Nie będzie dramatu na budowach. Branży nie będzie potrzeba tylu pracowników
Prognozuje się, że luka kadrowa w branży budowlanej wynosi ok. 150 tys. osób. To efekt wojny na terytorium Ukrainy i odpływu mężczyzn, którzy zamiast budować w Polsce, walczą o swoją ojczyznę. Sektor będzie się zmagał z problemami, na które wpływa luka kadrowa oraz niestabilna sytuacja związana z dostępnością i cenami materiałów. To obniża skłonność do podejmowania ryzyka wśród podmiotów z branży. Jednak w perspektywie długoterminowej będzie to impuls do zmian. Zyska prefabrykacja, firmy mocniej postawią na automatyzację, co zmniejszy zapotrzebowanie na pracowników.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!
Jak to najczęściej bywa w ciężkich czasach, najtrudniej mają średnie i mniejsze firmy. Te największe sobie poradzą, bo choć dotyka je aktualna sytuacja związana z rosnącymi cenami materiałów, utrudnieniami w łańcuchach dostaw czy brakiem pracowników, ich los nie jest zagrożony. W Polsce nadal będzie się dużo budowało, choć pewnie nieco inaczej niż dotychczas. Dodatkowo, w perspektywie pojawia się szansa na zlecenia związane z odbudową Ukrainy, gdy ustaną tam działania wojenne.
Od momentu wybuchu wojny na terytorium Ukrainy granicę z Polską przekroczyło ponad 3,4 mln uchodźców. Ponad 1,3 mln przekroczyło granicę w drugą stronę, z czego 150 tys. wyjechało w pierwszych dniach i tygodniach agresji Rosji. Byli to mężczyźni, którzy porzucili pracę m.in. na polskich budowach i w firmach transportowych, żeby walczyć o swój kraj. Na ich miejsce napłynęły kobiety z dziećmi, które akurat w tych sektorach raczej nie wypełnią wakatów.
Z analizy nadanych numerów PESEL wynika, że zaledwie 4,5 proc. uchodźców to mężczyźni w wieku produkcyjnym. Zatem z ponad miliona osób, które zdobyły PESEL to niecałe 50 tys. osób. Wiemy, że nie wszyscy z nich wejdą na rynek pracy, nie wszyscy będą też szukali pracy w budowlance, a nawet jeżeli tak by się stało, to luka w tym sektorze i tak jest dużo większa. To rodzi ogromne problemy dla budowlanki, choć warto podkreślić, że w przypadku budownictwa komercyjnego, projekty, które się już rozpoczęły, nie są zagrożone. Firmy narzekają na rosnące ceny materiałów i brak ludzi do pracy, ale wiedzą, że są w stanie "dowieźć" inwestycje do końca. Najczęściej w takich przypadkach materiały zostały odpowiednio wcześniej zabezpieczone, a mniejsza liczba pracowników spowoduje, że prace będą postępowały wolniej, ale i tak się zakończą. Zwłaszcza, że w przypadku większości firm pracownicy z Ukrainy stanowili kilkanaście procent załogi, a nie jej większość czy całość.
Niestabilna sytuacja powoduje, że widać aktualnie w firmach dużo mniejszą skłonność do podejmowania ryzyka. Wcześniej na rynku dominowała formuła "design and build", gdzie z góry określało się wartość robót budowlanych. Teraz firmy obawiają się tego modelu i wolą zabezpieczyć swoją sytuację na wypadek znaczącego wzrostu cen materiałów budowlanych. Nie zawsze jest to możliwe, co powoduje, że w przetargach, w których zapytania trafiają do kilkunastu firm, oferty składają ostatecznie dwa lub trzy podmioty. Trzeba jednak pamiętać, że firmy, które żyją z wykonywania robót budowlanych nie mogą nagle zaprzestać działalności. Niemniej niepewność co do cen materiałów i dostępności pracowników powoduje, że zainteresowanie poszczególnymi projektami budowlanymi czy przetargami jest dużo mniejsze niż wcześniej.
Branża budowlana, która zmaga się z niedoborem rąk do pracy, będzie musiała znaleźć rozwiązanie tego problemu. Z jednej strony, może wybrać zwiększanie wynagrodzeń, z drugiej zaś otwarcie się na pracowników z innych krajów, takich jak m.in. Uzbekistan, Gruzja, Indie czy Wietnam. Są to jednak rozwiązania krótkoterminowe. W dłuższej perspektywie spodziewam się, że nasz rynek budowlany skupi się mocniej na prefabrykacji. Na rynku budowlanym obserwowany jest stały wzrost zainteresowania tą technologią, której niewątpliwą zaletą jest szybkość budowy. Od przysłowiowego wbicia łopaty, prefabrykowany budynek można postawić w kilka dni. Większość prac odbywa się w fabryce, co powoduje, że na budowie potrzeba mniej osób. Wymaga to jednak zmiany całej metodologii prowadzenia robót budowlanych w Polsce, która teraz jest bardzo tradycyjna.
Podobnie należy się spodziewać przyspieszającej automatyzacji. Z "Barometru Polskiego Rynku Pracy 2022" Personnel Service wynika, że 14 proc. przedsiębiorstw budowlanych aktualnie ją wdraża, a 23 proc. planuje to w przyszłości. Dodatkowo, co czwarta firma z tego sektora jest przekonana, że automatyzacja przyczyni się do zmniejszenia poziomu zatrudnienia.
Krzysztof Koziar, szef działu doradztwa budowlanego w CBRE
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zobacz również: