Rząd musi zdecydować w sprawie testu przedsiębiorcy
Mimo zapewnień, że testu przedsiębiorcy nie będzie, zmiany przepisów są wciąż przygotowywane - pisze w poniedziałkowym wydaniu dziennik "Rzeczpospolita".
"W tym samym czasie, gdy Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii, zapewniała w mediach, że żadnych zmian legislacyjnych wprowadzających groźny test przedsiębiorcy nie będzie, Leszek Skiba, wiceminister finansów, pytany o to przez przedstawicieli biznesu na forum Rady Dialogu Społecznego potwierdzał, że rząd pracuje nad taką nowelizacją" - czytamy w "Rz".
Dziennik przytacza wypowiedź Skiby, który w rozmowie z "Rzeczpospolitą" powiedział: - Z pewnością wszelkie zmiany w tym zakresie będą się odbywały w porozumieniu z ministerstwami finansów oraz przedsiębiorczości i technologii, a także partnerami społecznymi zasiadającymi w Radzie Dialogu Społecznego.
Według "Rz", rząd prawdopodobnie przestraszył się niezadowolenia wywołanego zapowiedzią takich zmian. "Może się bowiem okazać, że pochopnie przeprowadzony test uderzy w przedsiębiorców z krwi i kości. Na celowniku jest milion mikrofirm. Z planów rządu wynika, że co najmniej 80 tys. testu nie przejdzie" - czytamy.
- - - - -
Żaden test przedsiębiorcy nie jest potrzebny, bo wystarczy przestrzeganie już obowiązującego prawa. Przepisy Kodeksu Pracy są wystarczające do tego by uznać czy ktoś został wypchnięty z etatu na samozatrudnienie czy nie.
Rządowi powinny wystarczyć obecne przepisy!
Rządowy pomysł wprowadzenia testu przedsiębiorcy, po pierwszej fali krytyki, ewoluuje w kierunku zastosowania narzędzi, które miałyby odsiać rzeczywistych przedsiębiorców od tych, którzy zostali wypchnięci z etatów na tzw. samozatrudnienie.
Od początku przeciwniczką testu, który zaproponowało Ministerstwo Finansów, była minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz. Z ostatnich wypowiedzi przedstawicieli resortu finansów wynika, że celem propozycji dotyczących przychodów z działalności gospodarczej ma być ucywilizowanie rynku pracy, a nie cel fiskalny.
Kształt rozwiązań dotyczących możliwości rozpoznawania przychodów z działalności gospodarczej będzie przedmiotem dalszych ustaleń Ministra Finansów z Ministrem Przedsiębiorczości i Technologii, Ministrem Inwestycji i Rozwoju oraz Radą Dialogu Społecznego - poinformował we wtorek rzecznik prasowy ministra finansów Paweł Jurek.
Tymczasem zarówno przedstawiciele związków zawodowych jak i przedsiębiorców uważają, że do tego żadne nowe przepisy nie są potrzebne, bo wystarczy, żeby był przestrzegany Kodeks Pracy, w którym są określone warunki, które decydują o tym czy istnieje rzeczywisty stosunek pracy czy nie.
- Jeśli pracownik został zmuszony przez dotychczasowego pracodawcę do przejścia na jednoosobową działalność gospodarczą, ale nadal robi to samo, to mamy do czynienia z omijaniem prawa i z tym trzeba walczyć - mówi Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".
- Przykładowo w przemyśle stoczniowym mamy sytuację, w której całe spółki funkcjonują w taki sposób, że nie ma w nich pracowników, ale są jednoosobowe działalności gospodarcze.
Przecież jeśli ktoś pracuje na sprzęcie kontrahenta, dla tego samego kontrahenta, a jego praca odbywa się pod nadzorem, to mamy do czynienia z fałszywym samozatrudnieniem - tłumaczy Lewandowski.
Jak dodaje, te sytuacje są szczególnie problematycznie w sytuacji takich branż jak budowlanka gdzie częściej niż w innych dochodzi do wypadków, bo nie ma wówczas ochrony wynikającej z Kodeksu Pracy.
- Od lat toczymy kampanie przeciw śmieciowym formom zatrudnienia, przy czym nie chodzi generalnie o stosowanie umów zlecenie, umów o dzieło czy samozatrudnienie, ale o przypadki, kiedy te legalne umowy stosuje się w sposób niezgodny ze swoim przeznaczeniem - mówi rzecznik prasowy Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".
Podkreśla jednocześnie, że co do zasady każdy człowiek w wolnej gospodarce może swoją aktywność zawodową prowadzić w taki sposób jaki mu pasuje.
Przeciwnikiem dodatkowych kryteriów czy testów, które decydowałyby o tym czy ktoś jest przedsiębiorcą czy nie jest Federacja Przedsiębiorców Polskich.
- Nie trzeba do tego testu przedsiębiorcy, bo mamy do tego art. 22 Kodeksu Pracy, który jasno mówi, że jeżeli są spełnione trzy przesłanki czyli miejsce, czas i nadzór, to mamy do czynienia z umową o pracę. Chodzi więc o potwierdzanie, że kodeks jest kodeksem? Każde rozwiązanie, które przekazuje kompetencje urzędnikom, którzy mogą różnie interpretować te same sytuacje jest złe - podkreśla Marek Kowalski, przewodniczący FPP.
- Wprowadzanie jakichkolwiek dodatkowych kryteriów czy testów na stwierdzanie czy ktoś jest przedsiębiorcom czy nie to pomyłka i rząd powinien się z tego wycofać - dodaje. Jego zdaniem subiektywna ocena urzędnika jest najgorszym z możliwych rozwiązań.
Jak dodaje szef FPP, takie pomysły jak wykorzystywanie do tego JPK (jednolity plik kontrolny) to pomyłka, bo przecież JPK służą do zupełnie innych celów, a do badania czy ktoś powinien być zatrudniony na umowie o pracę czy nie służy Kodek Pracy.
- Jako Federacja chcemy uporządkować rynek pracy i stoimy na stanowisku, że jeśli podstawowe kryteria wynikające z tego kodeksu są spełnione, to powinna być stosowana umowa o pracę - zaznacza.- Prawo ma być jasne i czytelne i wprost określać czy ktoś działa zgodnie z prawem czy nie, a nie może o tym decydować urzędnik - mówi Marek Kowalski.
Jak dodaje, dużo większy problem do rozwiązania dotyczy uporządkowania umów zlecenia i zrównania ich z umowami o pracę jeśli chodzi o oskładkowanie emerytalne. Deklaruje, że to akurat byłby słuszny krok i Federacja Przedsiębiorców Polskich by go poparła.
Monika Krześniak-Sajewicz