Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 118: W Stanach Zjednoczonych wraca doktryna Monroe'a?

"Był październik 1823 roku, gdy prezydent James Monroe (5. prezydent Stanów Zjednoczonych - red.) napisał dwa listy - pierwszy do Thomasa Jeffersona i drugi do Jamesa Madisona (obaj to ojcowie-założyciele Stanów Zjednoczonych - red.) - przypomina Robert Gwiazdowski w najnowszym odcinku podcaście video "Gwiazdowski mówi Interii". Amerykańską myśl polityczną i prawną zestawia z ostatnimi wydarzeniami geopolitycznymi związanymi z wojną w Ukrainie.

"Doktrynę Monroe'a doskonale pamiętam i warto dzisiaj do niej wrócić. Choćby dlatego, że od ponad 200 lat doktryna Monroe'a reguluje politykę Stanów Zjednoczonych" - przekonuje Robert Gwiazdowski i przypomina, że w tamtym czasie (w I poł. XIX wieku), po upadku Napoleona, nastały w Europie czasy "Świętego Przymierza". Amerykanie zaś znaleźli się w trudnej sytuacji, obawiając się interwencji mocarstw europejskich, która mogła ostatecznie zagrozić kruchej jeszcze tkance młodej amerykańskiej państwowości.

Monroe przedstawił Jeffersonowi i Madisonowi wizję ewentualnego ataku mocarstw na kolonie (portugalskie czy hiszpańskie). Zaapelował, aby Amerykanie uznali taki atak za zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych (Monroe przewidywał, że po koloniach przyszłaby pora na same Stany Zjednoczone). Te ostatnie były wszak nieprzewidywalną "nową republiką", będącą solą w oku "starych" mocarstw.

Doktryna Monroe'a uaktywniła się z widoczną siłą

To był początek doktryny Monroe'a, w której - poza kilkoma innymi "przykazaniami" - znalazła się zasada dążenia do niedopuszczenia do powstania dominującego (i zagrażającego USA) mocarstwa w Euroazji. Ta zasada mogła się stać powodem interwencji amerykańskiej w pierwszej, a później drugiej wojnie światowej. "Wszystko po to, aby Niemcy nie dominowały w euroazjatyckiej części świata. Po drugiej wojnie tym samym była amerykańska rywalizacja ze Związkiem Radzieckim" - przekonuje Robert Gwiazdowski.

Reklama

I tak oto doktryna Monroe'a nie tylko nie wyblakła przez lata, a nawet uaktywniła się z widoczną siłą - tłumaczy autor podcastu zwracając uwagę, że doktryna amerykańska jest stała i ponadczasowa (choć John Kerry w czasie prezydentury Obamy wieszczył naiwnie koniec doktryny Monroe'a).

"Co byśmy nie mówili o Trumpie, to rzeczywistość jest taka: głównym konkurentem Stanów Zjednoczonych są Chiny" - mówi Robert Gwiazdowski. "Stany Zjednoczone nie mogą dopuścić, aby na kontynencie euroazjatyckim powstało mocarstwo, zdolne zagrozić USA" - tłumaczy i dodaje, że z całą pewnością do roli takiego kontynentalnego hegemona aspirują Chiny, a dla USA jeszcze gorszą wizją jest ewentualny sojusz chińsko-rosyjski. Być może właśnie w ten sposób można tłumaczyć, wydawałoby się niepojęte amerykańskie ustępstwa wobec Rosji...

Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »