Zarobki na kasie w Biedronce i Lidlu mocno wzrosną w 2023 roku
Zapowiedziana przez rząd na 2023 rok rekordowa podwyżka minimalnego wynagrodzenia zaskoczyła przedsiębiorców swoją skalą. Decyzja ma olbrzymie znaczenie dla branży handlowej, ponieważ płace w sklepach zazwyczaj są nieznacznie wyższe od płacy minimalnej lub wręcz jej równe. Oznacza to, że przed nami fala znaczących podwyżek dla sprzedawców-kasjerów - informują wiadomoscihandlowe.pl.
Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów, minimalne wynagrodzenie - obecnie wynoszące 3010 zł brutto - od 1 stycznia 2023 r. wzrośnie do 3490 zł brutto, a od 1 lipca 2023 r. wynosić będzie 3600 zł brutto.
Przekłada się to na średnioroczny wzrost aż o 17,8 proc., znacznie wyższy od zapisanej w projekcie przyszłorocznego budżetu inflacji, którą rząd szacuje na "zaledwie" 9,8 proc.
Wzrost płacy minimalnej najpierw o 480 zł, a następnie jeszcze o 110 zł może okazać się wyzwaniem dla wielu firm z branży handlowej, które lada moment będą się musiały zmierzyć również z prawdopodobnymi drastycznymi podwyżkami innych kosztów, m.in. ogrzewania sklepów czy prądu. Trudno spodziewać się, by przedsiębiorcy dobrowolnie schodzili z marż i rezygnowali z zysków - a zatem oczywistą konsekwencją wzrostu kosztów prowadzenia działalności będzie dalsze podwyższanie cen produktów na sklepowych półkach.
Podwyższenie płacy minimalnej łącznie o 590 zł w przyszłym roku pociągnie za sobą aktualizację pensji pracowników w zasadzie w każdej sieci handlowej oraz - tym bardziej - w sklepach nieusieciowionych. W bieżącym roku u Biedronki i Lidla, czyli dyskontów będących benchmarkiem dla całej reszty rynku, najniższe pensje sprzedawców-kasjerów (tych świeżo po zatrudnieniu, świadczących pracę w sklepach zlokalizowanych poza dużymi miastami), są wyższe od minimalnego wynagrodzenia w kraju o, odpowiednio, 350 zł i 740 zł. Biedronka nie ma zatem wyjścia, będzie musiała podwyższyć w przyszłym roku płace, a trudno spodziewać się, by tą samą drogą nie podążyli Lidl i wszystkie inne sieci handlowe.
Co ciekawe, w ostatnich latach zaobserwować można było trend podwyższania wynagrodzeń pracowników sklepów wolniej niż rosła ustalana przez rząd płaca minimalna. Jeszcze w 2018 r. Biedronka płaciła o 550 zł więcej od minimalnego wynagrodzenia, a w ubiegłym roku różnica zmalała do 450 zł (dziś 350 zł). Z kolei w przypadku Lidla różnica stopniała od 2019 roku o 110 zł (z 850 zł do 740 zł).
W między 2018 a 2022 r. płaca minimalna w Polsce wzrosła o 910 zł brutto. W tym czasie najniższe pensje szeregowych pracowników dyskontów w Biedronce podskoczyły o 810 zł, a najwyższe o 500 zł (przy uwzględnieniu wynagrodzeń zasadniczych oraz "nagrody za brak nieplanowanych nieobecności", bez uwzględnienia ewentualnych premii za realizację celów ustalonych dla załogi sklepów). Natomiast w Lidlu w omawianym okresie najniższe pensje wzrosły mocniej niż płaca minimalna, bo o 950 zł, za to górna granica pensji sprzedawców-kasjerów podskoczyła o 1 tys. zł.
Niewykluczone, że różnica między pensjami najmniej zarabiających w Biedronce i Lidlu kasjerów a minimalnym wynagrodzeniem w kraju w 2023 r. zmniejszy się jeszcze bardziej. Obie wspomniane sieci w najbliższym roku będą miały pewne pole manewru i wcale nie muszą podnieść płac o tyle, o ile podskoczy minimalne wynagrodzenie w kraju. Jedna z opcji to stosunkowo niewielkie podwyżki płac dla najlepiej wynagradzanych dziś pracowników sklepów (tych z dłuższym stażem, pracujących w dużych aglomeracjach), by w ten sposób zrekompensować sobie relatywnie większe podwyżki dla pozostałych kasjerów - tych, którzy obecnie zarabiają najmniej.
Choć znaczące żądania płacowe pracowników w czasach galopującej inflacji nie powinny być zaskoczeniem (przykładowo, w wakacje związkowcy z NSZZ Solidarność domagali się od Biedronki podwyżek rzędu 500 zł netto dla każdego pracownika zatrudnionego na podstawie umowy o pracę), to jednak warto zauważyć, że w przyszłym roku pozycja pracowników na rynku pracy - obecnie bardzo mocna - będzie się osłabiać. Najniższa od 1990 roku stopa bezrobocia (4,9 proc.) po latach spadków niemal na pewno podskoczy w 2023 r. w związku z trudną sytuacją gospodarczą. Sieci handlowe będą liczyły na to, że ich szeregi zostaną zasilone przez pracowników z tych firm, które zbankrutują, gdyż nie poradzą sobie ze wzrostem kosztów oraz przechodzeniem klientów na "tryb oszczędzania".
Jak mogą się kształtować przyszłoroczne pensje w Biedronce i Lidlu? Firmy oczywiście dziś tego nikomu nie zdradzą; prawdopodobnie mogą tego nawet jeszcze nie wiedzieć. W Biedronce co do zasady podwyżki wprowadzane są w styczniu (czasami w kwietniu), a w Lidlu w marcu. Ze względu na wyjątkowe okoliczności - nie pojedynczą, lecz dwukrotną podwyżkę płacy minimalnej w 2023 r. - nie można wykluczyć, że dyskonterzy tym razem odejdą od utartych schematów i również zdecydują się na dwuetapowe wprowadzenie własnych podwyżek.
Przeprowadziliśmy kilka symulacji tego, jak mogą kształtować się zarobki w dwóch największych sieciach handlowych w Polsce w 2023 r. Przeanalizowaliśmy trzy warianty. Pierwszy zakłada, że przyszłoroczne pensje wzrosną dokłanie o tyle, o ile zostały podniesione w obu sieciach w 2022 r. Druga opcja to podwyżki w wysokości pokrywającej się ze styczniowym wzrostem płacy minimalnej. W trzecim wariancie policzyliśmy pensje pracowników sklepów, uwzględniając dwukrotny (styczniowy i lipcowy) wzrost minimalnego wynagrodzenia. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by Biedronka i Lidl zdecydowały się na zupełnie inną skalę podwyżek.
Przypomnijmy, że dziś pensje kasjerów-sprzedawców w Biedronce wynoszą 3460-3800 zł w przypadku nowych pracowników, a 3600-4050 zł dla osób z co najmniej trzyletnim stażem pracy. Z kolei Lidl płaci na start 3750-4600 zł miesięcznie, ale po dwóch latach pracownicy dyskontów niemieckiego operatora mogą liczyć na 4100-5050 zł miesięcznie (wszystkie kwoty brutto).
W najbardziej optymistycznym z przyjętych przez nas wariantów (podwyżki o 590 zł, bo o tyle wzrośnie łącznie w 2023 r. płaca minimalna) najniższe wynagrodzenie kasjera w Biedronce wynieść może w przyszłym roku 4050 zł brutto - to poziom, na jakim kształtuje się obecna górna granica w tej sieci. W Lidlu pracownik początkowo mógłby liczyć na pensję rzędu 4340 zł brutto. Z kolei osoby z kilkuletnim stażem mogłyby zarabiać 4640 zł brutto w Biedronce i nawet 5640 zł brutto w Lidlu. W wariancie pośrednim (podwyżki o 480 zł, bo o tyle wzrośnie w styczniu płaca minimalna), wynagrodzenia byłyby o 110 zł niższe od przed chwilą wskazanych.
Powyższe kwoty mogą wyglądać imponująco na tle tego, jak kształtowały się zarobki w handlu w Polsce jeszcze kilka lat temu. A przynajmniej gdy przymkniemy oko na to, ile wynosiła wtedy, a ile wynosi dzisiaj siła nabywcza pieniądza.
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Sieci wcale nie muszą jednak zdecydować się na tak duże wzrosty wynagrodzeń. Warto zatem spojrzeć także na wariant "minimum", czyli zakładający dokonanie przez Biedronkę i Lidla dokładnie takich podwyżek pensji jak te, które nastąpiły w 2022 r. Przy takich założeniach w Biedronce przyszłoroczne pensje wyniosłyby 3670-4300 zł brutto, a w Lidlu 3950-5300 zł brutto (w zależności od lokalizacji sklepu oraz stażu pracy pracownika).
W nadchodzących miesiącach wzrosty pensji będą jednym z kluczowych wyzwań dla firm z branży handlowej (i nie tylko), choć zapewne nie aż takim, jak wzrosty cen energii. Przedstawiciele sieci już teraz przyznają po cichu, że kto zostanie w tyle z podwyższaniem płac, ten szybko znajdzie się w tarapatach. Nie mają wątpliwości co do tego, że najwięcej problemów ze znaczącym wzrostem wynagrodzenia minimalnego będą mieli właściciele małych, rodzinnych sklepów, zwłaszcza tych z handlu nieusieciowionego. Właściciele takich placówek zazwyczaj płacą pracownikom dokładnie tyle, ile wynosi krajowa płaca minimalna, a zatem będą musieli podnieść w styczniu wynagrodzenia o pełne 480 zł, a pół roku później jeszcze o 110 zł.
PAWEŁ JACHOWSKI