Szara strefa przy wschodniej granicy

Na wschodzie Polski od wielu lat mieszkańcy przygranicznych miejscowości zarabiają na życie, przenosząc kilkanaście razy dziennie przez granicę papierosy i alkohol. Samochodami przewożą także tańsze paliwo, dzięki czemu mogą zaoszczędzić nawet do złotówki na litrze.

Jak wynika z obowiązujących przepisów, do Polski z krajów spoza Unii Europejskiej można przewieźć maksymalnie: litr wódki, 2 litry alkoholu poniżej 22 proc., 4 litry wina musującego, 16 litrów piwa i 40 sztuk papierosów. To wystarczy, aby kilka razy dziennie przekroczyć granicę i z zyskiem sprzedać w Polsce znacznie tańszy alkohol czy papierosy.

Od 1 lipca 2009 roku obowiązuje Umowa o Małym Ruchu Granicznym z Ukrainą, która umożliwia mieszkańcom strefy przygranicznej wjazd za pomocą specjalnego dokumentu do Polski nawet kilka razy dziennie.

Reklama

Rok później, 22 czerwca 2010 roku, podpisano podobną umowę z Białorusią, a w 2011 roku z Federacją Rosyjską.

Umowy umożliwiły rozkwit procederu i utrzymanie się z szarej strefy całych rodzin, które uczyniły sobie kilkukrotne dzienne przekraczanie granicy głównym źródłem dochodu.

Na tym zjawisku cierpi Skarb Państwa, ponieważ od handlu w szarej strefie nie są odprowadzane należne podatki.

rynekpracy.pl
Dowiedz się więcej na temat: praca na czarno | tańsze paliwo | szara strefa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »