Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 119: Sąd Najwyższy zatrzyma Donalda Trumpa?
To charakter jednak decyduje, a nie wyłącznie polityczne nominacje - mówi Robert Gwiazdowski o sędziach Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. W najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii", autor analizuje decyzje sądu, który odrzucił wniosek administracji Donalda Trumpa. - Wydawałoby się, że jeżeli będziemy mieli polityczne głosowanie to republikanie mają sprawę z głowy. A okazało się, że nie mają - dodaje Gwiazdowski.
Administracja Donalda Trumpa powiedziała, że nie będzie finansowała różnych organizacji międzynarodowych i zastopowała płatności. - Te organizacje poleciały do sądów, żeby te zablokowały decyzje Trumpa. I sądy zablokowały - mówi w najnowszym odcinku podcastu video Robert Gwiazdowski. W odpowiedzi Biały Dom wystąpił do Sądu Najwyższego, żeby ten uchylił postanowienie. - Ale tak się nie stało. Sąd Najwyższy USA stosunkiem głosów 5 do 4 oddalił wniosek Trumpa - dodaje Gwiazdowski.
- Jeszcze niedawno słyszeliśmy, że polityczna procedura powoływania sędziów w USA jest fatalna i dlatego u nas w Polsce ona musi być inna. Politycy nie mają mieć jakiegokolwiek wpływu na powoływanie sędziów - mówi Gwiazdowski.
W nowym odcinku podcastu video zauważa, że w Sądzie Najwyższym USA trzech sędziów było powołanych przez Trumpa. I nie wszyscy głosowali tak jak Trump by chciał. Jedna pani sędzia się wyłamała. Analizując historię pozostałych sędziów - także wychodzi na to, że pomimo powołania za czasów prezydentów republikańskich - nie wszyscy sędziowie głosowali tak, jakby chciał tego Donald Trump.
- W Sądzie Najwyższym układ sił jest taki bardziej republikański: w tej chwili 6 sędziów na 9 to są byli nominaci prezydentów republikańskich, a tylko trzech - byłych prezydentów demokratycznych. Wydawałoby się, że jeżeli będziemy mieli polityczne głosowanie w tej sprawie to republikanie mają sprawę z głowy. A okazało się, że nie mają - przybliża Gwiazdowski.
W dalszej części odcinka Gwiazdowski przywołuje postać Amy Barrett, sędzi Sądu Najwyższego, która została powołana przez Trumpa w 2020 r. - Sam kandydujący wtedy Joe Biden wzywał Trumpa do wycofania tej nominacji. Lider mniejszości demokratycznej ówczesnej w Senacie mówił, że tak nietransparentnej procedury to on nie pamięta. Amy Barrett jest katolicką konserwatystką, mają z mężem 7 dzieci, pięcioro to ich dzieci, dwoje jeszcze adoptowali. Nie ukrywa swoich poglądów religijnych. Zarzucili jej, że to nie pozwoli jej obiektywnie orzekać. Demokraci w liczbie 44 głosowali przeciwko tej nominacji. A teraz pani sędzia zrobiła to co zrobiła - tłumaczy Gwiazdowski. Była ona za odrzuceniem wniosku Białego Domu.
Felietonista Interii Biznes zauważa także, że gdy sędzia Barrett była powoływana przez Trumpa do Sądu Najwyższego, niemiecka prasa pisała że "jakby się tak przyjrzeć karierze pani sędzi to wydaje się, że to uczciwa osoba". - A mimo to Joe Biden mówił: nie, nie możemy jej powołać. Pewnie jakby nie powołali jej w październiku 2020 r., tylko poczekali do lutego 2021 r., to trafiłby do Sądu Najwyższego ktoś, kto zagłosowałby i tak, jak zagłosowała pani sędzia Barrett. Ale to ciekawsze jest, że zagłosowała tak ona - nominatka Trumpa. To taka przypowieść o funkcjonowaniu sądownictwa wymiaru sprawiedliwości - zauważa Gwiazdowski.
Autor podcastu video zwraca uwagę na jeszcze jedną sprawę. Otóż, przeciwnicy Trumpa poszli do sądów domagając się zablokowania jego zarządzeń pod hasłem: prezydent narusza niezależność niezależnych agencji państwowych, tych które rozdają miliardy dolarów odebranych amerykańskich podatnikom na różne programy zagraniczne.
- Jak to jest z tymi agencjami? Przecież żadna z tych agencji nie jest wymieniona w amerykańskiej konstytucji. Powołano jakieś agencje. Potem zmienił się prezydent - powoływał do tych agencji nowych urzędników, część starych wywalał ale większość zostawała. Przychodził następny i też wywalał jakąś małą część, powoływał następnych. I te agencje mają teraz mieć głos rozstrzygający, komu te mld dolarów będą przekazywać i na co. Wystarczy, że mają zgodę poprzedniego Kongresu, że mają jakiś budżet i z tego budżetu mogą wydawać na co chcą i jak chcą, np. na działania wymierzone w obecnego prezydenta - tłumaczy Gwiazdowski.
- Ale on (Trump - red.) niestety musi płacić, musi płacić tym wszystkim, którzy będą go dalej szkalować. Faktem jest, że jest za co tego Trumpa krytykować. Ale my mówimy o systemie. Pytanie czy taki system jest OK? - zastanawia się Gwiazdowski i wskazuje, że "my w Polsce mieliśmy podobną sytuację". - Już nikt o tym nie pamięta? Przecież cała awantura o Trybunał Konstytucyjny w 2015 r. wzięła się z tego, że Platforma postanowiła uchwalić nową ustawę o TK, do projektu której wprowadziła takie zmiany, by pozwoliły jej wybrać swoich sędziów. Politycy próbują mieć wpływ na wymiar sprawiedliwości w sprawach politycznych. To jest - za przeproszeniem - zrozumiałe. To nie jest w porządku, ale jest to zrozumiałe. Ostatecznie oni walczą o władzę. Natomiast są jeszcze obywatele, do których zgodnie z polską konstytucją należy władza zwierzchnia. Zgodnie z amerykańską konstytucją też. Więc albo-albo. Albo demokracja, albo jakaś tyrania - podsumowuje Gwiazdowski.
Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"