Wszędzie na świecie modlą się o pracowników. Czy 4-dniowy tydzień pracy może być rozwiązaniem?
Pracodawcy coraz bardziej stanowczo mówią do białych kołnierzyków - marsz do biur! Bardzo prawdopodobne jest, że ci ostatni wywalczą sobie jakieś modele pracy hybrydowej. Ale co mają zrobić lekarze, pracownicy służb publicznych czy dostawcy pizzy? Może by tak powszechnie wprowadzić czterodniowy tydzień pracy? Oczywiście za te same pieniądze.
- Pracodawcy na całym świecie znajdują się pod presją braku rąk do pracy
- Sama definicja pracy ewoluuje, pracodawcy z mniejszym lub większym bólem mówią o potrzebie słuchania zatrudnionych
- Obecny reżym, czyli pięciodniowy tydzień pracy ma już blisko 100 lat. Wprowadził go w 1926 roku w swoich fabrykach aut Henry Ford
- Od pewnego czasu rządy lub przedsiębiorstwa zaczęły eksperymenty z czterodniowym tygodniem. Powszechne przekonanie jest takie, że eksperymenty te przynoszą sukcesy
Tak sugerują analizy Światowego Forum Ekonomicznego (WEF), oparte na badaniach globalnej firmy doradczej w zakresie zatrudnienia Manpower. Okazuje się, że pracownicy coraz bardziej powszechnie domagają się większej elastyczności, większej równowagi między życiem zawodowym a prywatnym oraz prawa do wyboru kiedy, gdzie i jak najlepiej mają wykonywać swoją pracę.
A równocześnie - jak pokazują badania Manpower - pracodawcy na całym świecie znajdują się pod presją braku rąk do pracy, a zwłaszcza - mózgów. Firma ta zapytała ponad 40 tys. pracodawców w 40 krajach jak sobie radzą z zatrudnianiem "talentów". Badania wykazały, że radzą sobie kiepsko, a niedostatki ludzi na odpowiednie stanowiska pracy są nienotowane jeszcze w historii.
Przeciętnie - w skali całych badań - na brak talentów narzeka aż 75 proc. badanych przedsiębiorstw w porównaniu do 69 proc. w ubiegłym roku. Najniższy wynik w historii badań Manpower odnotowała w 2009 roku, kiedy na brak talentów utyskiwało zaledwie 30 proc. pytanych.
Gdzie pracodawcy maja najgorzej? Na Tajwanie (88 proc. twierdzących, że pozyskanie "talentów" do pracy jest bardzo trudne), w Portugalii (85 proc.) i w Sinagapurze (84 proc.). Sytuacja pracodawców jest nie do pozazdroszczenia w Chinach (83 proc.), a z bliższych nam krajów - w Rumunii (82 proc.), Francji, Irlandii i w Niemczech (79 proc.). W Polsce na trudności z zatrudnieniem właściwych ludzi na właściwe miejsce narzeka 70 proc. pracodawców, czyli nieco poniżej światowej średniej. Ale jest to znacznie większy odsetek niż np. na Słowacji (56 proc.), czy w Czechach (49 proc.).
Na całym świecie najbardziej brakuje rąk i mózgów do pracy w edukacji, ochronie zdrowia, usługach oraz w administracji publicznej, w sektorze IT i technologii, w przemyśle, bankowości i finansach, sprzedaży hurtowej i detalicznej, restauracjach i hotelach oraz w budownictwie. Czyli w zasadzie wszędzie, choć popandemiczne odbicie różnych sektorów zostało mocno zakłócone i jest bardzo nierównomierne.
Pewne jest jedno - pandemia i okres pracy zdalnej nieprawdopodobnie przyspieszyły zmiany w oczekiwaniach pracowników w stosunku do pracodawców, a tym ostatnim uświadomiły, że oczekiwań pracowników nie da się ignorować, bo oni sami na tej gałęzi siedzą. Sama definicja pracy ewoluuje, pracodawcy z mniejszym lub większym bólem mówią o potrzebie słuchania zatrudnionych, uczenia się i dostosowywania się do ich potrzeb.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Okresy pandemii nie ukształtował natomiast powszechnego konsensusu co do wpływu pracy z domu na produktywność. Współpracujące z WEF Forum IGM z Chicago, które od prawie dekady regularnie sonduje poglądy najlepszych światowych ekspertów ekonomicznych w USA i Europie na aktualne kwestie polityki publicznej, ogłosiło że 32 proc. pytanych autorytetów zgada się z tezą, iż pracownicy, którzy spędzają dwa dni w tygodniu pracując w domu, są bardziej produktywni, 12 proc. nie zgadza się z nią, ale większość (56 proc.) nie ma pewności.
Zdecydowana większość pytanych jest natomiast zdania, że praca z domu poprawia satysfakcję pracowników. Dlatego pracodawcy myślą teraz raczej o różnego rodzaju modelach hybrydowych niż przykuciu pracowników do biurek w "mordorach" na całe pięć dni w tygodniu.
A może zatem lepiej pomyśleć o czterodniowym tygodniu pracy, co zmniejszyłoby mogące tworzyć napięcia różnice pomiędzy białymi kołnierzykami, a tymi, którzy muszą tłoczyć się w zbiorkomie, by zdążyć na szychtę? Łagodzić w ten sposób polaryzację na rynku pracy.
Przypomnijmy, że obecny reżym, czyli pięciodniowy tydzień pracy ma już blisko 100 lat, choć oczywiście nie wszędzie. Wprowadził go w 1926 roku w swoich fabrykach aut Henry Ford. Taśma montażowa umożliwiła tak radykalny skok produktywności, że czas pracy można było skrócić o jeden dzień roboczy. Teraz oczekuje się, że cyfryzacja i automatyzacja pozwolą na kolejny skok produktywności obniżającej się zresztą przez ostatnie dziesięciolecia.
Choć Henry Ford był pionierem wśród pracodawców, w całych USA dopiero w 1938 roku ustawa Fair Labor Standards Act wprowadziła płacę minimalną w wysokości 25 centów za godzinę, 44-godzinny tydzień pracy oraz wynagrodzenie za nadgodziny. Rok później nowelizacja skróciła tydzień pracy do 42 godzin, a w kolejnym roku - do 40 godzin.
Henry Ford proroczo mówił sto lat temu, że pięciodniowy tydzień, podobnie jak ośmiogodzinny dzień pracy to wcale nie są rozwiązania ostateczne. I tak od pewnego czasu rządy lub przedsiębiorstwa zaczęły eksperymenty z czterodniowym tygodniem. Powszechne przekonanie jest takie, że eksperymenty te przynoszą sukcesy. Japoński oddział giganta cyfrowego Microsoft odnotował 40-procentowy wzrost wydajności i zadowolenia pracowników po okresie próbnym.
Czterodniowy tydzień pracy testują nie tylko technologiczni giganci. CNBC podała, że niewielka agencja marketingu żywności i napojów LUX z Edynburga wprowadziła taki model. Miarą jego sukcesu i jednym z wyznaczników wydajności miała być odpowiedź na pytanie - "czy klienci zauważą"? Firma pracowała oczywiście od poniedziałku do piątku, ale pracownicy - na zmiany - pracowali w tygodniu po cztery dni. Firma od początku tego roku zagwarantowała im to w umowach. Co na to klienci? Nie zauważyli.
Cała sprawa polega na tym, że firma Lux zastosowała też inne, znacznie bardziej skomplikowane, softwarowe i elektroniczne narzędzia do mierzenia produktywności pracy. I okazało się, że po wprowadzeniu czterodniowego tygodnia produktywność wzrosła o 24 proc., a zyski o 30 proc.
Próba skrócenia czasu pracy w Islandii w latach 2015-2019 została okrzyknięta "przytłaczającym sukcesem". W rzeczywistości kraj ten wprowadził na stałe zmniejszenie wymiaru godzin pracy dla zatrudnionych w sektorze publicznym od 2021 roku, ale w znacznie mniejszym wymiarze niż planowano, z powodu obaw o pogorszenie jakości usług publicznych. Rząd Japonii nie zmniejszył wprawdzie tygodniowego wymiaru czasu pracy z mocy prawa, ale w czerwcu zeszłego roku zalecił przedsiębiorstwom skrócenie tygodnia pracy. To tylko niektóre przykłady, bo na różnym etapie prowadzone są obecnie eksperymenty np. w Belgii czy w Wielkiej Brytanii.
Nie bez znaczenia dla skracania wymiaru czasu pracy jest jeszcze jeden argument. Międzynarodowy ruch 4 Day Week Global opublikował w zeszłym roku raport, który stwierdza, że przejście na czterodniowy tydzień pracy do 2025 roku może zmniejszyć roczny ślad węglowy Wielkiej Brytanii o 127 ton sześciennych, co odpowiada emisji spalin przez 27 mln samochodów.
Prawdopodobnie na 100-lecie decyzji Henry Forda o skróceniu tygodnia pracy do 40 godzin większość ludzi w większości państw Zachodu będzie pracować po 32 godziny w tygodniu. Ziarno nowej kultury pracy padnie zapewne także na polską glebę. Przedsiębiorstwa powinny już dziś zacząć zastanawiać się, jak się do tego przygotować i jak to wpłynie na ich produktywność.
Jacek Ramotowski
Zobacz również: