Witold Modzelewski: Czy w 2021 roku budżet uzyska planowane 71 mld zł z podatku akcyzowego?
Na pytanie zadane w tytule odpowiedź jest dość prosta: jest szansa, mimo że oznacza to tylko utrzymanie tych dochodów na poziomie zbliżonym do wysokości z zeszłego roku, co oznacza ich realny spadek - zwraca uwagę prof. Witold Modzelewski.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Przypomnę, że na 2020 r. niewykonana prognoza dochodów wynosiła 75 mld zł, czyli już cofnęliśmy się o co najmniej trzy lata a realnie o cztery. Od czego zależy ów "sukces"?
Przede wszystkim od tego, na jak długo lobby szczepionkowe wymusi wydłużanie lockdownu. Naród w swej większości nie chce się szczepić i jest szantażowany w dość banalny sposób: ograniczenia w prowadzeniu działalności gospodarczej będą znoszone wraz z rozszerzaniem się populacji ludzi zaszczepionych.
Proste? Jak drut. Już wiemy, że władza chce dalej przedłużyć wprowadzone pod koniec zeszłego roku zakazy aż do wiosny, co w oczywisty sposób oznacza, że nie ma już szansy na owe 71 mld zł z akcyzy: będzie 63-64 mld zł i to jak dobrze pójdzie.
Można by oczywiście zwiększyć dochody z tego podatku likwidując przywileje, które dano w tym podatku kilku zagranicznym koncernom: na przysłowiowej ulicy leży co najmniej 7 mld rocznie: można zatkać luki w opodatkowaniu tzw. wyrobów nowatorskich (ponad 1 mld zł) oraz piwa (ponad 5 mld zł). Po wprowadzeniu tzw. opłaty cukrowej piwo jest już tańsze od słodzonych napojów bezalkoholowych, co już nie jest groteską, lecz idiotyzmem rodem z filmów Barei. Gdybyśmy mieli do czegoś nadającą się opozycję (Antypis nie ma jakiejkolwiek szansy na zdobycie władzy metodami demokratycznymi) to pokazano by absurd polityki podatkowej, która dyskryminując bezalkoholowe napoje słodzone preferuje jeszcze bardziej niż dotychczas spożycie piwa, które już dziś odpowiada za ok. 60 proc. spożycia alkoholu: pod koniec roku może "osiągniemy" już 70 proc., a per capita będzie to około 12 litrów czystego spirytusu (łącznie z noworodkami) - głównie dzięki "uwalaniu się" piwem przez ogłupiałą nieróbstwem i zdalnym czyli brakiem nauczania przez młodzież. Jak słusznie zauważył jeden ze znanych artystów polskich scen kabaretowych, "na trzeźwo to już tu żyć się nie da."
Prawdopodobny plan przymuszania nas lockdownem do masowych szczepień weźmie w łeb, bo podziemie gospodarcze w "branżach zakazanych" będzie prędzej czy później musiało być zalegalizowane i wyjdzie na powierzchnię partactwo prawne resortu zdrowia nie tylko dotyczące podatku cukrowego, lecz również zakazów prowadzenia działalności w ramach owego lockdownu.
Zresztą do likwidacji obowiązujących tu absurdów namawiają już nawet zwolennicy obecnej władzy, których w polskim biznesie nie było wcale tak mało. Lockdown w naszym wydaniu likwiduje tylko spolonizowane sektory gospodarki oszczędzając - jak zawsze - firmy naszych dwóch "strategicznych partnerów" czyli amerykańskie i niemieckie. Od dawna formułowane są podejrzenia, że lobby, które rządzi owym lockdownem, działa od początku na szkodę obecnej większości parlamentarnej; nie byłbym zaskoczony, gdyby w tym towarzystwie znaleźliby się ludzie nie tylko powiązani z producentami szczepionek, lecz również zwykli "kodziarze", którzy jeszcze niedawno piętnowali "naruszenia praworządności przez rządy PiS". Przecież cała opozycja wciąż namawia do rozszerzenia zakresu lockdownu, czyli do ostatecznego wykończenia polskiego sektora w gospodarce.
Gdy w tym sporze faktycznie zwycięży Antypis, zakazy prowadzenia działalności będą przedłużane do wiosny, jedyną "nadzieją budżetu" będzie zwiększenie spożycia tradycyjnych papierosów oraz pijaństwa przez zdołowaną nieróbstwem dziatwę i młodzież. Do tego grona mogę dołączyć również nietrzeźwych dziadersów, ale ich możliwości konsumpcyjne są jednak dużo skromniejsze. Ale dzięki używkom zasypane zostaną podziały pokoleniowe powstałe w trakcie strajku kobiet. Wiem, to już nie ironia, to prawie szyderstwo. Ale szlak trafia nie tylko mnie gdy widzimy, że ktoś (kto?) szkodzi nie tylko obywatelom ale nam wszystkim jako zbiorowości.
Witold Modzelewski
Instytut Studiów Podatkowych
***