Chętnych do najmu mieszkań będzie przybywać

Polski rynek najmu to ok. 15 proc., podczas gdy w Niemczech w wynajętych mieszkaniach mieszka 50 proc. ludności. Polacy są przywiązani do własności, choć młode pokolenie zaczyna już inaczej podchodzić do tych kwestii. Jest bardziej otwarte na zmiany, mobilne, bardziej zainteresowane najmem. Oferta najmu instytucjonalnego w kraju jest ograniczona, ale się rozwija. Rozwój ten wpływa na rynek mieszkaniowy - popyt ze strony funduszy nakręca wzrost cen nieruchomości.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

- Jesteśmy na początku drogi. W mentalności Polaków własność jest wciąż przewagą. Ale im młodsze pokolenie, tym większym zmianom ulega to podejście. Młodzież zmienia perspektywy rynku deweloperskiego - mówiła podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu Krystyna Wąchała-Malik, członek zarządu, PFR Nieruchomości. Podkreślała, że ludzie są potrzebni tam, gdzie jest praca. Tymczasem własność sprawia, że wiążemy się z miejscem. Ci, którzy wchodzą w dorosłość, zaczynają doceniać zalety mobilności.

Reklama

Uniknąć ukrytych kosztów

Rynek najmu instytucjonalnego jest u nas jeszcze w powijakach. Oferta w tym przypadku wynosi ok. 7,3 tys. mieszkań, podczas gdy w przypadku najmu prywatnego mówimy o ofercie na poziomie 1,2 mln lokali.

Wąchała-Malik zaznaczała, że profesjonalna firma zajmująca się wynajmem ma liczne przewagi nad prywatnym wynajmującym. Utrzymywała, że czynsz w takim przypadku jest niższy, bo nie generuje kosztów ukrytych. Profesjonalnie zarządza nieruchomością, oferuje serwis dostępny 24 godziny na dobę, zwalniając tym samym klienta z dodatkowych kosztów związanych z awariami itp.  

PFR Nieruchomości dysponuje zasobem 4 tys. mieszkań na wynajem. W puli Funduszu Sektora Mieszkań dla Rozwoju wynajętych jest 100 proc. mieszkań, a w ramach Funduszu Mieszkań na Wynajem 95 proc., co - jak tłumaczy prezes - jest związane z potrzebą dokonywania renowacji lokali po odchodzących klientach. Popyt więc jest, ale jak tłumaczyli podczas debaty inni uczestnicy dyskusji, o najmujących trzeba dziś jeszcze zabiegać.

Cenowe szaleństwo

Rynek jest w początkowym stadium rozwoju. To sprawia, że w Polsce pojawia się wiele funduszy inwestujących w mieszkania na wynajem. Popyt na lokale i bez tego jest wysoki. A gdy uwzględnić rozwijający się sektor widać, że podaż nie nadąża z ofertą. To przekłada się na wzrost cen nieruchomości.

- Pojawiły się fundusze kupujące duże pakiety mieszkań choćby we Wrocławiu czy w Warszawie. Te mieszkania wypadają z oferty rynku pierwotnego. To jest dla nas poważny problem. Jeśli oferta mieszkań w Warszawie wynosi 10-12 tys., a prywatny podmiot kupi 1-2 tys. lokali, zaburza to rynek mieszkań pierwotnych, zmniejszając ofertę i generując wzrost cen - informował Tomasz Stoga z Polskiego Związku Firm Deweloperskich. - Mamy problem z odtworzeniem bazy po sprzedanych mieszkaniach, a z drugiej strony mamy niestabilność związaną z galopującymi cenami. Nikt nie wie, po ile będziemy sprzedawali mieszkania za kilka miesięcy - dodał.

Przedstawiciele firm oferujących najem instytucjonalny utrzymywali jednak, że problemem jest niska dostępność gruntów, a nie zakupy funduszy. Przekonywali, że fundusze nie korzystają z bieżącej oferty deweloperskiej, tylko rezerwują sobie przyszłe projekty, przyspieszając ich realizację.

- Nikt nie wyciąga mieszkań z bieżącej oferty. Lokale sprzedają się często jeszcze przed wykopaniem dziury w ziemi. A fundusze zajmujące się najmem są zainteresowane całą inwestycją, nie udziałem w nieruchomości. Nie da się więc kupić czegoś, co jest w bieżące ofercie. Wyciągamy z przyszłej podaży. A nikt przecież nie wie, jaki rynek będzie w przyszłości - argumentował Dariusz Pawlukowicz, członek zarządu, Vantage Development.

Vantage Development to deweloper, który buduje w dużych miastach w Polsce mieszkania na wynajem, ale także na sprzedaż. Akcjonariuszem firmy jest niemiecki podmiot, TAG Beteiligungs und Immobilienverwaltungs.

Specyfika polskiego rynku

Pawlukowicz pytany o przenoszenie doświadczeń związanych z najmem profesjonalnym z rynku niemieckiego na polski podkreślał, że to dwa zupełnie różne przypadki. W całych Niemczech prawie 50 proc. ludzi mieszka w wynajmowanych mieszkaniach, przy czym w dużych miastach odsetek ten wynosi aż 80 proc. - Tam najem jest naturalnym sposobem zaspokajania potrzeb mieszkaniowych, dlatego spółki nie prowadzą wielkiej kampanii marketingowej. To niemieccy klienci czekają na mieszkania, a nie odwrotnie - mówił.

W Polsce jest inaczej. - Nie jest łatwo, nie przebieramy w klientach, choć prowadzimy pewną selekcję. Sprawdzamy kryteria dochodowe, sprawdzamy, czy klientów stać na podpisanie umowy - wskazywał.

W Niemczech największym zainteresowaniem cieszą się mieszkania 3-4 pokojowe, w których rodziny mieszkają przez wiele lat, nawet 10-20. W Polsce klienci podpisują umowy najmu na krótszy czas - roku, dwóch, trzech. Oczywiście część z nich zostaje przedłużonych, ale z reguły jest to ograniczony odcinek czasu. Mieszkaniami na wynajem w Polsce najczęściej są zainteresowani łodzi ludzie w wieku 19-26 lat, którzy nie potrzebują dużych metraży.

Co z mniejszymi miastami?

Na razie fundusze budują mieszkania na wynajem w Polsce z reguły w dużych aglomeracjach. Wyjątkiem jest PFR, który wychodzi również z oferta do mniejszych miejscowości. - Mamy inwestycje w Kępnie, Kępicach, Wrześni, w Nowym Targu. Rozmawiamy z samorządami, nasz Fundusz Sektora Mieszkań dla Rozwoju podpisuje z nimi umowy o współpracy. Samorząd w takiej sytuacji partycypuje w przeprowadzeniu najmu - mówiła Krystyna Wąchała-Malik.

- Korzystamy z narzędzia dostępnego dla wszystkich: ustawy o pomocy państwa w pierwszych latach najmu. Przez piętnaście lat nasi najemcy mogą dostawać dopłaty do czynszu od 150 do nawet 800 zł miesięcznie. Wynajmujemy po cenach rynkowych ale jesteśmy konkurencyjni, bo korzystamy z narzędzi, jakie daje państwo - wyjaśniała.

Pawlukowicz informował, że zanim wynajem instytucjonalny pojawi się na szerszą skalę w mniejszych miejscowościach, musi upłyną trochę czasu. Wcześniej trzeba zbudować strukturę, produkt, procedury obliczone na większą skalę. - Kalkulowanie serwisu na 50 projektów w małym mieście oznacza, że cena najmu byłaby zabójcza. Trzeba najpierw stworzyć struktury w większych miastach, gdzie działa ekonomia wielkich liczb. Potem można sięgać do lokalnych mniejszych rynków - podkreślał.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »