Felieton Gwiazdowskiego: Podatki bardziej sprawiedliwe? Czyli będą wyższe
W ramach zapowiadanego Nowego Ładu czekają nas liczne reformy. Także podatkowe. W związku z tym mam dziś dla państwa dwie wiadomości. Jedna jest dobra, a druga jest zła. Dobra jest taka, że podatki mają być niższe. Zła jest taka, że mają być bardziej sprawiedliwe. To oznacza, że będą wyższe. Mamy się doczekać zwiększenia kwoty wolnej od podatku do 30 tysięcy złotych. Szkoda, że rządowi jeszcze bardziej nie spadły notowania, może kwotę wolną zaproponowałby jeszcze wyższą. To oznacza, że rząd będzie musiał jakoś uzupełnić tę "lukę w PIT". Ponoć ma to zrobić przy pomocy nowego podatku katastralnego.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Jest to podatek, w którym podstawą opodatkowania jest wartość nieruchomości, a nie jak obecnie jej powierzchnia i rodzaj. Taka forma opodatkowania stosowana jest w większości krajów Unii Europejskiej. Niektóre stosują system mieszany - podatek od gruntów jest oparty na ich wartości, a dla budynków obowiązują stawki od powierzchni, zróżnicowane w zależności od rodzajów tych budynków.
Moim skromnym zdaniem taki podatek, co do zasady, jest lepszy. Bo niby dlaczego w Warszawie na - powiedzmy - Tarchominie i w podwarszawskim Konstancinie za metr kwadratowy nieruchomości trzeba płacić tyle samo? Przecież rolnicy, całkiem słusznie, płacą podatek rolny uzależniony od klasy gruntu. A klasa nieruchomości budowlanych i budynków jest różna. Co prawda niektórzy chcieliby objąć rolników podatkiem dochodowym, ale mam nadzieję, że się rolnicy nie dadzą. W sumie trochę ich jest i nie wiadomo jaki użytek zrobiliby następnym razem z kartki wyborczej, gdyby im przyszło PIT wypełnić.
Problem z podatkiem katastralnym tkwi w szczegółach. Po pierwsze wciąż nie wiadomo, czy my mówimy o promilach, czy o procentach - jak to kiedyś, gdy ruszały prace nad jego przygotowaniem, zasugerował jeden z ówczesnych wiceministrów finansów. Bo wówczas będziemy mieli do czynienia raczej z wywłaszczeniem, niż z opodatkowaniem.
Po drugie, nie wiadomo jak te nieruchomości będą wyceniane. Za każdym wyceniającym trzeba będzie posłać agenta z CBA, bo aż się prosi, żeby dla potrzeb podatkowych wyceniać swoje nieruchomości tak, jak to zrobili posłowie w swoich deklaracjach majątkowych.
No i jeszcze, po trzecie, rząd miałby problem ze swoimi starszymi wyborcami, którzy, na skutek różnych zrządzeń losu, stali się "posesjonatami". Jakby wszyscy mieli płacić podatek od wartości tych mieszkań komunalnych - nawet nie wykupionych na własność - albo od tych domków wiejskich, w których mieszkają, to chyba nawet najbardziej zajadłe apele Ojca Dyrektora by nie pomogły w zbieraniu głosów przy okazji nowych wyborów.
Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz!
Chyba, żeby uczynić podatek katastralny, podatkiem progresywnym. Nie rozwiąże oczywiście problemu taka klasyczna progresja i stosowanie wyższych stawek do nieruchomości o większej wartości (jak przy opodatkowaniu od dochodu). Bo niektórzy wyborcy na skutek różnych zrządzeń losu mieszkają w budynkach położonych w niezwykle atrakcyjnych miejscach i bardzo nie chcą się stamtąd wyprowadzać, ani więcej za mieszkania płacić.
Czy da się wyjść z tego kręgu niemożności? Da się. Ale...
Po pierwsze, podatkiem katastralnym powinni być objęci dopiero ci, którzy staną się jego podatnikami po wejściu w życie ustawy, która go wprowadzi. Będą musieli i mogli wziąć pod uwagę wysokość podatku przy podejmowaniu decyzji o tym w jakim miejscu i w jakim budynku zamieszkać. Ci, którzy podejmowali te decyzji wcześniej, nie staną nagle przed dylematem, że się muszą wyprowadzić, bo ich nie stać. To trochę tak, jak z równą dla wszystkich emeryturą obywatelską. Nie mają jej dostawać ci, którzy już są na emeryturze, albo się do wieku emerytalnego zbliżają, ale ci, którzy dopiero zaczynają pracować.
Po drugie, można zwolnić od podatku nieruchomości mieszkalne do określonej powierzchni i do określonej wartości.
Po trzecie, można zastosować mechanizm samowyceny. Że wszyscy będą oszukiwali? Przecież dziś organ podatkowy może zakwestionować samowycenę majątku - w tym nieruchomości - nabywanego w spadku dla potrzeb wymierzenia podatku spadkowego. Może zakwestionować wartość nieruchomości podaną w umowie sprzedaży dla potrzeb wymierzenia podatku od czynności prawnych. Mechanizm działa. Więc argument, że się nie da jest argumentem "wyceniaczy", którzy już czują ile na tym wycenianiu mogliby zarobić. Tu z kolei jest trochę tak, jak z różnymi stawkami VAT. Podobno nie można ich ujednolicić, bo ludzie będą głodowali, gdy wzrosną stawki podatkowe na żywność. Posługują się tym argumentem specjaliści od stawek VAT. I trochę tak, jak z podatkiem dochodowym. Nie można go ponoć zastąpić podatkiem przychodowym, bo niektórzy inwestują i mają straty. Tego argumentu używają z kolei ci, którzy zajmują się cenami transferowymi tworzą i sprzedają przedsiębiorcom działającym w dużych grupach kapitałowych, w których jest wiele podmiotów prawnych, różne benchmarki, które mają przekonać urzędy skarbowe, że nie stosują oni w transakcjach między podmiotami z grupy cen odbiegających od rynkowych w celu podwyższenia lub obniżenia kosztów - w zależności jak im się bardzie opłaca w celu obniżenia kwoty należnego podatku dochodowego.
Ten imposybilizm prawniczy - jak to kiedyś trafnie określił Marszałek Jurek - da się przezwyciężyć. Trzeba tylko chcieć. No i umieć. Inaczej zamiast podatku katastralnego, który z pewnością zostanie kiedyś wprowadzony, będziemy mieć podatek katastrofalny.
Robert Gwiazdowski
Autor wyraża własne opinie.
***