziomu 15 proc. i stworzenie szerokiego wachlarza produktów i usług objętych stawką 0 proc. Dochodzono by do tego stopniowo co roku obniżając obecną stawkę 23 proc. o 1 punkt procentowy. Zaczynając od roku 2023 do 15 proc. doszlibyśmy w roku 2030. Do tego czasu odbędą się już dwukrotnie wybory parlamentarne i będą zbliżały się trzecie. Więc taki długookresowy plan nie ma raczej szans realizacji. Więc lepiej byłoby te 15 proc. wprowadzić od razu w roku 2024 - po wyborach w roku 2023.
Osobiści, jak John Rawls - bardzo postępowy twórca "Teorii sprawiedliwości społecznej" - uważam, że pośrednie, proporcjonalne podatki od konsumpcji są lepsze od progresywnych podatków bezpośrednich od dochodów. Ale pewnie z powodu tego jednego zdania z jego grubego - 700-stronicowego tomiszcza - jeszcze bardziej postępowi działacze i ekonomiści przestali uważać go za wystarczająco postępowego. Ale jeśli progresywne podatki dochodowe mają pozostać, to obniżenie stawki VAT - very welcome to. O tym też pisałem wiele lat temu. Zostałem "lewicowcem"? Czy zawsze nim byłem? Czy jak?
Propozycje Lewicy pochwalił sam Pan Profesor Marek Belka. Za ich "całościowy charakter". "Przestrzegam przed traktowaniem zmian w CIT, PIT i VAT oddzielnie" - powiedział Pan Profesor. Więc muszę napisać już po raz trzeci, że o tym też pisałem wiele lat temu. Ale нет пророка в своем отечестве (nikt nie jest prorokiem we własnym kraju).
Robert Gwiazdowski
Autor felietonu wyraża własne opinie.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami