Ochrona zdrowia. Wyższe nakłady to wyższe podatki lub składki
Jeśli nakłady na ochronę zdrowia mają się zwiększyć do 7 proc. PKB w ciągu sześciu lat, to oznacza to zapowiedź kolejnych danin: podatków lub składek. Nie wiadomo, czy rząd zamierza ściągać je od kolejnych grup zawodowych, czy branż, czy może zechce upowszechnić pobór składek na grupy, które do tej pory ich nie płacą, lub płacą w minimalnej wysokości.
Prezentując Polski Ład rząd zapowiedział zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia najpierw do 6 proc. PKB za dwa lata, a potem do 7 proc. w ciągu kolejnych czterech lat.
Zmiany zaproponowane w tym programie mają umożliwić zrealizowanie pierwszego celu. Nie wiadomo natomiast nic o działaniach, które mają podnieść wysokość nakładów do 7 proc. PKB. To - licząc w wartości nominalnej PKB za ubiegły rok - ponad 23 mld zł (jako 1 pkt proc. PKB) oprócz ok. 14 mld zł, które rząd chce uzyskać z realizacji "Polskiego Ładu".
Dla Łukasza Czernickiego, głównego ekonomisty Ministerstwa Finansów, sześć lat to odpowiednio długi czas, by spokojnie opracować sposób uzyskania zapowiedzianych kwot na ochronę zdrowia. Przyznaje, że obecne szacunki MF koncentrują się na realizacji programu Polski Ład, a nie na wymyśleniu dodatkowych elementów.
- Z matematycznego rachunku wynika, że potrzebne będą albo dodatkowe źródła finansowania, albo przesunięcie dostępnych środków, jeśli na zdrowie mamy przeznaczyć 7 proc. PKB - podkreśla Czernicki.
W tym roku na system ochrony zdrowia przeznaczonych ma być ok. 5,2 proc. PKB. Nieco ponad 1 proc. PKB to składki na NFZ, a pozostałe pieniądze przeznaczone są z podatków ogólnych (czyli z budżetu) lub branżowych (np. opłaty cukrowej). Zmiany zapowiedziane w "Polskim Ładzie", czyli likwidacja ulgi podatkowej przy obliczaniu składki zdrowotnej oraz zmiana podstawy, od której będzie liczona składka dla prowadzących działalność gospodarczą, powinny zwiększyć nakłady na zdrowie o ok. 0,6 proc. PKB.
Eksperci zajmujący się problematyką ochrony zdrowia zwracają uwagę na kilka problemów systemu ochrony zdrowia. Ich zdaniem dopiero spojrzenie na nie wszystkie równocześnie daje szansę poprawienia jakości zdrowia Polaków.
Zgadzają się z tym, że system ochrony zdrowia jest niedofinansowany pomimo, iż nominalnie pieniędzy na ochronę zdrowia przybywa.
- Pieniędzy wydawanych na ochronę zdrowia jest coraz więcej nominalnie. W latach 2009-2021 budżet NFZ przeznaczany na świadczenia zdrowotne prawie podwoił się - z 52 mld zł do ponad 100 mld zł - przypomina prof. Małgorzata Gałązka-Sobotka z Uczelni Łazarskiego. Podkreśla jednak: - Problem polega na tym, że siła nabywcza pieniędzy słabnie i w konsekwencji płatnik kupuje niewiele więcej świadczeń niż w ubiegłych latach, rośnie liczba obsłużonych pacjentów w szpitalach i w placówkach POZ. Konsekwencją niedofinansowania jest równocześnie to, iż zmniejsza się liczba pacjentów i procedur w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej (AOS) i niskie są nakłady na profilaktykę - dodaje ekonomistka. Jej zdaniem inflacja cen usług w ochronie zdrowia jest wyższa niż w pozostałych dziedzinach życia i gospodarki. Według danych GUS wynosi ponad 7 proc. - Po to by poprawić jakość specjalistycznej opieki ambulatoryjnej, czyli dostępu do lekarzy specjalistów nie wystarczy zlikwidować limity, co zamierza zrobić rząd, trzeba też zacząć lepiej płacić specjalistom - ocenia i dodaje: - Mamy długą historię rozmów o reformie w ochronie zdrowia.
- Jeśli rząd rzeczywiście chce wprowadzić solidarne płacenie składki zdrowotnej to warto je wprowadzić, ale oznacza to, że składkę powinni płacić wszyscy, na przykład także rolnicy - zauważa prof. Stanisława Golinowska z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prof. Golinowska przygotowuje właśnie opracowanie na temat kondycji systemu ochrony zdrowia. Poprzednie ukazało się trzy lata temu. Zwraca uwagę na skomplikowanie całego sytemu opieki zdrowotnej oraz na galimatias kompetencyjny i organizacyjny.
Warto przypomnieć, że rolnicy płacą za siebie i swoich domowników składkę do NFZ, która jest uzależniona od wielkości gospodarstwa. Jeśli nie prowadzą rolniczej działalności specjalistycznej (a prowadzi ją niewielu rolników) to płacą na NFZ 1 zł za każdy pełny hektar użytków rolnych. Z planu finansowego NFZ za ten rok wynika, iż pracownicy, przedsiębiorcy i emeryci oraz renciści ZUS w tym roku zapłacą ponad 97 mld zł składek, a osoby związane z rolnictwem (KRUS) niespełna 3,7 mld zł.
Z podatków ogólnych opłacane są również składki zdrowotne za osoby bezrobotne. Ekonomiści szacują, że w różnych latach od 20 do 40 proc. osób zarejestrowanych w urzędach pracy jako bezrobotni to ci, którzy w ten sposób chcą mieć dostęp do świadczeń publicznej opieki zdrowotnej.
Prof. Golinowska zwraca uwagę na to, że choć od kilku lat obowiązuje ustawa o zdrowiu publicznym, to przeznaczanych jest na nie niewiele pieniędzy - bez tego niemożliwa jest efektywna profilaktyka. Dodatkowo kwestią nierozwiązaną od kilkudziesięciu już lat jest skonstruowanie koszyka świadczeń, czyli określenia jakie świadczenia medyczne otrzymujemy w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Niedofinansowanie systemu i pozostawienie szerokiego koszyka świadczeń powoduje kolejny i problemy z jakością opieki medycznej. Ubezpieczeni mają prawo do szerokiej pomocy medycznej gorzej z jego zrealizowaniem. W ciągu 22 lat od kiedy istnieje powszechne ubezpieczenie zdrowotne nie udało się efektywnie i racjonalnie zmienić koszyka świadczeń, a to każda władza metodami administracyjnymi "łatała" dziury i decydowała o zmianach limitów, tworzeniu programów specjalnych i przekazywaniu na nie dodatkowych funduszy.
Eksperci zwracają uwagę na kolejne problemy: przede wszystkim na skupienie się (także finansowo) na medycynie leczniczej, a pomijaniu profilaktyki i niezauważeniu wpływu, jaki na zdrowie Polaków i kondycję systemu mogą mieć zmiany demograficzne.
- Poważne traktowanie profilaktyki pomogłoby zmniejszyć problemy zdrowotne Polaków - mówi prof. Golinowska i przypomina, że pomimo istnienia ustawy o zdrowiu publicznym nie przeznaczamy na nie wiele pieniędzy, co więcej część zadań np. szczepień jest finansowana z NFZ, czyli ze składek.
- Ważne jest, nie tylko czy będziemy zwiększać pieniądze na ochronę zdrowia, z jakich źródeł będą te pieniądze pochodziły, ale także na co będą wydane - uważa Gałązka-Sobotka. Jej zdaniem oprócz składki na NFZ mogłaby powstać druga - na ubezpieczenie opiekuńcze. - Powinniśmy się zastanowić nad wprowadzeniem dodatkowego, powszechnego ubezpieczenia pielęgnacyjnego. Wiele chorób ma charakter choroby przewlekłej, wymagającej długotrwałej rehabilitacji i wsparcia społecznego. Opieka długoterminowa będzie coraz bardziej potrzebna także z powodu zmian demograficznych i starzenia się społeczeństwa - tłumaczy ekonomistka.
Zmiany demograficzne i to, że w Polsce będzie żyło coraz więcej osób starszych będzie miało znaczenie systemu ochrony zdrowia. Już pod koniec roku osoby w wieku emerytalnym stanowiły większą część (22,3 proc) społeczeństwa w porównaniu do dzieci i młodzieży (18,2 proc), czyli nestorów jest więcej niż młodzieży.
Dziesięć lat temu powstało w ramach Biblioteki Analiz Sejmowych opracowanie na temat ukrytego długu publicznego, czyli takiego, którego się nie uwzględnia w rozliczeniach budżetowych (a jest zobowiązaniem wynikającym z płacenia składek na określony rodzaj świadczeń). Autorzy Grzegorz Gołębiowski i Łukasz K. Kozłowski zwrócili uwagę na to, iż liczba osób korzystających z opieki medycznej w ramach NFZ jest wyższa od liczby płacących składki oraz że budżet NFZ musi być zbilansowany. Dodatkowo oszacowali, iż "wydatki na świadczenia opieki zdrowotnej przypadające na głowę przeciętnego przedstawiciela pokolenia mającego 40 lat są ponad dziesięciokrotnie mniejsze od tych dotyczących osób, które mają powyżej 70 lat".
Ich zdaniem, jeśli wielkość wydatków potrzebna na leczenie pacjentów by się nie zmieniła, to w 2050 r. potrzebnych będzie na opiekę medyczną o ponad 83 proc. PKB więcej niż gdy przeprowadzali szacunki (czyli dekadę temu). Bez zmian w systemie ochrony zdrowia: koszyka świadczeń oraz dodawania pieniędzy z budżetu, składka musiałaby wzrosnąć do 14 proc. Autorzy uwzględnili jednak postęp medycyny i techniki oraz kosztów z tym związanych. "W takim wypadku składka zdrowotna musiałaby wynieść aż 20 proc. podstawy jej wymiaru w roku 2050, aby budżet NFZ mógł być zbilansowany. Luka podtrzymywalności wyniosłaby natomiast 158 proc. PKB" - napisali w dokumencie.
Aleksandra Fandrejewska