Odwrotny VAT dla podwykonawców usług budowlanych: Czy można wymyślić większy nonsens?
Wiemy, że poprzedni minister finansów zostawił swój projekt nowelizacji ustawy o VAT. Najważniejszym pomysłem (jakoby) "uszczelniającym" ten podatek, jest wprowadzenie stawki 0 proc. (pod nazwą "odwróconego VAT-u") dla podwykonawców usług budowlanych.
Pomysł został natychmiast pochwalony na pierwszych stronach gazet przez biznes optymalizacyjny, zresztą zupełnie słusznie, bo otworzono furtkę dla jego nowej aktywności ale i dużego zarobku. Oczywiście ze stratą dla budżetu, ale przecież o to tu idzie. Mechanizm wykorzystania tego pomysłu dla unikania opodatkowania jest bardzo prosty:
- formalny wykonawca tych robót zleca podwykonawcom usług nie tylko wszystkie roboty, lecz również zakupy materiałów,
- podwykonawcy, korzystając ze stawki 0 proc. ("odwrócony VAT"), uzyskują zwroty podatku naliczonego od zakupionych materiałów i "usług niebudowlanych" (budżet wychodzi na zero),
- formalny wykonawca świadczy te usługi z rabatem, sprzedając je poniżej wartości, pokrywając niezapłaconym VAT-em straty na tej działalności: podatku oczywiście nie płaci, ale to już problem budżetu i ewentualnie inwestora,
- inwestor otrzymuje zwrot podatku naliczonego z tytułu tej inwestycji, który mu oczywiście należy się: obiektywnie usługa została wykonana, generalny wykonawca jest podmiotem obiektywnie istniejącym, a że nie zapłacił VAT-u to przecież się zdarza.
Budżet traci całość dochodów budżetowych z tego tytułu, czyli cała branża przestaje płacić cokolwiek. Podobnie jak wcześniej złomiarska, stalowa i elektroniczna.
Jest to schemat klasycznej transakcji karuzelowej: tyle że dotyczy usług. W ten sposób firmy zajmujące się "optymalizacją podatkową" zapewnią (oczywiście nie za darmo) "korzyści podatkowe" w dowolnej wysokości - przecież podwykonawcy mogą kupić wszelkie towary i usługi w celu "odzyskania VAT-u". Podobny mechanizm można wprowadzić dla robót związanych z budynkiem mieszkalnym - zwłaszcza gdy nabywcą lokalu lub usługi budowlanej będzie konsument: tam ryzyko podatkowe praktycznie przestaje istnieć, bo zbywca lokalu (świadcząc usługę) będzie ryzykował zaległości wynikających ze stawki 8 proc., czyli dużo niższą, a "podwykonawcy" uzyskają pełne zwroty z tytułu wykonanych usług.
Niestety projekt ten obrazuje sposób funkcjonowania władzy w naszym kraju zajmującej się legislacją podatkową. Ktoś tworzy przepisy, które są "korzystne dla podatników" - czyli dla biznesu optymalizacyjnego. Przedstawiane są oczywiście jako sposób "uszczelniania" podatku, co jest oczywistym nonsensem nawet dla laików. Potem pojawiają się pozytywne oceny tego projektu w prasie chcącej uchodzić za opiniotwórczą. Pomysły te zyskują poparcie "ekspertów", czyli tych, którzy zajmują się optymalizacją podatkową. Na opublikowanie głosu przeciwnego nie ma miejsca: nie raz próbowałem, z wiadomym skutkiem: chwaląc te pomysły gazeta blokuje tego rodzaju publikacje; ciekawe czy tylko dlatego, że nie lubi autora? Czyli zapewnia się "poparcie mediów" dla tych rozwiązań. Taki scenariusz realizowano, zwłaszcza w przypadku VAT-u, w całym okresie liberalnych rządów. Jak widać nic się nie zmieniło. Może nowy minister finansów coś tu zmieni, przynajmniej w praktyce podległych mu organów?
Witold Modzelewski
Uniwersytet Warszawski
Instytut Studiów Podatkowych