Całe życie pod górkę

O sytuacji polskich opiekunek w Niemczech rozmawiamy z dr Agnieszką Satola z Wyższej Szkoły w Fuldzie (Niemcy).

- Dlaczego wybrała Pani jako temat swojej pracy doktorskiej sytuację polskich opiekunek w Niemczech? O Polkach-opiekunkach ukazało się już w Niemczech kilka książek, napisanych zwykle w sensacyjnej tonacji, ale nigdy do tej pory ta tematyka nie stała się podstawą pracy naukowej...

- Początkowo chciałam przeprowadzać badania z mężczyznami, którzy pracują nielegalnie w Niemczech na budowach albo też są pracownikami sezonowymi, zbierają truskawki lub szparagi. W celu nawiązania kontaktu z nimi udałam się do polskiego kościoła, gdzie spotykają się Polacy i Polki po mszy w kawiarni przykościelnej, która jest miejscem wymiany wszelkiego rodzaju informacji i często jedynym miejscem spotkań Polonii. Na miejscu zauważyłam, że w kościele znajduje się bardzo dużo starszych kobiet. Myślałam, że to generacja pań, które przyjechały do Niemiec jeszcze przed 89 rokiem, jako uchodźczynie i do tej pory tutaj przebywają. Okazało się jednak, że większość z nich pracuje nieformalnie, bez jakiejkolwiek umowy o pracę. Od wielu lat są one zatrudniane jako opiekunki osób starszych oraz pomoce domowe. Zainteresowało mnie dlaczego panie w wieku 50-60 lat, udają się do obcego kraju i wykonują tak ciężką pracę, jaką jest opieka nad osobami starszymi, zamiast odpoczywać na emeryturze po przepracowanych latach. Okazało się, że nie ma żadnych badań dotyczących tej grupy wiekowej. Dlatego w ramach moich badań postanowiłam przeprowadzić wywiady biograficzne z kobietami, które pracują tygodniami czy miesiącami jako opiekunki osób starszych, mieszkają z nimi w jednym mieszkaniu lub domu i są do dyspozycji swoich pracodawców przez 24 godziny na dobę. Nie mają żadnych umów pisemnych, tylko ustne. Zarówno zadania, jak i czas pracy opiekunek nie są wyraznie określone, nie ma więc wyznaczonej granicy między czasem pracy a czasem wolnym. Zarobki wynoszą najczęściej do 1.200 euro miesięcznie, co biorąc pod uwagę czas gotowości do pracy, wychodzi około 3 euro na godzinę.

Reklama

- Mówi się o 100 tysiącach Polek pracujących w Niemczech jako opiekunki osób starszych. Czy ktoś je policzył, czy to w ogóle możliwe, skoro powszechnie wiadomo, że zdecydowana większość nadal pracuje nielegalnie?

- Szacunki są zróżnicowane. Federacja Niemieckich Związków Zawodowych mówi o 300.000 kobiet z Europy Wschodniej, które pracują w Niemczech nieoficjalnie. Jaką część tego stanowią polskie kobiety, ciężko jest powiedzieć, gdyż nie ma żadnych danych statystycznych. Osoby te najczęściej nie są nigdzie zameldowane ani zarejestrowane w Urzędzie Pracy.

- Spośród naszych rodaczek, kto głównie wybiera tego rodzaju pracę, czy mają wykształcenie, jakie, z jakich pochodzą regionów, jakie okoliczności powodują, że opuszczają rodziny i pracują za granicą?

- Jak wynika z przeprowadzonych przeze mnie wywiadów, wieloletnich obserwacji i rozmów nieformalnych, większą część stanowią panie: z małych miasteczek albo ze wsi. Większość z nich pochodzi z zachodniej części Polski. Oczywiście jednym z ważnych motywów są problemy finansowe, będące konsekwencją transformacji ustrojowej w Polsce - wiele z nich nie jest w stanie utrzymać się z emerytury lub renty, a świadczenia społeczne są niewystarczające. Kobiety w moich badaniach często podkreślały, że czują się poszkodowane ze strony państwa za "wyjazd na poniewierkę", ale również za to, że muszą podejmować w czasach kryzysu tak męczącą fizycznie i psychicznie pracę. A przecież jeszcze przed dwudziestu laty emigrowali przede wszystkim mężczyźni - w dzisiejszych czasach jest coraz więcej kobiet, które podejmują ryzyko wyjazdu do pracy za granicą. Biorąc odpowiedzialność za rodzinę na swoje barki kobiety te stają się niejako bohaterkami: nie poddają się sytuacji i nie narzekają, tylko starają się znaleźć rozwiązanie własnych problemów. W ten sposób podejmowana przez nie za granicą praca jest kontynuacją tradycyjnej roli kobiety, do której należy troska o innych, opieka, praca emocjonalna i wykonywanie obowiązków domowych. Jak wynika z moich badań wiele polskich kobiet ma ambiwalentny stosunek do tych normatywnych zobowiązań: nie chcą być postrzegane wyłącznie przez pryzmat bycia matką, żoną, czy gospodynią domową. To właśnie migracja jest przerwaniem tej tradycyjnej roli kobiety w Polsce: migrując, przejmują one tradycyjna rolę męską, żywiciela rodziny, stając się w sensie finansowym jej głową. Przez to wydobywają się często z relacji zależności finansowej i emocjonalnej w związkach partnerskich i zachodzą u nich procesy emancypacji.

- Jak wynika z Pani badań, Polki pracują nielegalnie, bo tak im wygodniej czy łatwiej zaistnieć na niemieckim rynku? Czy też po prostu nie mają wyboru?

- Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Z jednej strony Polacy od 1 maja 2011 roku mogą być zatrudniani legalnie, ale podpisanie umowy z niemiecką rodziną przez pracownice z Polski oznaczałoby, że może ona pracować najwyżej 38,5 godziny tygodniowo, gdyż w niemieckim prawie pracy nie ma oficjalnie takiej formy jak praca 24 h na dobę. Jeśli ktoś potrzebuje całodobową opiekę, to musi zatrudnić kilka opiekunek, co kosztuje kilka tysięcy euro. Dlatego przede wszystkim, ze względów finansowych, polskie kobiety nie są zatrudniane legalnie.

- Problem nielegalnego zatrudniania opiekunek istnieje w Niemczech od lat. Czy naprawdę nie ma sposobu na to, aby w końcu ucywilizować i ten sektor pracy? Np. w Belgii rząd dokłada rodzinom na koszty ubezpieczenia dla pomocy domowych i opiekunek, dzięki czemu kwestia nielegalnej pracy w belgijskich domach niemal przestała istnieć. Bogate Niemcy też chyba byłoby stać na takie rozwiązanie?

- Praca nielegalna jest nie tylko problemem niemieckim. Wraz z pojawiająca się coraz większą liczbą osób starszych, zapotrzebowanie na opiekunki w Niemczech wzrasta i mówi się o wysokich kosztach, które państwo nie jest w tym momencie samo ponieść. Do tego brakuje opiekunek, gdyż praca w opiece nie jest w Niemczech ani zajęciem prestiżowym, ani dobrze płatnym. W polityce nie mówi się o tym. A przecież zatrudnianie nielegalne jest wynikiem niewłaściwej polityki i "alternatywnym rozwiązaniem" dla niewydolnego systemu opiekuńczego w Niemczech. Szuka się rozwiązań związanych z opieką stacjonarną umieszczając osoby starsze w domach opieki, podczas gdy większość chce pozostać w znanym otoczeniu, czyli w domu.

- Na podstawie przeprowadzonych przez Panią rozmów, jak można ocenić samopoczucie Polek, które pracują w niemieckich domach. Czy są zadowolone z zarobków, z warunków pracy, czy czują się doceniane?

 - Większość kobiet porównuje swoje zarobki z zarobkami w Polsce odnosząc się do ich ciężkiej sytuacji materialnej sprzed migracji. To porównanie pomaga im zredukować cierpienie z powodu wykonywania ciężkiej, ważnej, ale właśnie często niedocenianej pracy.Doskonale widać to na przykładzie umów, jakie zawierają one z pracodawcami. Wraz z podjęciem pracy polskie opiekunki przejmują samodzielnie odpowiedzialność za obcą osobę będącą w ciężkim stanie zdrowotnym. Poprzez wspólne zamieszkiwanie z klientami i brak uregulowań prawnych stosunku pracy, ani czas pracy ani zakres obowiązków nie jest określony. Polskie pracownice przebywają wiec z klientami miesiącami czy nawet latami: poznając ich potrzeby i potrafiąc je zaspokoić stają się poprzez to idealnymi opiekunkami. Taki "full-service" nie jest oferowany nigdzie na rynku pracy. Nawet, jeśli układy z pracodawcą mają charakter rodzinny i panie czują się akceptowane, nie można zapominać o tym, że w dalszym ciągu są w pracy. To narzucanie układów rodzinnych ze strony pracodawców prowadzi do stopniowego poszerzania zakresu obowiązków w ramach "przysług dla rodziny". W ten sposób kobiety te są zmuszane do wykonywania dodatkowych zadań, które nie mają nic wspólnego z ich pracą opiekuńczą, co jest jeszcze większym wykorzystaniem kobiet w ramach tego nieformalnego stosunku pracy. Niepewność, brak wystarczającej znajomości języka, potrzeby materialne, powodują, że panie boją się często być asertywne i bronić swoich praw. Poza tym, bycie do dyspozycji 24 h na dobę dla obcej osoby powoduje, że kobiety te zwyczajnie nie mają czasu, aby skoncentrować się na własnych potrzebach. Często postrzegane są przez pryzmat ich funkcji zawodowej: są opiekunkami, a nie osobami, które mają swoje potrzeby, słabości, czy zachcianki. W konsekwencji panie ponoszą szkody psychiczne i emocjonalne, pojawiają się uczucia złości, duszności, ciasnoty emocjonalnej oraz poczucie straconego czasu - czasu przeznaczonego dla innych - , w którym nie mogły być realizowane ich własne projekty życiowe.

- W tej pracy na pewno zdarzają się nieporozumienia i konflikty. Jak radzą sobie z nimi polskie opiekunki? Czy wiedzą gdzie się zwrócić o pomoc? A może w ogóle nie walczą o swoje prawa, bo pracują nielegalnie?

- Na szczęście ta sytuacja polepsza się. Jest coraz więcej kobiet, które zwracają się o pomoc do biur Niemieckich Związków Zawodowych -. Faire Mobilität i MigrAr, które prowadzą znakomite poradnictwo prawne w zakresie praca pracy oraz udzielają wsparcia psychologicznego w tej dziedzinie. Większość kobiet zwraca się jednakże o pomoc do swoich koleżanek-opiekunek, które pracują w podobnych warunkach. Ostatnio w Szwajcarii organizują się polskie opiekunki i same walczą o swoje prawa, prawa pracownicze. Dobrze by było, gdyby i w Niemczech powstała tego typu forma samoorganizacji, którą wspierałyby również związki zawodowe.

- Pojawia się coraz więcej agencji, polskich i niemieckich, które pośredniczą w załatwianiu pracy w charakterze opiekunki. Może to jest jakiś sposób na normalizację w tej branży?

- Problem polega na tym - i o tym się nie mówi - że polsko-niemieckie agencje pośrednictwa pracy często wykorzystują luki prawne między dwoma krajami. Panie są zatrudniane na umowę-zlecenie w Polsce i wysyłane na tzw. delegacje za granicę. Zazwyczaj dostają około 1.000 euro netto za miesiąc. Według niemieckiego prawa pracy osoby, które są wysyłane za granicę (tzw. Entsendung) powinny dostać minimalną stawkę za godzinę. Od 1 stycznia 2010 stawka minimalna w branży opiekuńczej wynosi 8 euro/h w Niemczech Wschodnich i 9 euro/h w Niemczech Zachodnich. Poza tym kobiety często mają w umowach zakaz wypowiedzenia umowy o prace np. przez pierwsze dwa miesiące. Ale jeśli rozwiążą stosunek pracy, to są zmuszane do zapłacenia kary za ten czas. Tymczasem warunki pracy często nie są adekwatne do rzeczywistości, o czym wspomniałam wcześniej. Niestety opiekunki rzadko decydują się na podanie agencji do sądu, choć chciałabym je do tego gorąco zmotywować. Poradnictwo i wsparcie w tym kierunku prowadzą związki zawodowe w Niemczech. Niestety, ze strony władz państwa polskiego obserwuję postawę obojętną, a nawet ciche przyzwolenie na tego typu sytuację, gdyż polskie kobiety swoją ciężką pracą ratują budżet państwa polskiego wysyłając rodzinom pozostającym w domu pieniądze.

- Jak według Pani będzie rozwijać się sytuacja w branży opiekuńczej w Niemczech w kolejnych latach? Czy będzie rosło zapotrzebowanie na tego rodzaju usługi, czy można spodziewać się korzystnych zmian legislacyjnych, czy np. w związku z wprowadzeniem płacy minimalnej (8,5 euro/h od 2015 roku) wzrosną także zarobki opiekunek?

- W branży opiekuńczej jest już od kilku lat płaca minimalna, co niestety nie przekłada się na zarobki osób, które pracują w Niemczech nieregularnie.

- Gdyby miała Pani doradzić koleżance z Polski, która chce podjąć pracę nad Renem jako opiekunka, jakie powinna poczynić pierwsze kroki, jak znaleźć pierwszych podopiecznych, czego się wystrzegać, aby potem nie żałować podjętej decyzji?

- Absolutnie nie polecam pracy nielegalnej.

pytania zadawał: Zbigniew Greźlikowski

Praca i nauka za granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »