W skrócie
- Wprowadzenie Osobistych Kont Inwestycyjnych ma zastąpić obiecywaną likwidację podatku Belki, oferując ulgę podatkową, większą przy inwestycjach giełdowych, co budzi mieszane odczucia wśród ekspertów.
- Nowe rozwiązanie faworyzuje inwestowanie na GPW, lecz konstrukcja wydaje się skomplikowana i mało zachęcająca dla przeciętnych oszczędzających.
- Eksperci podkreślają, że przeciętny Kowalski raczej nie skorzysta z OKI, a największe korzyści uzyskają osoby inwestujące duże kwoty.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Zamiast obiecywanej likwidacji podatku Belki, a przynajmniej spodziewanego zwolnienia z podatku inwestycji długoterminowych, ma zostać wprowadzony nowy instrument, pozwalający na częściową ulgę w tym podatku. Jak uzasadniał minister finansów, ponad połowa oszczędności Polaków nadal ulokowana jest w gotówce i depozytach bankowych - instrumentach, które przez dekady nie zapewniały realnych zysków. Potrzebny jest impuls i rozwiązania, którymi państwo realnie wspiera inwestowanie. Dlatego zaproponowano Osobiste Konto Inwestycyjne (OKI), a projekt ustawy jest w trakcie konsultacji.
Odczucia ekspertów są mocno mieszane. Można się spodziewać, że celu zakładanego przez resort finansów ten instrument raczej nie osiągnie.
- Zwolnienie z podatku Belki w ramach OKI w większym stopniu obejmie giełdowe inwestycje niż oszczędności w bankach. Ministerstwo finansów ewidentnie chce premiować inwestowanie na GPW - komentuje Michał Żuławiński ze Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
Zwolnienie z podatku obejmuje inwestycje do 25 tys. zł - dla aktywów o charakterze oszczędnościowym (łączna wartość aktywów na kontach bankowych, obligacjach skarbowych oraz funduszy inwestycyjnych o najniższym poziomie ryzyka), a łączny limit wynosi do 100 tys. zł dla wszystkich aktywów dopuszczonych na OKI (w tym akcji, ETF-ów, funduszy inwestycyjnych).
- Jeśli OKI potraktujemy jako częściowe rozwiązanie zastępcze likwidacji tzw. podatku Beli, to faktycznie limity bezpiecznych instrumentów mogłyby być wyższe. Jeśli jednak za cel przyjąć przekierowanie uczestników rynku nawet pośrednio na giełdę, to już te limity mają większy sens - ocenia w rozmowie z Interią Biznes Krzysztof Bontal, analityk i pośrednik kredytowy.
OKI zamiast likwidacji podatku Belki. Czy to realna zachęta do inwestowania?
Stawka podatku od wartości aktywów w roku podatkowym wynosi 19 proc. wartości stopy referencyjnej NBP, obowiązującej w dniu 31 października roku poprzedzającego rok podatkowy, nie mniej jednak niż 0,1 proc - Przykładowo: przy stopie referencyjnej NBP na poziomie 4 proc., stawka podatku wynosi 0,76 proc. Ze względu na zmiany stóp procentowych, stawka podatkowa może co roku mieć inną wartość. W 2026 r. stawka podatku od wartości aktywów wyniesie 0,85 proc. - tłumaczy przedstawiciel SII.
Jednak jego zdaniem zwolnienie z podatku w ramach OKI jest dość proste, choć doprecyzowania wymaga lista aktywów, które załapią się na preferencje. - Sama konstrukcja podatku stanowi jednak nowość w polskim systemie, co wymagać będzie zmiany podejścia od inwestorów. W przeciwieństwie do podatku Belki, na OKI istotny będzie nie osiągnięty zysk, ale wartość aktywów na rachunku. Możliwy jest więc scenariusz, w którym inwestor zapłaci podatek od nadwyżki aktywów ponad 100 tys. zł, nawet jeśli w danym roku podatkowym jego inwestycje na OKI przyniosły stratę - mówi nam Michał Żuławiński.
Czy to jest ulga dla zwykłego Kowalskiego, który nie zna się na rynku kapitałowym i trzyma oszczędności na lokacie bankowej albo w obligacjach skarbowych? Z zebranych przez Interię Biznes opinii wynika, że raczej nie.
Limity i nowa danina. Kto skorzysta, a kto straci na OKI?
- Moim zdaniem pierwsze ograniczenie polega na tym, że nie działa to automatycznie jak PPK. Trzeba podjąć pewien wysiłek, aby skorzystać. Tymczasem nie ma też tak namacalnych korzyści jak IKZE (konkretna kwota zwrotu podatku). Dlatego zwykli Polacy raczej dość rzadko będą z OKI korzystali. Duże korzyści uzyskają ci, którzy inwestują znaczące kwoty i uzyskują wysokie stopy zwrotu. Tu więc będzie największe zainteresowanie - uważa Jarosław Sadowski, dyrektor działu analiz Rankomat.pl.
Jego zdaniem skłonienie przeciętnych Polaków do inwestowania się nie uda, ponieważ, gdyby to było takie proste, to udałoby się już wcześniej przy IKE czy IKZE, które też mogą być w formie rachunku maklerskiego.
- Być może to dobrze, ponieważ zachęta finansowa do inwestowania, bez połączenia tego z odpowiednią wiedzą na temat ryzyka czy analizy sytuacji finansowej spółek, może przynieść więcej szkody niż pożytku - dodaje w rozmowie z nami Jarosław Sadowski.
Eksperci sceptyczni: OKI nie przekona przeciętnego oszczędzającego
Łukasz Soroczyński, pośrednik kredytowy, zwraca uwagę, że OKI to już kolejny program dla osób oszczędzających, obok typowo emerytalnych jak IKE, IKZE, PPK, PPE czy OIPE.
- Dla typowego oszczędzającego, który trzyma środki głównie na lokatach, realny zysk będzie jednak niewielki (lokaty i obligacje mogą stanowić jedynie 25 proc.). Korzyść wynikająca z braku podatku Belki przy obecnym oprocentowaniu lokat to zwykle około 200-250 zł rocznie. Z perspektywy inwestorów ograniczeniem pozostaje fakt, że środki można lokować wyłącznie w instrumenty notowane na GPW - zauważa w rozmowie z Interią Biznes.
I jak podkreśla, do tego dochodzą dwie istotne wady programu, czyli konieczność dodatkowego rozliczenia w PIT oraz wprowadzenie nowej daniny czyli podatku od wartości aktywów w OKI powyżej 100 tys. zł. - Stawka jest niska, ale pierwszy raz podatek obejmuje nie zyski, lecz samo posiadanie aktywów. Jednocześnie program ma też pozytywne strony. Większy napływ środków na polską giełdę może sprzyjać jej rozwojowi i płynności. Dodatkowo, choć korzyści podatkowe są niewielkie, to jednak istnieją i mogą zachęcić część oszczędzających do pierwszych kroków w stronę inwestowania - dodaje Soroczyński.
Jaka będzie skala tego przesunięcia z lokat i obligacji w stronę GPW?
- W pierwszej kolejności spodziewam się przesunięcia istniejących bezpiecznych inwestycji do OKI. Zostanie przecież w kieszeni dodatkowy zysk, którego nie będzie trzeba oddawać. Ta grupa klientów sama pewnie nie przesiądzie się na ryzykowniejsze instrumenty finansowe. Jeśli do tej pory nie byli uczestnikami rynku akcji czy funduszy inwestycyjnych, to nie zakładam, że nagle się ku nim skierują, tym bardziej w momencie wyższych zysków na tym co już znają - mówi z kolei Krzysztof Bontal, analityk i pośrednik kredytowy.
Jednocześnie zaznacza, że dla tych, którzy rozważali inwestowanie np. na giełdzie, ale jeszcze tego nie zrobili, to faktycznie może być zachęta do działania. Widmo potencjalnych większych zysków wielu może ośmielić do ryzykowniejszego inwestowania lub w ogóle jego rozpoczęcia.
Czy państwo powinno "wypychać podatkowo" w ten sposób przeciętnego Polaka w kierunku inwestycji, które wymagają większej wiedzy?
- Zawsze dużo zależy od edukacji i obowiązku informacyjnego. Nie ma się co oszukiwać, że nie znajdą się sprzedawcy, mogący "wciskać" ryzykowne fundusze i akcje nieświadomym klientom tylko pod hasłem "unikniesz podatku". Jednak dziś podobnie może być np. z IKZE na koniec roku. Wiem, że limity są mniejsze, ale czy sama preferencja podatkowa wpłynęła na jakąś niesamowitą popularność tego rozwiązania? Ilu z uprawnionych Polaków ma otwarte konta i korzysta z IKZE? Od tego jest nadzór finansowy i regulacje, żeby takie sytuacje przewidywać i im zapobiegać - komentuje Krzysztof Bontal.
Monika Krześniak-Sajewicz














