Wielki rynek zaczyna zasysać ludzi do pracy
Jeśli potwierdzą się zapowiedzi i w grudniu 2009 r. rynek pracy w USA stracił tylko tysiąc osób, najgorszy od II wojny kryzys będzie można uznać za zakończony. Oficjalne wyniki podane zostaną 8 stycznia.
Spadek liczby miejsc pracy był w grudniu najmniejszy od początku recesji dwa lata temu. Taki jest wynik ankiety wśród 58 amerykańskich ekonomistów. Grudniowe bezrobocie wynosiłoby w Stanach 10,1 proc., roczne - 9,3 proc. Wzrost z 5,8 proc. notowanych w 2008 r. był rok do roku największy od lat 40. XX wieku. Ekonomiści uważają, że w I połowie 2010 r. bezrobocie może utrzymywać się powyżej 10 proc. Od grudnia 2007 r. pracę straciło w USA 7,2 mln osób. Spadek wynagrodzeń był w tym czasie najwięszy od lat 1944-1945.
Gospodarka USA w III kwartale zwyżkowała rok do roku o 2,2 proc. i był to pierwszy wzrost PKB od ponad roku. Na IV kwartał ekonomiści z JPMorgan Chase i Credit Suisse przewidują 4-proc. zwyżkę. W listopadzie 2009 r. drastycznie skoczyło zatrudnienie tymczasowe - tak dobrze na tym odcinku nie było od pięć lat. To nieomylny sygnał nadchodzącej poprawy na rynku pracy. Idzie to w parze z indeksem produkcji przemysłowej, który w grudniu miał urosnąć do 54 pkt - jeszcze w sierpniu wynosił 50 pkt. Rosnące zamówienia (w październiku 0 0,6 proc., w listopadzie 0,5 proc.) potwierdzają ożywienie. Odzwierciedlają to też giełowe indeksy - S&P 500 od dna 9 marca 2009 r. odbił się o 65 proc. kończąc rok na poziomie 1115,1 pkt.
W końcu roku nastąpiło też wyłączenie rządowej pomocy w obszarze nieruchomości - efektem jest spadek sprzedaży używanych domów w listopadzie o 3 proc. po wzroście o 3,7 proc. w październiku. Podobnie było z wydatkami na projekty budowlane - w listopadzie spadły o 0,5 proc. Potwierdzenie tych zapowiedzi - 5 stycznia.
Krzysztof Mrówka
Czytaj również: