Rzeczywistość podatkowa skrzeczy

Zwykle wraz ze zmianą ministra finansów ożywają nadzieje na racjonalizacje systemu podatkowego. Tekst ten chciałabym zadedykować nowemu kierownictwu Ministerstwa Finansów i kreatorom prawa. Czynię to nie po raz pierwszy, zawsze z wiarą, że nowym rządom finansowym uda się uzdrowić system.

Zwykle wraz ze zmianą ministra finansów ożywają nadzieje na racjonalizacje systemu podatkowego. Tekst ten chciałabym zadedykować nowemu kierownictwu Ministerstwa Finansów i kreatorom prawa. Czynię to nie po raz pierwszy, zawsze z wiarą, że nowym rządom finansowym uda się uzdrowić system.

O Podatkach - z fraszką w tle

("Z niejednego znać oblicza, że nie myśli, lecz oblicza - Sztaudynger)

Dotychczas nadzieje te, niestety, okazywały się płonne. Niemniej jednak ciągle jeszcze tkwię w przekonaniu, że uzdrowienie systemu jest możliwe, a rząd i nowe kierownictwo Ministerstwa Finansów temu podołają.

I choć rzeczywistość nie sprzyja umacnianiu takiej wiary, to dość naturalne przecież jest, ze zmiana ministra finansów każdorazowo wywołuje u podatników-optymistów nowe nadzieje na polepszenie ich doli podatkowej, natomiast podatnicy-pesymiści upatrują w takiej zmianie nowe zagrożenia. Zaś rzeczywistość podatkowa skrzeczy - system podatkowy jest chory. Schorzenie nie polega bynajmniej na zbyt wysokich podatkach. Choć odczucie społeczne może być inne, to przecież Polska nie należy do krajów o szczególnie wysokich stopach podatkowych.

Reklama

Nie w pełni zatem uzasadnione (choć to zapewne teza niezbyt podatnikom miła) byłoby obecnie postulowanie, zwłaszcza w krótkim okresie, radykalnych obniżek stóp podatkowych. Na tle bowiem ogromu niekorzystnych dla dalszego wzrostu gospodarczego zaniedbań społecznych oczywista jest konieczność angażowania dużych środków budżetowych w celu eliminowania tych zaniedbań (nie wyklucza to oczywiście możliwości obniżania podatków w przyszłości).

Nadmierny, w odczuciu wielu podatników fiskalizm nie sprowadza się zatem do kwestii "ilościowych'' (w tym wysokości stóp podatkowych), lecz głównie do kwestii niezmiennie fatalnej jakości i słabej przejrzystości funkcjonowania sytemu podatkowego.

Rezultatem tego jest ogromna skala generowanego przez system podatkowy marnotrawstwa potencjału społecznego i gospodarczego. Stąd też cytowane nierzadko stwierdzenie, Luis'a Alvaro Sanchez'a - ekonomisty Banku Światowego, choć zakrawa na truizm, w odniesieniu do polskiego systemu podatkowego jest bolesną i wstydliwą prawdą: "Prawo powinno być przejrzyste i stabilne. Część polskich przepisów nie spełnia tych kryteriów, więc hamują one rozwój przedsiębiorczości w Polsce. W efekcie uszczuplają wpływy budżetowe" .

Marnotrawstwo podatkowe

Generowane przez system podatkowy marnotrawstwo sprawia, że podatkowe wpływy netto do budżetu centralnego i budżetów lokalnych (po odliczeniu kosztów poboru podatków i innych kosztów schorzeń w systemie podatkowym) są znacznie okrojone. Im bardziej bowiem złożony, zbiurokratyzowany i nieprzejrzysty system podatkowy, tym większe są koszty jego funkcjonowania.

Taki system wymaga bowiem rozbudowanego aparatu skarbowego. Przy tym zgodnie z prawem Parkinsona, występują tu sprzężenia zwrotne: rozbudowany aparat - to czynnik sprzyjający narastaniu złożoności systemu podatkowego i odwrotnie.

Podatkowy efekt netto dla budżetu jest zatem tym mniejszy, im wyższe są koszty funkcjonowania i utrzymywania infrastruktury podatkowej, w tym urzędów skarbowych (w tym ponoszone przez nie koszty osobowe, materialne i finansowe, m.in. koszty nasilających się ostatnio, przegrywanych przez te urzędy procesów sądowych).

Procesy te, to zresztą swego rodzaju kwadratura koła - nawet jeśli podatnik je wygrywa, to i tak w rezultacie końcowym są one przecież finansowane z podatków, a zatem pośrednio są finansowane przez podatników.

To jednak nie wszystko! Do kosztów funkcjonowania systemu podatkowego, należy dodać wysokie na ogół koszty utraconych korzyści (koszty alternatywne). Stanowią one równowartość wpływów, jakie budżet państwa mógłby uzyskać, gdyby choć część, niemałego przecież potencjału, angażowanego dotychczas w infrastrukturze skarbowej została wykorzystana na inne cele, np. została wynajęta lub sprzedana (dotyczy to przede wszystkim budynków, urządzeń technicznych i innych).

Do utraconych korzyści należy ponadto w części zaliczyć ponoszone przez podatników koszty obsługi sprawozdawczości podatkowej i kontroli skarbowych, obsługi podatkowych procesów sądowych itp. W tym czasie mogliby bowiem koncentrować się na wypracowywaniu dochodów własnych, przychodów i zysków, będących przecież podstawą wpływów podatkowych budżetu.

W dodatku, takie niepotrzebnie ponoszone przez podatników koszty i straty, pośrednio przekładają się na obniżanie konkurencyjności polskich podmiotów, a w konsekwencji na obniżanie ich dochodów, czyli tym samym i dochodów budżetowych.

Nie sposób też pominąć utracone przez budżet korzyści i straty związane z funkcjonowaniem szarej strefy i korupcją w gospodarce oraz straty wynikające z przestępstw podatkowych (zwłaszcza niewykrytych). Są to zwykle zjawiska o nasileniu proporcjonalnym do złożoności oraz nieprzejrzystości systemu podatkowego i generalnie systemu prawa.

Sprzyja to stosowaniu rachunkowości agresywnej (określanej, nie całkiem poprawnie, mianem rachunkowości kreatywnej - pisałam o tym na łamach NZG). "Agresja (lub jak kto woli - kreacja) w tym przypadku sprowadza się do zminimalizowania płaconych przez przedsiębiorstwa podatków, skierowana jest zatem na budżet, który w wyniku stosowania takiej rachunkowości traci tym więcej, im większych firm ona dotyczy".

Do utraconych przez budżet korzyści należałoby też dodać koszty "ofiar systemu podatkowego", w tym następstwa upadłości i likwidowania przedsiębiorstw, do czego może przecież dojść (w skrajnych przypadkach błędów podatkowych). W wyniku tego budżet nie tylko traci źródło wpływów podatkowych, ale w dodatku ponosi negatywne następstwa tych procesów, np. w formie konieczności dodatkowych świadczeń na rzecz osób, które w rezultacie takich procesów utraciły pracę. Co prawda racjonalizacja systemu podatkowego też mogłaby wielu urzędnikom skarbowym czy doradcom zagrażać utratą pracy, ale równocześnie, dzięki wzrostowi konkurencyjności przedsiębiorstw, rosłyby szanse na nowe miejsca pracy

Huba podatkowa

Utracone podatkowe korzyści budżetowe mogą też wynikać z narosłej na systemie podatkowym "hubie" w formie firm doradztwa podatkowego, firm szkoleniowych, biur rachunkowych itp. Im bardziej złożony i nieprzejrzysty system podatkowy, tym ta huba większa.

Co prawda, firmy te także płacą podatki, ale zarazem część ich przychodów przekłada się na wydatki budżetu (np. wydatki szkoleniowe), nie mówiąc już o następstwach występującego w praktyce zjawiska "unii personalnych", często nieformalnych, mających symptomy szarej strefy lub korupcji (np. nieformalna współpraca urzędników skarbowych z doradcami podatkowymi i biurami rachunkowymi).

Ponoszone przez podatników nakłady na szeroko rozumianą obsługę sprawozdawczości finansowej, na doradztwo podatkowe uszczuplają ich dochody, co tym samym pomniejsza podstawę opodatkowania, a zatem i wpływy budżetowe. W pełni działa tu znane

"Prawo epidemii"

"Jeśli ci się polepszyło, to twojemu lekarzowi się pogorszyło". Zatem, trawestując znaną sentencję Beniamina Franklina - na tym świecie nie tylko pewne są śmierć i podatki, ale pewne jest i to, że im bardziej komplikuje się system podatkowy, tym więcej klientów mają doradcy.

Przy systemie, jaki obowiązuje obecnie w Polsce, doradcom podatkowym brak klienteli nie grozi. Ogromna rzesza zdezorientowanych i wystraszonych podatników zleca im swoje usługi. Dotyczy to nie tylko osób prawnych (przedsiębiorstw i instytucji), ale i osób fizycznych - w tym także znakomicie wyedukowanych ekonomicznie i finansowo.

Wynika to z ogromu nakładów czasu i energii, jakie musieliby poświęcić na samodzielne rozwikływanie zawiłości wypełniania PIT, CIT czy VAT oraz na późniejsze, na ogół wielce prawdopodobne, wizyty w urzędach skarbowych, dla korygowania błędów, nie mówiąc już o wysokich karach z tytułu tych błędów.

Tę listę kosztów i utraconych korzyści budżetowych można by mnożyć. Nie sposób przy tym w pełni zidentyfikować wszystkie następstwa, zwłaszcza że niektóre są niemierzalne (lub nie do końca mierzalne - jak np.. stresy i utrata renomy podatników oraz inne negatywne i dla nich, i dla budżetu skutki). Złe uregulowania biorą tu srogi "rewanż":"prawa piszemy sami, potem one rządzą nami". Występuje tu bowiem zawiła sieć wzajemnych interakcji.

Mówiąc pół żartem, pół serio: zaabsorbowany obsługą podatkową, zestresowany podatnik nie koncentruje się należycie na swej podstawowej działalności biznesowej, wskutek tego popełnia błędy biznesowe i inne, choroba systemu podatkowego przenosi się na niego samego i w konsekwencji staje się pacjentem i tak już chorej państwowej służby zdrowia.

A zatem koło się zamyka i sprawa wraca do budżetu, zwiększając jego wydatki. Gdyby pozostawało to tylko w sferze żartu, nie byłoby problemu. Niestety, praktyka, a za nią i media, niemal codziennie dostarczają nierzadko bardzo dramatycznych informacji o ciężko poszkodowanych przez system podatkowy osobach.

Biada podatnikom

Jak pisał Sztaudynger: ,,Pedant i gafy ujmie w paragrafy".

Tak jak rynek nie ma wrogów, ale ma wiele ofiar, tak i system podatkowy, choć na ogół nikt świadomy obowiązków obywatelskich nie kwestionuje konieczności płacenia podatków, przysparza ofiar. Tym bardziej że nieprawidłowości systemu podatkowego dotykają nie tylko podatników, ale i budżetu, o czym zaświadczają wskazywane wyżej - budżetowe koszty tych nieprawidłowości. System podatkowy to zatem broń obosieczna.

Ofiary systemu podatkowego są tym bardziej prawdopodobne, im bardziej wśród urzędników skarbowych "z niejednego znać oblicza, że nie myśli, lecz oblicza (Sztaudynger). Sztandarowym już niemalże przykładem ofiar w nieprawidłowości funkcjonowania systemu podatkowego jest przypadek prezesa Optimusa S.A. - Romana Kluski. W tym przypadku nader wyraziście potwierdza się sentencja Konfucjusza, że "Człowiek potyka się o kretowiska, a nie o góry".

Wskazuje to zarazem, jak ważne jest zapewnienie bezwzględnej klarowności reguł podatkowych. Zwykle to podatnik ponosi bowiem srogie konsekwencje, kary materialne (niekiedy ogromne) i pozamaterialne (renoma podatnika, stresy, w skrajnym przypadku kara więzienia itp.) w przypadku naruszenia tych reguł.

Ale im większa złożoność systemu podatkowego, tym większe prawdopodobieństwo popełnianych przez podatników niezamierzonych błędów naliczaniu podatków. A tymczasem konia z rzędem temu, kto do końca pojmuje reguły podatkowe w Polsce. Wystarczy tu wskazać, że Ustawa o VAT liczy obecnie około 170 stron, a do tego dochodzi około 40 rozporządzeń wykonawczych.

Stanowi to, łącznie z interpretacjami urzędowymi, ponad 1000 stron tekstu Zdumiewają przy tym niektóre, nader szczegółowe zapisy, sprzyjające manipulacji podatkowym. Widać, że "pedant i gafy ujmie w paragrafy". Np. w zawiłym, nader długim wykazie (liczącym kilkaset pozycji) - a dotyczącym produktów objętych 3-proc. VAT wymienia się w jednym tylko punkcie (p. 37) kilkanaście rodzajów ziarna. To, że inaczej opodatkowane jest rękodzieło, a inaczej zwykła produkcja sprawia m.in., że niekiedy w handlu pojawiają się np. całkiem niebrzydkie meble, ale oszpecone jakąś koszmarną "ozdóbką" (ta ozdóbka to rękodzieło i dzięki temu naliczany VAT może być niższy). A przecież już kiedyś ktoś policzył, na tak ważny tekst jak "Ojcze nasz" wystarczyło zaledwie 56 słów., na Deklarację Niepodległości około 300, zaś na rozporządzenie jakiegoś rządu o cenach jarzyn zużyto prawie 30 tys. słów. Zaś nasza ustawa o VAT liczy ponad 60 tys. słów. Biada podatnikom!

Duży może więcej. Mały przegrywa

W takiej sytuacji trudno się dziwić, że system podatkowy postrzegany jest często przez polskich podatników nie w kategoriach obowiązku obywatelskiego lecz represji i odwrócenia ról. Konsekwencje tego mogą być daleko idące, także polityczne i obywatelskie (niewiara w państwo, sadownictwo itp.). Urzędnik skarbowy staje się postrachem nie tyle dla nieuczciwych podatników, ile przede wszystkim dla podatników o słabym zapleczu materialnym i prawnym, a dotyczy to większości małych i średnich przedsiębiorstw i większości osób fizycznych. Silne, bogate podmioty na ogół stać na usługi skutecznych doradców podatkowych lub zatrudnianie własnych specjalistów podatkowych oraz tworzenie i finansowanie wewnętrznych, własnych struktur zarządzania podatkami. Jak zwykle zatem - biednemu wiatr w oczy.

A przecież - jak doradza Staudynger- "kiedy strzyżesz owieczki - opowiadaj im bajeczki." Bajeczki są jednak zwykle przyjemne (może z wyjątkiem niektórych bajek braci Grimm), natomiast polskiemu podatnikowi oferuje się "pajęczynę podatkową", horror, bywa że ze skutkiem śmiertelnym. "Pająk zjadł muchę, lecz że prawo ceni, tłumaczy się potomnym: byliśmy zmuszeni".

Nie byłoby zatem nic dziwnego, gdyby do ligi, pojawiających się w Polsce ostatnio jak grzyby po deszczu, różnej maści komitetów obrony, fundacji i stowarzyszeń (np.. Poszkodowanych przez System Bankowy) dołączyło stowarzyszenie poszkodowanych przez system podatkowy. Sadzę, że na sukces mogłaby tu też liczyć fundacja ochrony podatników. Znam wielu podatników, którzy chętnie zaoferowaliby takiej fundacji spore dotacje (ale, czy takie dotacje byłyby zwolnione od podatku?). Potrzeba ochrony podatników została wyraziście ukazana, m.in. w jednym z programów TV "Konfrontacje" (1.02.06.), dotyczącym przerażających (zabójczych dla małych podatnikowi) obyczajów Urzędu Skarbowego w Płocku.

Gonienie króliczka

Podatnikowi trudno pogodzić się z nieprzejrzystością systemu podatkowego i uwierzyć, że nie sposób go uprościć i zmniejszyć męki podatników oraz wydatki budżetowe. (Interesujące i dość realistyczne propozycje uproszczeń przedstawiał m.in. wielokrotnie tak ciężko podatkowo doświadczony R. Kluska). Deklaratywnie każdy prawie rząd dąży do racjonalizacji systemu. Natomiast rzeczywistość temu przeczy. Dowodem tego jest chociażby obowiązująca od niedawna ustawa z 29 sierpnia 2005 r. o zwrocie osobom fizycznym niektórych wydatków, związanych z budownictwem mieszkaniowym. Kwota zwrotu, o której mowa w ust. Jest równa 68,18 proc. kwoty podatku VAT, wynikającej z faktur, nie więcej jednak niż 12,295 proc. kwoty stanowiącej iloczyn? itd. (Dz.U. z 2005r. Nr 177, poz. 1468.).

Dokładność fiskusa poraża, a formuła ta jest bardzo zawiła, co przyznał w rozmowie w TV jeden z wiceministrów, stwierdzając, że przy pierwszym podejściu - podatnikowi na pewno nie uda się poprawnie wyliczyć należnej kwoty. Być może uda mu się to w trzecim podejściu, a jeśli nie, to skoryguje to urząd skarbowy. Taka wypowiedź świadczy o dość nonszalanckim traktowaniu czasu podatników i czasu społecznego w ogóle.

To przywodzi na myśl nieco złośliwą wypowiedź jednego z wybitnych polskich prawników, który stwierdził, że regulacji podatkowych już prawie nikt nie rozumie, a jednolite ich interpretacje są tylko dlatego możliwe, że poszczególne urzędy, czy doradcy podatkowi umawiają się, dogadują, co do sposobu interpretacji. Wskazuje to zarazem na ogrom marnotrawstwa potencjału społecznego.

Reformy systemu podatkowego nam się nie udają. Generalnie zmiany regulacji prawnych , nie tylko podatkowych, przypominają gonienie króliczka. System wciąż wymyka się spod kontroli, a im bardziej się wymyka, tym bardziej usilnie go się goni, uszczegółowiając regulacje. W wyniku tego system staje się coraz bardziej złożony, a rzeczywistość zmienia się i tak szybciej niż przepisy. "Gonienie" skazane jest zatem na przegraną, tym bardziej że przemiany, jakie obecnie następują w gospodarce, są nadzwyczaj dynamiczne. Polska podlega bowiem jednocześnie trzem swego rodzaju rewolucjom

  • transformacyjnej (przebudowa ustroju gospodarki),
  • integracyjnej (miodowe miesiące integracji z UE mamy już za sobą, przychodzi się zatem zderzać z rozmaitymi problemami i konfliktami,
  • cywilizacyjnej (cywilizacja industrialna ustępuje miejsca cywilizacji wiedzy).

W takich warunkach nadmierne uszczegółowianie prawa - moim zdaniem - traci sens. Im bardziej szczegółowe regulacje, tym na ogół szybciej przestają przystawać do rzeczywistości, co generuje marnotrawstwo i zbędne koszty ponoszone przez podatników i gospodarkę. A przecież, znacznej części tych kosztów możnaby z pewnością uniknąć. Rozstrzygające stają się tu racjonalne ramy prawne. Wymaga to spójnych uregulowań systemowych, być może nie tylko na gruncie krajowym, ale i w UE . Już przecież Cyceron (106 - 43 p.n.e.) stwierdził, że "Podatki są sprężyną państwa.".

W Polsce ta "sprężyna", niestety albo nadmiernie wystaje i doskwiera, albo jest niezwykle słaba i zwichrowana. Przepisy są tak szczegółowe i tak często zmieniane, że już nawet specjaliści tracą orientację. A system podatkowy przypomina źle zszyty pachtwork. Wbrew zamierzeniom ustawodawcy, paradoksalnie, system podatkowy im bardziej złożony i nieprzejrzysty, im przepisy podatkowe bardziej uszczegółowione, tym więcej jest okazji do ich omijania. Problem ten dobrze ilustruje anegdota o Cyganie, który przyszedł do spowiedzi i na pytanie księdza, czy zna przykazania Boże odpowiedział: "Wielebny ojcze mam zamiar się ich nauczyć, ale ludzie powiadają, że lada dzień mają zostać unieważnione".

Dość obrazowo przedstawił też te kwestie Prezes R. Kluska w programie TV "Pies czyli kot" (25 lipca 2004 r.). Czyżby zatem sprawdziło się powiedzenie - jaka sprężyna - takie państwo?

Uzdrowienie chorego obecnie systemu podatkowego to nie lada wyzwanie dla ustawodawcy i przede wszystkim dla ministra finansów. Istniejące w obowiązującym obecnie systemie kosztowne nieprawidłowości wskazują na pilną potrzebę szczegółowej ich analizy, ukierunkowanej na ich eliminację. Nie jest to łatwe, ale przecież nie niemożliwe. Przeszkód i koniecznych do spełnienia warunków jest, niestety, wiele.

Jednym z ważnych warunków jest, aby propozycje usprawnień nie były jednak formułowane przez tych, dla których nieprawidłowości podatkowe są przysłowiową żyłą złota. Podatnikom (ale nie doradcom podatkowym) marzyłoby się, aby np. ustawa o VAT liczyła nie więcej niż np. 1-2 str. (a nie kilkaset, jak obecnie). Jeśli jednak takie marzenie nie może się spełnić, to z pewnością istnieje szansa na chociażby przybliżenie jego realizacji Podatnicy mają przecież pełne prawo do żądania uproszczenia i przejrzystości systemu podatkowego, tym bardziej, że całkowicie ten system finansują.

"Nieuk" pilnie poszukiwany

Choć deklaracji o uproszczeniu systemu podatkowego nie brakuje w żadnych programach rządowych, a zwłaszcza wyborczych, prawo podatkowe staje się coraz bardziej złożone i dla większości podatnikowi mało czytelne. Zaś im bardziej wszystko wokół jest zawiłe, tym większa jest w nas potrzeba wsparcia się na czymś prostym .Prawdą jest jednak zarazem, że dość łatwo wszystko komplikować, ale znacznie trudniej upraszczać, tym niemniej wszystko, co skomplikowane z reguły daje się jednak uprościć.

Prawnicy, specjaliści od prawa podatkowego nierzadko podkreślają, że system podatkowy nie może być prosty i zrozumiały dla wszystkich. Jeśli jednak nie dla wszystkich, to przynajmniej powinien być czytelny dla dużej części podatników. Ale obecnie, niestety, tak nie jest. Nader przy tym często i - moim zdaniem - dość bałamutnie, złożoność przepisów tłumaczy się wymogami UE. Jeśli rzeczywiście nie można poprawić i uprościć systemu - to biada nam i UE!

Pozostaje jednak wiara w determinację reformatorów i życzenie, żeby spełniła się anegdotyczna recepta sformułowana przez Einsteina, który zapytany, w jaki sposób pojawiają się odkrycia, przeobrażające świat, odpowiedział: "Bardzo prosto. Wszyscy wiedzą, że czegoś zrobić nie można. Ale przypadkowo znajduje się jakiś nieuk, który tego nie wie. I on właśnie robi odkrycie". Oby zatem taki "nieuk" znalazł się wśród reformatorów systemu podatkowego!

Utrzymująca się uporczywie, i to od lat, rozwlekłość i nieprzejrzystość, nietransparentność regulacji podatkowych przywodzi też na myśl anegdotę o J..W. Goethe, który napisał kiedyś do jednego z przyjaciół całkiem spory list. W postscriptum dopisał: "Szanowny panie hrabio, przepraszam za tak długi list, ale nie miałem czasu, żeby sformułować go krócej". Pozostaje zatem nam wszystkim życzyć, aby czas na naprawę systemu podatkowego czym prędzej się znalazł,, co leży w interesie i budżetu, i podatników.

Prof. Elżbieta Mączyńska jest prezesem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Nowe Życie Gospodarcze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »