Producenci autoczęści ostrzegają: Możliwe zamknięcie części fabryk
Producenci części motoryzacyjnych obawiają się, że wprowadzenie zakazu sprzedaży nowych aut spalinowych od 2035 r. doprowadzi do zamknięcia niektórych zakładów produkujących autoczęści w kraju. Tym samym Polska może stracić swoją pozycję jednego z kluczowych dostawców komponentów dla producentów aut. Zagrożonych będzie ponad 50 tys. miejsc pracy.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc
- Producentom samochodów jest w zasadzie obojętne, co będą montować na taśmach montażowych w swoich zakładach. Jednak już dla producentów części to jest duży problem. W aucie elektrycznym jest o około jedną trzecią mniej części - mówi Interii Tomasz Bęben, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.
Polska jest dziś zagłębiem producentów części motoryzacyjnych, przy czym zakłady te opierają się w dużej mierze na technologii silnika spalinowego. Bęben informuje, że duża część firm straci rynek.
Rewolucja w motoryzacji będzie prowadziła do zwolnień i zamykania niektórych przedsiębiorstw. - To potwierdzają badania, zagrożonych będzie około 52 tys. miejsc pracy w Polsce. Tyle etatów uzależnionych jest od samych tylko technologii napędów. Nie zrekompensuje ich w pełni rozwój elektromobilności. Nowe miejsca pracy powstaną, ale nie w tym samym czasie, nie w tej samej liczbie i nie w tym samym miejscu - informuje przedstawiciel SDCM.
W zeszłym tygodniu w Parlamencie Europejskim w Strasburgu europosłowie zatwierdzili proponowaną przez Komisję Europejską datę końca sprzedaży samochodów spalinowych i vanów w 2035 r. Głosowanie nie zamyka tematu. Teraz rozpocznie się dyskusja między Komisją Europejską, Parlamentem Europejskim i Radą UE w ramach tzw. trilogu.
- Oczywiście nie spodziewamy się rewolucji, zakładamy, że ten kierunek zostanie utrzymany. Wydaje się, że omawiana kwestia zostanie szybko rozstrzygnięta - mówi Bęben, nie kryjąc jednak obaw związanych ze skutkami tego typu regulacji dla sektora.
- Ktoś może powiedzieć, że do 2035 r. jest dużo czasu, poza tym pozostanie jeszcze rynek wtórny. Fakt, rynek samochodów używanych pozostanie, ale będzie się kurczył. Z kolei dostosowanie zakładów do nowej rzeczywistości nie będzie proste. Inaczej podchodzą do transformacji ogromne światowe koncerny. One mają środki finansowe i odpowiednie zasoby ludzkie, by myśleć o dywersyfikacji swojej oferty. Jednak mniejsze firmy, działające m.in. w Polsce, po dwóch latach pandemii i po wybuchu wojny w Ukrainie dysponują naprawdę ograniczonymi kwotami na inwestycje - tłumaczy dyrektor SDCM.
Czytaj również: Nowe podatki na samochody spalinowe. Czy Polaków nie będzie stać na auta?
Podkreśla, że producenci części nie są przeciwni elektromobilności, starają się aktywnie uczestniczyć w transformacji. Jednak, jego zdaniem, stawianie na jedną technologię wydaje się błędne. Zmniejszy się konkurencyjność rynku, kierowcy zostaną pozbawieni możliwości wyboru. - Trzeba też pamiętać, że nie ma wystarczającej infrastruktury, jeśli chodzi o stacje ładowania. Szczególnie Polska ma tu duże zaległości. Również sieć przesyłowa nie jest dostosowana do takich zmian - podkreśla Bęben.
Zwraca również uwagę na koszt zakupu auta elektrycznego. Obecnie nowy spalinowy samochód kosztuje średnio około 150 tys. zł, auta elektryczne są jeszcze droższe. Niewiele osób stać na nowe samochody, bo zarobki Polaków są niższe niż mieszkańców zachodniej Europy. Większość polskich kierowców może sobie pozwolić na wydatki na auto rzędu 20-25 tys. zł. Nie ma też co liczyć na to, że wprowadzenie podatku od samochodów spalinowych (takie zapisy znalazły się w KPO), skłoni Polaków do zakupu nowych aut elektrycznych.
Bęben podkreśla, że wiele milionów Polaków jest wykluczonych komunikacyjnie. Klub Jagielloński oszacował w swoim opracowaniu, że aż 13,8 mln obywateli, zdanych jest wyłącznie na własne środki transportu. Odchodzenie w stosunkowo szybkim tempie od aut spalinowych może pogłębić ten problem. - Boję się, że za kilka lat dojdziemy do punktu, w którym zorientujemy się, że postawienie tylko i wyłącznie na jedną technologię, która ciągle jeszcze ma tak wiele słabych punktów (np. surowce do produkcji baterii) zwyczajnie było błędem - podsumowuje.
Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych reprezentuje 164 największych graczy przemysłu i rynku części motoryzacyjnych generujących obroty o wartości blisko 140 mld zł rocznie, tworzących ponad 330 tys. miejsc pracy.
Czytaj więcej: Zakaz rejestracji samochodów spalinowych, ale nie wszystkich
Także Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów informowało, że decydowanie już teraz o zakazie sprzedaży aut spalinowych od 2035 r. może okazać się błędem. Biorąc po uwagę niepewność, jaka jest na rynkach, podejmowanie decyzji w horyzoncie dłuższym niż dekada jest ryzykowne. Przedstawiciele tej organizacji zastanawiają się, czy do tego czasu będzie wystarczająco rozbudowana infrastruktura ładowania, a także czy dostępne będą surowce do produkcji akumulatorów w odpowiedniej ilości.
- Biorąc pod uwagę zmienność i niepewność, których doświadczamy na całym świecie z dnia na dzień, każda długoterminowa regulacja wykraczająca poza tę dekadę jest przedwczesna na tym etapie. Zamiast tego potrzebny jest przejrzysty przegląd w połowie drogi, aby określić cele na okres po 2030 r. - informuje Oliver Zipse, prezes ACEA i dyrektor generalny BMW.
Pozytywnie do tych planów odnoszą się natomiast organizacje ekologiczne. Rafał Bajczuk z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych podkreśla, że wprowadzenie zakończenia sprzedaży aut spalinowych od 2035 r. to szansa na powstrzymanie zmian klimatu. To również okazja, by uniezależnić się od ropy naftowej i szantażu ze strony eksporterów ropy. - Przyjęcie daty końcowej daje też przewidywalność przemysłowi motoryzacyjnemu, która jest potrzebna do odważnych decyzji inwestycyjnych w elektromobilność, które z kolei poskutkują spadkiem cen samochodów elektrycznych - ocenia Bajczuk.
Monika Borkowska
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zobacz również: