Polska ma najniższe bezrobocie od dekad. To jednak nie koniec problemów

5 proc. - tyle wynosi stopa bezrobocia w Polsce według Głównego Urzędu Statystycznego. To wynik najniższy od ponad 30 lat, jednak, jak wskazują eksperci, może być to wartość graniczna, tym bardziej, że spodziewany jest niewielki wzrost. Problemem jednak pozostaje czas szukania pracy - choć bezrobocie spadło, bezrobotni szukają zatrudnienia dłużej niż wynikałoby to z matematycznego rachunku.

Z danych GUS wynika, że stopa bezrobocia rejestrowanego w Polsce utrzymuje się od lipca na poziomie 5 proc. Ostatni raz niższy poziom - 4,5 proc. - odnotowano w sierpniu 1990 roku.

Po publikacji ostatniego odczytu GUS analitycy PKO BP wskazywali, że choć "popyt na pracę pozostaje ograniczony, sytuacja na rynku pracy wciąż pozostaje korzystna".

Bezrobocie może wzrosnąć, ale niewiele

Obecnie w urzędach pracy jest zarejestrowanych jest 776 tys. bezrobotnych - to najmniej w historii. Tym samym stopa bezrobocia pozostaje historycznie niska. Bezrobocie w Polsce jest jednym z najniższych w Unii Europejskiej. Tak niski poziom oznacza, że wśród bezrobotnych znajdują się przede wszystkim osoby będące w trakcie zmiany pracy. Osiągnięcie niższego poziomu jest trudne ze względu na naturalną rotację pracowników na rynku pracy - mówi Interii Dawid Sułkowski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, prognozując przyszłoroczne poziomy stopy bezrobocia zbliżone do tegorocznych.

Reklama

Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg przekazała w październiku, że w kolejnych miesiącach możemy spodziewać się niewielkiego wzrostu poziomu bezrobocia ze względu na zakończenie części prac sezonowych.

- W kolejnych miesiącach możemy spodziewać się nieznacznego wzrostu stopy bezrobocia, co jest typową tendencją o tej porze roku, związaną z zakończeniem części prac sezonowych. Oczekujemy jednak, że skala tego wzrostu będzie ograniczona do ok. 0,2 pkt proc. do końca roku. W dłuższym horyzoncie stopa procentowa będzie relatywnie stabilna, a jej dalszy spadek będzie ograniczany przez niekorzystne trendy demograficzne, w szczególności starzenie się społeczeństwa. Słabszy napływ pracowników migracyjnych będzie z kolei wzmacniać napięcia wynikające z niedostatecznej podaży pracy, ograniczając potencjał do wzrostu stopy bezrobocia - komentuje Anna Wojtyniak, ekonomistka PKO BP. 

Z kolei Anna Skowrońska z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości podkreśla, że "stopa bezrobocia zależy od wielu czynników, którymi można do pewnego stopnia sterować". Wymienia tu np. obniżkę stóp procentowych czy likwidację barier rynku pracy. 

- Trzeba jednak pamiętać, że gospodarka jest systemem naczyń połączonych, a niższa wartość stopy bezrobocia nie jest celem samym w sobie. Warto raczej zastanowić się, jaki poziom bezrobocia byłby najkorzystniejszy i stymulujący polską gospodarkę. 5 proc. wydaje się obecnie wartością bliską optymalnej, choć wielu przedsiębiorców ucieszyłoby się gdyby wzrosła - zwraca uwagę ekspertka. 

Sytuacja jest dobra... ale nie do końca

Magdalena Smyk-Szymańska, ekonomistka z ośrodka badawczego GRAPE zwraca jednak uwagę, że patrzenie wyłącznie na stopę bezrobocia rejestrowanego może nieco zaburzać ocenę sytuacji. 

- Uwzględnia ona jedynie osoby zarejestrowane w urzędach pracy, a nie te faktycznie pracy poszukujące. Nie ma przymusu rejestracji w urzędzie, a same urzędy nie mają zasobów, żeby efektywnie poszukiwać ofert pracy. Dlatego osoby bezrobotne najczęściej poszukują jej na własną rękę. Rejestr uwzględnia więc te osoby, które dobrowolnie się do niego zgłosiły - np. w celu uzyskania zasiłku dla osób bezrobotnych. Przez to w rejestrze mogą pojawiać się osoby, które pracy wcale nie szukają, a nie trafiają do niego naprawdę poszukujący - podkreśla ekspertka. 

Jej zdaniem lepszym miernikiem liczby osób realnie poszukujących pracy jest stopa bezrobocia wg. Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności. A ta w II kw. 2023 r. wyniosła w Polsce 2,6 proc.

- Dane z badania BAEL pokazują jednak inny, tym razem znacznie mniej pozytywny obraz rynku pracy. Przy rekordowo niskim bezrobociu poszukiwanie pracy trwa średnio prawie 9 miesięcy. Dla porównania 20 lat temu, przy stopie bezrobocia na poziomie 20 proc., trwało 14 miesięcy. Stopa bezrobocia jest więc czterokrotnie niższa, ale czas szukania pracy skrócił się zaledwie o 5 miesięcy. To pokazuje, że mniejsze znaczenie może mieć to, czy stopa bezrobocia wynosi 3 proc. czy 5 proc., skoro osoby bezrobotne i tak muszą szukać nowego zajęcia miesiącami - podkreśla nasza rozmówczyni.

Polski rynek pracy boryka się z problemami

Pytani o największe wyzwania dla polskiego rynku pracy eksperci wskazują w zasadzie cały ich wachlarz. Dr Smyk-Szymańska wymienia tu brak systemowego, powszechnego i skutecznego pośrednictwa pracy, niedopasowanie kwalifikacji do potrzeb rynku pracy czy - w kontekście rodziców - brak ogólnodostępnej systemowej opieki dla najmłodszych dzieci.

- W uproszczeniu można powiedzieć, że kształcimy się w zawodach nie tych, co trzeba, i nie tam, gdzie trzeba. A wraz z rozwojem technologii ten problem będzie się jeszcze pogłębiał. Brak skutecznego doradztwa zawodowego nie pomaga. (...) (Rodzice - red.) nie mogą podjąć pracy, bo albo nie mają z kim lub gdzie zostawić dzieci, albo ich na to nie stać. Potencjalne wynagrodzenie nie rekompensuje kosztów opieki nad dziećmi i dojazdu do pracy. Brak transportu publicznego to zresztą kolejna bariera, nie tylko dla kobiet, także dla mężczyzn, szczególnie dotkliwa w mniejszych ośrodkach, bardzo utrudniająca podjęcie pracy poza miejscem zamieszkania - tłumaczy.

Na wyzwanie związane z rozwojem technologicznym zwraca uwagę przedstawicielka PARP.

- W ostatnich miesiącach sztuczna inteligencja, w szczególności debiut programu ChatGPT, błyskawicznie rewolucjonizuje rynek pracy. Wpływ SI w Polsce jest może mniej widoczny niż w krajach bardziej rozwiniętych technologicznie, ale to tylko kwestia czasu. Pokusiłabym się o opinię, że największym wyzwaniem rynku pracy, także polskiego, jest ciągła zmiana i zbyt wolne dostosowywanie się do niej zasobów ludzkich - uważa Skowrońska. 

Demografia nie pomaga polskiemu rynkowi pracy

Jednak największym problemem dla Polski zdaje się być obecna i przyszła sytuacja demograficzna. 

- Firmy mierzą się z niedoborami pracowników. Badania koniunktury GUS wskazują, że najwięcej niedoborów zgłaszają przedsiębiorcy z branży budowniczej. W rezultacie przedsiębiorcy próbują zatrzymywać pracowników w firmach poprzez różne zachęty finansowe. Ewentualny dalszy odpływ pracowników z Ukrainy nie powinien w znaczący sposób wpłynąć na wzrost bezrobocia w Polsce. Aktualne spowolnienie gospodarcze zmniejszyło jednak liczbę nowych ofert pracy - we wrześniu w urzędach pracy zarejestrowano ich o 7,9 proc. mniej niż rok temu. Taka sytuacja utrudnia wejście na rynek pracy nowym pracownikom - w tym osobom świeżo po studiach - podkreśla ekspert PIE.

Prognozy GUS wskazują, że osób w wieku poprodukcyjnym będzie coraz więcej - wpływ ma na to zarówno wydłużanie się życia społeczeństwa, jak i rekordowo niski odsetek urodzeń. 

Paulina Błaziak

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bezrobocie | stopa bezrobocia | rynek pracy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »