Manuel Pulgar Vidal, WWF: Konsekwencje zmian klimatu będą wielokrotnie gorsze od pandemii

Rozpoczęła się decydująca dekada, podczas której możemy zahamować konsekwencje zmian klimatu - mówi w rozmowie z Interią Manuel Pulgar Vidal, dyrektor ds. klimatu i energii Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF). Zwraca też uwagę, że zmiany klimatyczne coraz bardziej oddziaływają na gospodarkę i uczula, że jeśli nie ograniczymy emisji gazów, ludzkość czeka głód, susza i choroby.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Ewa Wysocka, Interia: Czy pana zdaniem, istnieją szanse na przechytrzenie zmian klimatycznych? Nie mówię o ich zahamowaniu tylko ograniczeniu, zmianie torów. 

Manuel Pulgar Vidal, dyrektor ds. klimatu i energii: Myślę, że podejmowane na świecie decyzje idą właściwą drogą ale wciąż nie są wystarczające. Nie są też wypełniane zobowiązania dotyczące tych decyzji. Dlatego uważam, że potrzebujemy nowych inicjatyw i wsparcia a nawet wymuszania na tych, którzy nie dotrzymują zobowiązań, aby to zrobili. Dlaczego myślę, że podjęto dobre decyzje? Ponieważ po podpisaniu porozumień paryskich byliśmy w stanie wspólnie budować konsensusy. Cała planeta, bez wyjątków zgadza się, że temperatura nie może wzrosnąć powyżej 1,5 stopni Celsjusza. 

Reklama

W ciągu ostatnich 100 lat wzrosła już o 1,1 stopnia. 

- Właśnie. Ale żeby nie przekroczyła kolejnych 1,5 stopnia Celsjusza, nasza gospodarka -  każdego kraju i całej planety - do 2050 roku musi przestać wysyłać do atmosfery dwutlenek węgla. Uważam, że w ciągu trwającej dekady musimy znacząco podnieść poziom naszych ambicji dotyczących redukcji emisji gazów. Ta dekada to nasza ostatnia szansa abyśmy mogli wypełnić cele, do których się zobowiązaliśmy. 

Ostatni raport Międzyrządowego Zespołu ds. Klimatu (IPCC), który działa przy ONZ i zrzesza naukowców z całego świata, nie jest optymistyczny. 

- Raport Międzyrządowego Zespołu ds. Klimatu jest jak zwykle realistyczny. Jego podstawową funkcją jest ocena rzeczywistości i kształtowanie przyszłości. W części optymistycznej możemy przeczytać, że wciąż jest możliwe dotrzymanie umowy dotyczącej nieprzekraczania wzrostu temperatury na Ziemi o 1,5 stopnia Celsjusza. Autorzy raportu podkreślają jednak, że aby tak się stało, zmiany muszą być głębokie, transformujące istniejące systemy. Do tych zmiany jednak nie dochodzi. Dlatego eksperci ostrzegają, że jeśli nie zmienimy naszych zachowań, doprowadzimy do wzrostu temperatury od 3 do 5 stopni Celsjusza. 

A to będzie dla Ziemi katastrofą.

- Tak. Ale z drugiej strony eksperci twierdzą, że rezultaty naszych pozytywnych zachowań będą widoczne nie wcześniej niż za 30-50 lat. Dlatego w grę wchodzą kwestie etyki międzypokoleniowej i na to trzeba bardzo uczulać. 

Oznacza to, że my, mieszkańcy Ziemi, mamy od 30 do 50 lat na działania, zanim wpadniemy w klimatyczną przepaść? 

- Nie, mamy mniej czasu. 

Ile zostało nam lat? 

- Powiedziałbym - decyzyjna dekada, czyli od teraz do 2030 roku. Nadeszła chwila, w której naprawdę musimy zredukować emisję gazów. Bo tylko to wprowadzi świat na drogę, która pozwoli mu sprostać postawionym celom. 

Czyli zostało nam dziewięć lat? 

- Tak, dziewięć lat. 

Co stanie się, jeśli do 2030 roku nie wypełnimy zobowiązań?

- Jeśli tego nie zrobimy, to wtedy - i o tym też jest w raporcie - szybko dojdzie na Ziemi do wzrostu temperatury ponad ustalony w Paryżu 1,5 stopnia Celsjusza. 

A wtedy co się stanie? 

- Jeśli po wzroście o 1.1 stopnia widzimy już duże konsekwencje, to po przekroczeniu 1,5 stopnia Celsjusza efekty zmian klimatycznych będą się mnożyły. I co gorsza, to będą efekty systemowe, naruszające ekosystem planety. Wzrośnie poziom mórz bo rozpuszczą się lodowce, dojdzie do przemieszczenia biegunów, w oceanach wzrośnie temperatura powierzchniowa wody. Wszystkie te efekty będą miały konsekwencje gospodarcze - utrata akwenów połowowych, zasolenie gruntów rolnych, utrata ich powierzchni, brak pitnej wody. A wszystko to razem będzie wpływało na nasze zdrowie. 

Z problemami zdrowotnymi nie wywołanymi zmianami klimatu walczymy od dwóch lat.  

- Teraz dotknęła nas pandemia, ale wszyscy wiemy, że wzrost temperatury wpływa bezpośrednio na obecność wirusów, bakterii, które powodują groźne choroby. Te, na które dzisiaj cierpimy ale też inne, jak denga, wirus Zika czy gorączka czikungunia. Już teraz  ich przypadków przybywa, zwłaszcza w tropikalnych rejonach świata. W Europie też odczuwane są efekty wzrostu temperatury - ogromne pożary w Grecji, tragedie do których doszło w Niemczech i Belgii.  

Niedawno na Grenlandii zamiast śniegu spadł po raz pierwszy deszcz, w Polsce mamy tornada...

- I ogromne upały na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, blisko granicy z Kanadą. Temperatura doszła tam do prawie 50 stopni Celsjusza. Dlatego, jeśli nie osiągniemy celu i wzrost temperatury przekroczy 1,5 stopnia, wiemy już, co czeka nas i planetę. Proszę pozwolić, że to powiem - poziom zagrożeń, jakie nas wtedy czekają będzie o wiele większy niż te, które dotknęły nas podczas pandemii. Bo zagrożenia wynikające z pandemii wcześniej czy później miną.

Chce pan powiedzieć, że konsekwencje zmian klimatycznych będą o wiele gorsze niż te spowodowane przez COVID-19? 

- Nieskończenie gorsze. Bo to będą zmiany strukturalne, ekosystemowe. Według IPCC, szkody jakie wyrządziliśmy planecie są nie do nadrobienia. A jeśli już, to za setki albo tysiące lat. Bo przecież morza nie wrócą do poprzedniego poziomu, nie odwrócimy zmian w przemieszczaniu się biegunów czy niszczeniu lodowców. Dlatego właśnie poziom szkód, do jakich doprowadziliśmy na Ziemi, jest tak trudny do nadrobienia. Tymczasem pandemia ma efekty na krótką metę. Musieliśmy się przed nią zabezpieczyć ale wierzę, wkrótce ją pokonamy. Wracając do zmian klimatu, pamiętajmy, że dotyczą one klimatu ale też gospodarki. 

Bo zmiana klimatu to dużo różnych zmian... 

- Zgodnie z raportem o Ameryce Łacińskiej, jedną z konsekwencji będzie utrata dla tych państw do 2050 roku 25 procent Produktu Krajowego Brutto (PKB). Wyobraźmy sobie jakie będą globalne konsekwencje ocieplenia! Teraz też PKB spada przez pandemię, ale są to chwilowe spadki. Przez klimat będzie inaczej. 

Patrząc na gospodarkę, w co najbardziej uderzą zmiany klimatu? 

- Przede wszystkim ograniczą warunki do rozwoju gospodarczego państw. Na przykład, przez zniszczenie akwenów zacznie zanikać rybołówstwo, brak wody pitnej wpłynie na rolnictwo. Będą wysychały lasy i zanikną cykle bioróżnorodności, ziemia rolna zostanie zasolona, będzie coraz mniej upraw. To niektóre konsekwencje ale istnieją inne, które dotyczyć będą krajów takich jak Polska - eksportowane produkty, zawierające wysoki udział węgla, będą odrzucane. Europa zdecydowała już o przyszłości węgla. 

W Polsce, gdzie węgiel jest wydobywany od lat, ta decyzja nie wszystkim się spodobała.

- Mówię ogólnie o węglu i jego wykorzystaniu do produkcji nawozów, lekarstw czy barwników. W Polsce jest on podstawą energetyki kraju. Dlatego też wielkość eksportu węgla jest duża. Ale wszyscy wiemy, że świat zdecydował, że musimy zrezygnować z węgla jako źródła energii i zmniejszyć jego udział w produktach. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy odrzucani przez inne rynki.

Pomówmy o informacji. Docierają one do nas ze wszystkich stron i ostrzegają przed zmianami klimatycznymi. Mimo to istnieją problemy z podejmowaniem decyzji i to na najwyższych szczeblach. Gdzie leży problem? 

- Powodów jest wiele. Nie chcę wskazywać żadnego kraju ani polityka ale czasem powolność w podejmowaniu decyzji wynika z naszych przywar. Człowiek jest arogancki i wierzy, że z dzisiejszymi problemami będzie mógł poradzić sobie jutro. To bardzo ludzkie. Drugim powodem jest niezdawanie sobie sprawy, że konsekwencje zmian klimatycznych wykraczają poza naturę i mają ogromny wpływ na gospodarkę. 

Czyli brak informacji? 

- Nie. Dla mnie zmiany klimatyczne jako takie nie są tematem tylko stanowią centralny element rozwoju i gospodarki świata. Trzeba na nie patrzeć w szerszym kontekście. Tego wciąż nie zrozumieli, tak jak powinni, nasi decydenci. Dlatego też ich zaangażowanie jest za małe. W walkę z klimatem o wiele bardziej  powinni się włączyć na przykład ministrowie finansów. Bo przecież zmiany klimatyczne to kwestie gospodarcze. Trzeci powód porównam do gotowania ryżu. Na dnie garnka zawsze trochę go zostaje i trudno go odkleić. Tak samo dzieje się w gospodarce. Od lat spalamy ropę i węgiel i firmy wiedzą, że wkrótce przestaniemy. Ale zamiast zmienić profil, chcą wytrwać do ostatniego dnia. To są ci, którzy się najbardziej opierają zmianom, obawiają się utraty zysków i trwają do końca. 

A ropa się kończy.

- Międzynarodowa Agencja Energetyczna podała, że w 2050 roku 90 procent produkcji prądu będzie pochodziło z energii odnawialnych. Można sobie wyobrazić, jakie zmiany czekają ten sektor. 

I to będzie kosztować. 

- Tak, biliony. Zgodnie z zapowiedziami IPCC, transformacja sektora energetycznego będzie kosztowała biliony dolarów. To bardzo dużo ale jeszcze więcej kosztowałaby rezygnacja z niej. 

Wiemy, że w ciągu 9 najbliższych lat nie odrobimy wszystkich zadanych lekcji. Czy można dzisiaj przewidzieć, jaki będzie świat po 2030 roku? Przestaniemy podróżować? Ludzie będą zmuszani do migracji? 

- Na pewno niektóre konsekwencje będą dramatyczne. Migracja klimatyczna już istnieje. Niektóre kraje wyspiarskie rozpoczęły poszukiwania alternatywnych lądów. Ale zmiany nie tylko obejmą podniesienie poziomu mórz czy braku pitnej wody. Brak wody powoduje brak żywności, a wszystko to doprowadza do konfliktów. Mógłbym długo opisywać jak katastroficzny będzie świat, ale wolę być optymistą. Wolę myśleć, że w tej dekadzie będziemy w stanie osiągnąć wyznaczone cele. Bo jak już mówiłem, to jest decydująca dekada, dekada zmian. 

Mamy zatem szansę? 

- Myślę, że tak. Choć niektóre procesy trzeba będzie przyspieszyć. Najważniejszy to nowa elektryfikacja gospodarki. Europa podjęła też dobrą decyzję o rezygnacji z silników spalinowych. Teraz trzeba ją zaszczepić w innych częściach planety, na przykład na Południu, w tzw. Global South. Dlatego przed nami wiele zadań. Ale też - i to chcę podkreślić - musimy połączyć akcje zwalczające zmiany klimatu z tymi dotyczącymi niszczenia przyrody. Jeśli chodzi o niszczenie środowiska naturalnego, to wciąż brakuje wielu ważnych decyzji. Codziennie giną gatunki zwierząt i roślin, doprowadzamy do degradacji ekosystemów. I to też może przynieść planecie nieodwracalne konsekwencje.  

Rozmawiała Ewa Wysocka

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »