Felieton Gwiazdowskiego: Państwo opodatkowuje, co opodatkować może
Po trzech miesiącach pisania skończyły mi się uszczypliwości pod adresem Naczelnego Sądu Administracyjnego dotyczące opodatkowania podatkiem dochodowym od osób fizycznych sprzedaży nieruchomości. Ale fiskus - idąc za linią orzeczniczą sądu - postanowił opodatkować sprzedaż rozbitego samochodu!
Bo sprzedaż samochodu, nawet na złom, podobnie jak sprzedaż nieruchomości - w odróżnieniu od sprzedaży walut, kruszców, kosztowności czy dzieł sztuki - państwo rejestruje, więc opodatkowuje. Zgodnie z dewizą, że państwo opodatkowuje, to co opodatkować może, nawet jak opodatkowanie tego sensu nie ma.
Podatnik otrzymał w darowiźnie od rodziców samochód. Wart 15 tys. zł. Nie zapłacił od tego niewątpliwego przychodu podatku od spadku i darowizn (bo był w pierwszej grupie spadkowej) i nie zapłacił podatku dochodowego od osób fizycznych, bo - zgodnie z art. 2 ust 1 pkt 3 ustawy o podatku dochodowym - jej przepisów nie stosuje się do przychodów podlegających przepisom ustawy o podatku od spadków i darowizn.
Ale chłopaczyna miał pecha. Samochód rozbił. I chciał go sprzedać. Za 5 tys. zł. Okazało się, ze musi czekać pół roku, żeby nie zapłacić podatku dochodowego. Gdyby rodzice mu samochód sprzedali, a nie podarowali, to miałby koszty uzyskania przychodu. Ba! Miałby nawet koszty wyższe niż przychód. Oczywiście, nic by to mu nie dało, bo nie prowadząc działalności gospodarczej nie rozlicza strat. Co oczywiście nie zwalnia go od zapłacenia podatku dochodowego od straty.
Gdyby ten podarowany samochód jakoś "ulepszył" - na przykład wymienił silnik albo chociaż przemalował - to jakiś koszt by miał. Nie wiem, jak zostałaby zakwalifikowana wymiana felg?
NSA może stanąć w przyszłości przed koniecznością rozwiązania poważnej wątpliwości prawnej w tej sprawie - jak w przypadku zakwalifikowania kosztów aktu notarialnego do kosztów uzyskania przychodu przy sprzedaży nieruchomości.
I pomyśleć, że gdyby rodzice, zamiast podarować samochód, "podarowali" mu jedynie kluczyki do samochodu i po prostu pozwolili nim jeździć, Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej nie musiałby wytężać głowy, jak go opodatkować. Ale trzeba przyznać, że ma podstawy. Dał mu je NSA w uzasadnieniach swoich wyroków dotyczących opodatkowania sprzedaży nieruchomości. Uzasadniał to opodatkowanie prawie identycznie.
W sumie jednak - w świetle tego co pisałem o opodatkowaniu sprzedaży nieruchomości - to podatnik, który otrzymał w darowiźnie samochód, i tak jest dobrej sytuacji. Jakby dostał od rodziców jakiś domek, toby musiał czekać ze sprzedażą lat pięć.
Ruchomości są potraktowane przez fiskusa lepiej niż nieruchomości. Nawet jak ktoś dostanie od rodziców Ferrari Pininfarina za 15 000 000 (piętnaście milionów) zł, a ktoś inny domek za 500 tys. zł. Takie ferrari - nawet rozbite - byłoby więcej wart niż ten domek, ale trudno. Rzeczpospolita jest przecież państwem prawnym. I w dodatku realizującym "zasady sprawiedliwości społecznej". I to jak! W takim państwie opłaca się zamieszkać w ferrari.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Oczywiście, nowe ferrari byłoby zapewne ubezpieczone - w odróżnieniu od jakiegoś starego forda, za którego szczęśliwie obdarowany nie wykupił polisy AC, bo nie miał za co. Ale jakby takie ferrari zostało "skasowane", bo się spaliło, warunkiem wypłaty odszkodowania przez ubezpieczyciela byłoby przeniesienie własności resztek na ubezpieczyciela. Czyli jak nic "zbycie". Pytanie czy "odpłatne"? Dałoby się to jakoś uzasadnić, bo przecież pieniądze ubezpieczony dostanie. Ale problemu nie będzie, bo jak ktoś ma ferrari za 15 "baniek", to na wypłatę ubezpieczenia może te sześć miesięcy poczekać.
Co innego jakby się podatnikowi spalił domek - ten otrzymany w darowiźnie - i by nie mógł w nim mieszkać. Żeby spalony domek sprzedać bez podatku, będzie musiał poczekać miesięcy sześćdziesiąt. Ma pecha podwójnego - że spalił się sam, a nie razem z sąsiadami i że nie dostał od rodziców ferrari. Bo jakby się spaliła cała wioska, to przyjechałby premier i obiecał, że z tego, co zabiera innym podatnikom ze sprzedaży ich nieruchomości, część przeznaczy na odbudowę nieubezpieczonych domów. Ale jak piorun trzasnął tylko w jeden? To już nie jest materiał dla telewizji - a więc i dla premiera.
Jak pisał Kisiel: "Socjalizm to ustrój, który bohatersko rozwiązuje problemy nieznane w żadnym innym ustroju". Podobnie jest z podatkiem dochodowym. W USA w 1913 roku trzeba było zmienić konstytucję, żeby go wprowadzić. To z powodu jego niepłacenia skazano Ala Capone - jak się nie dało za morderstwa. Ale dziś Capone założyłby spółkę w stanie Delaware albo kierował całym swoim interesem z Wysp Dziewiczych i miałby problem podatkowy z głowy. Za to zwyczaj opodatkowywania dochodów wszystkich obywateli (to znaczy nie tak dokładnie wszystkich, tylko tych, których nie stać na zamieszkanie w raju podatkowym, czy choćby na założenie tam spółki) rozlał się po całym świecie i musimy bohatersko rozwiązywać problemy, nieznane w innych systemach podatkowych.
Putin w Rosji postanowił ten system zmienić i podatek dochodowy zlikwidować. Żeby jeszcze rosyjscy wyborcy podziękowali Putinowi byłby raj. Nie tylko dla takich jak Al Capone.
Robert Gwiazdowski, prawnik, przewodniczący Rady Programowej Centrum im. Adama Smitha
Felietony Roberta Gwiazdowskiego