Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 55: Sąd Najwyższy poszedł pod prąd. Co oznacza wolta neo-sędziów?
- Dzisiaj będzie o pieniądzach (…), o bankach i praworządności. I o Sądzie Najwyższym, który wydał wyrok w sprawie kredytów frankowych odmawiając stwierdzenia nieważności umów o kredyt denominowany lub indeksowany do franków szwajcarskich – zauważa Robert Gwiazdowski. W najnowszym odcinku podcastu video „Gwiazdowski mówi Interii”, autor dodaje także, że wyrok ten wywołał niemałe oburzenie. „Wyrok ten wydali neo-sędziowie, a jak neo-sędziowie to z całą pewnością zły. A ja uważam, że on jest dobry, bo bierze pod uwagę coś, czego wcześniej nie brano – wskazuje.
W najnowszym odcinku podcastu video felietonista Interii Biznes podkreśla, że nie pracuje dla żadnego banku, ani dla Związku Banków Polskich. - Sam mam kredyt walutowy więc ekonomicznie powinienem być zainteresowany unieważnieniem umów tego typu (...). Mało tego, że nie pracuję dla banków, to się z bankami procesuję, ale w imieniu przedsiębiorców. Bo dziś już nikt nie pamięta, że zaczęło się nie od kredytów frankowych, a od opcji walutowych. Głównie od tzw. CIRS-ów - przypomina autor podcastu video.
O co chodziło? Schemat opisuje Gwiazdowski: przedsiębiorca, który przychodził do banku po kredyt np. na rozbudowę linii produkcyjnej, wówczas mógł usłyszeć, że "jak podpisze transakcję zabezpieczającą, to będzie mieć niższe oprocentowanie".
- No więc podpisywał transakcję zabezpieczającą, co mu szkodziło, jeżeli w prezentacji bank przedstawiał informacje "CIRS jest zawsze korzystny, na CIRS nie można stracić". Przedsiębiorca zyskiwał przez dwa, trzy, cztery miesiące, czasami przez pół roku kilka, kilkanaście, jak był wielki to nawet kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. A potem przychodził do niego bank i mówił po kolejnym miesiącu "jesteś nam winny 10 mln, 15 mln". Za nic. Nikt wówczas się nie oburzał, że to bankowe bezprawie - przypomina Gwiazdowski. Wtedy też pojawiła się propozycja, by narastający problem rozwiązać ustawowo.
- Byłem temu przeciwny, dlatego że wśród tych przedsiębiorców nie byli tylko tacy, którzy produkowali drut, musztardę czy domki; byli też tacy, którzy za dyrektorów finansowych mieli ludzi z rynku finansowego (...). Spółki Skarbu Państwa były zapakowane w te CIRS-y na dziesiątki milionów. Dziwnym trafem nie wiemy dokładnie które, lista nigdy nie została oficjalnie przedstawiona, nie wiemy na jakie kwoty, nie wiemy w jakich bankach. Tajemnica handlowa. Głupota jest tajemnicą handlową, bo takie duże firmy, mające za dyrektorów finansowych ludzi, którzy poprzychodzili do tych spółek z rynków finansowych, to powinni wiedzieć co robią. A okazuje się, że nie wiedziały - mówi.
- Franki pojawiły się później, tylko różnica była taka, że frankowicze dostali pieniądze, konkretne pieniądze, za które to kupili sobie domy, mieszkania i je mają. Bo ci przedsiębiorcy nie dostali nic - dodaje Gwiazdowski.
- A wracając do wyroku Sądu Najwyższego. Jest zły, bo jest wydany przez neo-sędziów? Ja uważam że on jest dobry, bo bierze pod uwagę coś czego wcześniej nie brano. Tzn. brano, ale bardzo dawno temu, bo przecież z frankami to też nie było tak, że od początku frankowicze zaczęli wygrywać. Najpierw ich roszczenia były oddalane. A potem pojawił się wyrok TSUE i na tej podstawie polskie sądy zaczęły orzekać, że frankowiczom pieniądze się należały za darmo - przypomina Gwiazdowski. I jak dodaje: - Teraz idąc tą samą drogą niektórzy próbują uznać - w drodze postępowań sądowych - że również nielegalny był WIBOR.
- Więc generalnie banki powinny udzielać kredytów za darmo. To wpisuje się w narracje zwycięskiej koalicji, bo - nie wiem czy państwo pamiętacie - w programie oni mają taki punkt pt. Kredyt 0 proc. Tylko ten kredyt 0 proc. będzie działać tak samo jak działa dzisiejszy Kredyt 2 proc. 0 proc. powinien być lepszy niż 2 proc. - bankom dopłacają podatnicy. Bo bankom dopłaca budżet. Tak to śmiesznie wygląda, bo nie ma nic za darmo. Za wszystko trzeba zapłacić - mówi felietonista Interii Biznes.
W najnowszym odcinku podcastu video, Gwiazdowski przypomina ponownie, skąd banki mają pieniądze. Po pierwsze - z wpłat na kapitał przez akcjonariuszy, którzy zakładają spółki i starają się o uzyskanie bankowej koncesji. Po drugie - od nas, jak przynieśliśmy je do banku i je tam zdeponowaliśmy, żeby bank jakiś procent nam wypłacił. Po trzecie - z różnych opłat i odsetek, które klienci płacą.
- Jak wszyscy uznają swoje umowy za nieważne to te odsetki muszą pochodzić z innych źródeł. Od kogo? Od tych, którzy mają kredyt w złotych. Ale teraz się okazuje, że są fabryki prawnicze, które będą i to negować. Ale taka jest natura systemu bankowego, który nazywa się fiat money, pieniądz fiducjarny, pieniądz generowany w systemie bankowym - podkreśla.
- Wracamy do wyroku Sądu Najwyższego, neo-sędziów, czyli tych, którzy ponoć nie powinni być w ogóle sędziami. Więc chciałem państwu powiedzieć, że Sąd Najwyższy w składzie old-sędziów, paleo-sędziów albo niezależnych, niezawisłych i bezstronnych, kilkakrotnie orzekał, a raz to nawet uchwałę podjął, że sędzia, który ma kredyt we frankach, to on nie przestaje być bezstronny. Fakt że sędzia ma kredyt frankowy w banku, którego sprawę ten sędzia rozpoznaje nie wyklucza bezstronności takiego sędziego. Prawda że fajnie... - zauważa Gwiazdowski. - Ale jak sędzia został powołany przez prezydenta z PiS-u na wniosek KRS powołanej przez PiS, który to PiS wygrał demokratyczne wybory, to taki sędzia nie może być niezależny, niezawisły a już tym bardziej bezstronny nawet jak nie ma kredytu frankowego. Śmieszna ta nasza praworządność. Bardzo śmieszna, gdyby nie to, że w przyszłości nikt się nie zmieni. Czy słyszeliście państwo aby ktoś kwestionował system fiat money, żeby ktoś mówił że coś trzeba zmienić, że banki mają pozycję za bardzo uprzywilejowaną? I że tak naprawdę dzisiejsze społeczeństwa to niewolnicy systemu bankowego? - pyta retorycznie Gwiazdowski.
Autor podcastu video zwraca także uwagę, że TSUE - wydając wyrok w sprawie kredytów frankowych - powołał się na dyrektywę, w której jest napisane, że ta ochrona konsumenta nie stosuje się do rozliczeń na rynkach finansowych. - Okazało się jednak, że w przypadku kredytów denominowanych ona jednak się stosuje (...). Przez lata nikomu nie przeszkadzało to, że banki absolutnie oszukiwały na spreadach. I tak było taniej niż w złotówkach. Jak się okazało, że kurs walutowy wzrósł i trzeba płacić więcej, to wtedy sobie przypominano o klauzulach abuzywnych, na podstawie których postanowiono stwierdzić nieważność całych umów, żeby kredyt był za darmo. Niektórzy nawet formułowali roszczenia takie, że banki powinny oddać im wszystkie pieniądze, które spłacili we wcześniejszych ratach - przypomina.
Teraz Sąd Najwyższy mówi że - kontynuuje Gwiazdowski - umowa z 2008-09 r. która ma być unieważniona w 2023 r. bo ktoś sobie przypomniał w 2014 r., że miał klauzule abuzywną, a przypomniał sobie o tym dlatego że kurs się zmienił to nie jest praworządne rozwiązanie, że taka umowa nie jest nieważna i że nawet TSUE nie ma mocy aby unieważnić postanowienia, przepisy polskiego Kodeksu cywilnego, o których zapominano.
- Teraz się zacznie dyskusja co to jest zasada walutowości, nominalizmu. Z ciekawymi zagadnieniami sędziowie będą musieli się zmierzyć. Chyba że powiedzą - to neo-sędziowie, nie ma w ogóle o czym dyskutować. A moim zdaniem jest nie tylko z powodów relacji bank-frankowicze. Także z powodu relacji bank - inni klienci banków, wszyscy z przedsiębiorcami włącznie -zauważa.
- Od lat niezmiennie twierdziłem, że sytuacja przedsiębiorców, którzy zostali utopieni na opcjach walutowych była gorsza od kredytobiorców, którzy uzyskali kredyt hipoteczny. Dlatego jak dziś neo-sędziowie z Sądu Najwyższego mówią, że to nie jest tak, że klauzula abuzywna dotycząca np. spreadów ma rodzić nieważność całej umowy i przekreślać stosowanie rozwiązań przeliczenia złotówek na franki albo franków na złotówki, to warto o tym podyskutować, a nie argumentować, hejtować: neo-sędziowie, głupi wyrok, bo niezgodny z linią orzecznictwa TSUE. Trzeba jednak sięgnąć do argumentów, a o te trudno - mówi Gwiazdowski.
- Bo taki argument, że jak konsument domaga się zwrotu pieniędzy za źle sklejone buty, to jest tak samo jak kredytobiorca, który domaga się zwrotu pieniędzy wszystkich rat z tego powodu, że mu troszeczkę źle te raty naliczali. To nie jest argument, to nie jest to samo. Sąd najwyższy uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Co się będzie działo dalej? Oczywiście, sąd może wziąć pod uwagę i teoretycznie nawet powinien wyrok Sądu Najwyższego. Ale można się spodziewać, że postawi na swoim. Więc banki od kolejnego wyroku sądu będą składały kolejną kasację. Tym razem może ta kasacja nie trafi na neo-sędziów, tylko innych, więc to nie jest tak, że ci frankowicze, którzy teraz przegrali stoją już na straconej pozycji. Może jeszcze wygrają. Na straconej pozycji stoją wszyscy pozostali, ci wszyscy którzy z kartą kredytową idą na zakupy. Albo nawet z debetową. Ci którzy postanowili sprawdzić w bankomacie, ile mają pieniędzy, albo wypłacić te pieniądze - tłumaczy. I dodaje: - Więc ten wyrok neo-sędziów z Sądu Najwyższego niech nam da ciut-ciut przynajmniej do myślenia.
- Bo to nie jest tak, że on jest zły, dlatego że nie uznaje wyroków TSUE. To wyroki TSUE są pod tym względem złe jak je zestawimy z zasadą kreacji pieniądza i konkretnymi przepisami polskiego Kodeksu cywilnego, który pozwalał lata temu inaczej kształtować stosunki prawne. Bo że nastąpiła nadzwyczajna zmiana okoliczności, to było oczywiste. Dlaczego wówczas sędziowie nie stwierdzali nieważności umowy a mogli na podstawie tej klauzuli i nie określali nowego kształtu stosunku prawnego bo też mogli? Ja usłyszałem, że ten przepis się nie stosuje. Ale nie usłyszałem dlaczego. Nie robili tego, bo nie potrafili. I do dzisiaj nie potrafią zrozumieć skąd się biorą pieniądze. Może coś się teraz zmieni dzięki neo-sędziom z Sądu Najwyższego? - podsumowuje Gwiazdowski.
Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"
Zobacz też wcześniejsze odcinki