Niemcy. Płaca minimalna wzrośnie do 12 euro
Od października płaca minimalna w Niemczech wzrośnie do 12 euro. Dla wielu osób oznacza to wzrost wynagrodzenia o 22 procent.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!
Niemiecki parlament uchwalił w piątek (3.5.2022) podwyżkę płacy minimalnej od 1 października do 12 euro za godzinę. Obecnie płaca minimalna wynosi 9,82 euro. W lipcu wzrośnie ona do 10,45 euro.
Za przyjęciem nowej ustawy głosowały partie koalicji rządowej - SPD, Zieloni i FDP oraz opozycyjna partia Lewica. Chadeckie CDU i CSU oraz populistyczna AfD wstrzymały się od głosu.
Płaca minimalna obowiązuje w Niemczech od stycznia 2015 r. i od tego czasu systematycznie wzrasta. Zwykle jej podwyżkę negocjuje się w komisji złożonej z przedstawicieli pracodawców i związków zawodowych. Po uchwalonej teraz październikowej podwyżce komisja ds. płacy minimalnej ponownie będzie później decydować o wysokości stawek.
Partie opozycyjne krytykują ingerencję państwa w poziom płacy minimalnej. Prezes Związku Zawodowego Rolników Joachim Rukwied wezwał do wprowadzenia jednolitego poziomu płacy minimalnej w całej Europie, "w przeciwnym razie produkcja będzie migrować do innych krajów" - powiedział gazecie "Neue Osnabruecker Zeitung".
Także opozycyjni chadecy z CDU i CSU krytykują interwencję państwa. Wiceszef klubu poselskiego chadeków w Bundestagu Herrmann Groehe zaznaczył, że opowiada się on za podniesieniem płacy minimalnej, ale jest przeciwny osłabianiu partnerów społecznych. Przewodniczący grupy pracowników w CDU/CSU, Axel Knoerig, krytykował z kolei, że minister pracy Hubertus Heil pozbawia uprawnień komisję ds. płacy minimalnej.
Minister Heil broni uchwalonej podwyżki. Socjaldemokrata powiedział, że ci, którzy do tej pory według stawki minimalnej otrzymywali 1700 euro za pracę w pełnym wymiarze godzin, od października będą zarabiać 2100 euro. W obliczu obecnego wzrostu cen będzie to dla wielu zauważalna poprawa.
Jak stwierdził Heil, dla około sześciu milionów ludzi jest to "prawdopodobnie największy skok płacowy w ich życiu - o 22 procent". Najbardziej na podwyżce skorzystają kobiety i mieszkańcy wschodnich Niemiec - zaznaczył.
"Suedwest Presse" konstatuje: "To dobra wiadomość dla sześciu milionów osób, które obecnie zarabiają mniej niż dwanaście euro na godzinę. A jednak pozostaje gorzki posmak. Ponieważ to nie "gospodarka" musi płacić za usługi, które obecnie stają się coraz droższe, lecz my wszyscy. Negocjowanie podwyżek nie leży już w gestii pracodawców i pracowników, ale to politycy mogą w każdej chwili zdecydować, czy uważają podwyżkę za konieczną. Poszczególne partie mogą wykorzystywać to do prowadzenia kampanii wyborczych i lekcja z ostatniej kampanii wyborczej brzmi: to działa".
"Minister Heil od dłuższego czasu podtrzymuje perspektywę dalszych ulg" - pisze "Stuttgarter Zeitung". I stwierdza, że nie może być inaczej, ze względu na duży i uporczywy wzrost cen. "Tym bardziej niepokojące jest to, że koalicja rządowa SPD, Zielonych i FDP okazuje się bezradna i nieobliczalna" - uważa komentator. Nagle Hubertus Heil (minister pracy) mówi o potrzebie wprowadzenia tzw. dodatku klimatycznego (dla osób gorzej zarabiających - red.)" już w 2023 roku. Głupio tylko, że nikt nie wie, jak państwo mogłoby sobie poradzić z tą płatnością. "Nawet jeśli zaangażowani są pracodawcy, fundusze emerytalne i urzędy pracy, jedno jest pewne: do 2023 roku nie wpłyną żadne pieniądze" - czytamy.
Według "Oldenburgische Volkszeitung" ministrowie z SPD byli dotąd odpowiedzialni za awarie, nieszczęścia i wypadki. "Minister obrony od tygodni jest w defensywie, minister zdrowia rozczarował chaotycznym sprawowaniem urzędu. Natomiast Hubertus Heil w dużej mierze pod lupą opinii publicznej wytrwale dąży do osiągnięcia swoich celów" - stwierdza dziennik i dodaje, że "Heil korzysta z faktu, że był jedynym ministrem wielkiej koalicji (SPD-CCU - red.), któremu pozwolono dalej pozostać na stanowisku". W przypadku ustawy o łańcuchu dostaw udało mu się pokonać opór przedsiębiorstw. Chwalona jest także jego propozycja wprowadzenia dodatku klimatycznego. "Kontynuacja jest tym, czego obecnie brakuje wielu ministerstwom, ale nie Heilowi" - komentuje gazeta.
"Dla wielu osób najpilniejszym obecnie pytaniem społecznym jest: czy moje pieniądze jeszcze wystarczą"? - uważa "Nordbayerischer Kurier". "Oczywiście, obawy te nie pozostały niezauważone w Berlinie i dlatego właśnie forsowany przez Scholza sojusz przeciwko inflacji" pojawia się we właściwym czasie. "Przecież wiele można by zyskać, gdyby wzrosły płace i wynagrodzenia, a co za tym idzie - emerytury" - wskazuje dziennik. Ale właśnie tego Scholz nie może wyegzekwować. "O układach zbiorowych decydują wyłącznie partnerzy społeczni. Zaproszenie Scholza do rozmów jest więc prawdziwym wyzwaniem. W przypadku braku rezultatu, cena polityczna będzie ogromna" - czytamy.
(DPA, AFP/dom), Redakcja Polska Deutsche Welle
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Zobacz również: