Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 68: Dlaczego rolnicy strajkują i co to ma wspólnego z polityką klimatyczną UE?
- Protesty rolników rozlewają się po Europie (...) W Polsce też zaczęli strajkować. W odróżnieniu od polityków, którzy mówią: tak, tak, trzeba rolników zrozumieć (...), ja powiem brutalnie - jak ktoś traktorem blokuje wjazd na drogę publiczną (...) - to jest w zasadzie bandyta i policja, albo nawet wojsko powinni interweniować. Ale to wcale nie oznacza, że rolnicy nie mają racji. Problem polega na tym, że inne formy protestu nie przynoszą żadnych efektów - mówi Robert Gwiazdowski. A dlaczego rolnicy strajkują i co to ma wspólnego z polityką klimatyczną UE? O tym więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii".
- W Niemczech postępuje recesja i uczeni mędrcy nie za bardzo wiedzą, dlaczego tak się dzieje i kiedy to się skończy. Ja uczony mędrzec nie jestem, ale wiem, że to się bierze z energii - mówi Gwiazdowski. - Pozyskiwanie energii to jest historia naszego życia - dodaje.
Jak zauważa, przedsiębiorstwa zdobywały przewagi konkurencyjne właśnie dzięki lepszemu dostępowi do tańszej energii.
- Bo bez energii nie ma rozwoju. Nie ma w zasadzie niczego. Jak robimy pewne posunięcia, które ograniczają produkcję energii, to mamy potem konsekwencje, np. protestujących rolników, bo im się przestaje cokolwiek opłacać. My na razie dopłacamy do energii, a zaraz będziemy musieli więcej dopłacać do rolników, bo to jest system naczyń połączonych. Z czego dopłacać jak w zasadzie nic się nie będzie opłacało robić, bo wszędzie jest "zielono"? Przypomnę zwolennikom postępu w materii klimatu, "zielonej" Europy, Fit for 55, że Ziemia jest okrągła. Bo chyba o tym zapomnieliśmy. Ziemia jest okrągła, w związku z tym, te emisje liczą się tak samo bez względu na to czy mają miejsce w Europie, Azji, Ameryce czy Afryce. Jeżeli my tu w Europie redukujemy emisje, to skoro emisja europejska nie stanowi znaczącego specjalnie pakietu emisji światowych, niewiele się zmieni w klimacie na Ziemi. Potrzebne są inne działania, ale one muszą opierać się na innej filozofii - mówi Gwiazdowski.
Roger Scruton napisał książkę "Zielona filozofia". - To nie jest filozofia narzucania ludziom przez innych ludzi jakiś swoich wartości, pomysłów na życie. To nie może być tak, że rozwrzeszczana mniejszość decyduje o tym, co mają robić inni. Proszę zwrócić uwagę, że nie powiedziałem większość. To nie jest tak, że mniejszość, ta rozwrzeszczana, narzuca coś większości. Ona próbuje narzucać coś innym mniejszościom i to również jest złym rozwiązaniem. Ludzie niechętnie postępują pod przymusem - taką mamy już naturę. A przecież bronimy ludzkiej natury, prawda? Bronimy natury przed techniką, zanieczyszczeniem, więc weźmy pod uwagę naturę człowieka. Nie jesteśmy w stanie jej zmienić, aczkolwiek pojawiają się pomysły - zauważa Gwiazdowski.
Trochę Komisja Europejska - dodaje - przestraszyła się rolników, która pomimo ich protestów ogłosiła kolejny pakiet zmian, mających przybliżyć Europę do osiągnięcia celów klimatycznych. Do 2040 r. chce doprowadzić do redukcji emisji CO2 o 90 proc. Bo tylko ten ambitny cen pozwoli osiągnąć jeszcze bardziej ambitny cel, czyli zeroemisyjność do roku 2050.
O co chodzi? O europejski zielony ład, czyli - jak tłumaczy KE na swoich stronach - pakiet inicjatyw politycznych, którego celem jest skierowanie UE na drogę transformacji ekologicznej, a ostatecznie - osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r.
- Jak dożyję będę miał 90 lat i może dane mi będzie w 2050 r. pośmiać się z tych pomysłów i przypomnieć co dzisiaj mówiłem, komentując "a nie mówiłem". Nie da się tego w taki sposób zrobić. A nawet jeśli wielkimi wyrzeczeniami da się to zrobić, to efektów odpowiednich nie będzie. Potrzebna jest inna "zielona" filozofia - mówi.
Felietonista Interii Biznes zauważa, że Scruton pokazuje przykłady myślenia, które można przeciwstawić indywidualnemu egoizmowi.
- Edmund Berg, ojciec nowożytnego konserwatyzmu ewolucyjnego pisał o idei dziedziczenia (...) Ale co ciekawe, rzecznicy "zielonej" Europy (nie "zielonej" filozofii w rozumieniu Srutona, tylko takiej "zielonej", tej dzisiejszej), są przeciwnikami dziedziczenia indywidualnego. Mówią że pokolenie dziedziczy po pokoleniach, a nie ludzie po ludziach. Owszem, może są tacy ludzie, którzy uważają że ważniejsze jest następne pokolenie, nawet jeżeli oni nie mają zamiaru najmniejszego wnieść jakiegokolwiek wkładu, żeby było na ziemi następne pokolenie, bo znowu się okazuje, że zwolennicy zielonej transformacji są przeciwnikami posiadania dzieci. A przynajmniej sami deklarują, że dzieci mieć nie chcą. To myślenie Berkowskie o dziedziczeniu więc nie bardzo tutaj pasuje. Jest myślenie heglowskie. Hegel pisał, że istotne są nie tylko reguły spisane, ale pewne zasady, które nie są spisane, takie które mówią o życiu rodzinnym i wartościach w rodzinie i narodzie. Bierzemy pod uwagę przyszłość narodu. I to jest istotne z punktu widzenia ekologii, żeby ten naród się rozwijał, żeby trwał, żeby nie był zniszczony przez klęski klimatyczne. Ale znowu pojęcie narodu to się obrońcom zielonej transformacji źle kojarzy, bo to taki nacjonalizm, nie za bardzo - dodaje Gwiazdowski.
Gwiazdowski pyta: Gdzie poszukujemy uzasadnienia, takiego filozoficznego przekazu, który miałby przekonać rolników, żeby jednak ograniczyli produkcję np. zwierząt. Komisja w swoim planie do 2040 r. wykreśliła redukcję metanu i azotu. - Raczej koncentruje się na zabiciu przemysłu a nie rolnictwa. Aczkolwiek to zabijanie rolnictwa też zaczyna postępować (...) - mówi.
Zastanawia się także, w jaki sposób nakłonić ludzi do zmiany? Jakimi operować argumentami?
- Na pewno nie przymusem. Żeby osiągnąć jakieś cele ekologiczne, warto by było używać instrumentów ekonomicznych - wskazuje. I przywołuje Richarda Thalera, laureata nagrody nobla z ekonomii, który pisał o libertarianskim szturchnięciu paternalistycznym.
To państwo ma nas nie zmuszać a szturchać, żebyśmy wybierali rzeczy, które będą korzystne nie z naszego krótkoterminowego, egoistycznego punktu widzenia, tylko z punktu widzenia naszego interesu długoterminowego i z punktu widzenia interesu innych.
- No właśnie, nie ma żadnych szturchnięć w dzisiejszej polityce klimatycznej, dzisiaj są nakazy, zakazy i bardzo silna narracja, nacechowana emocjonalnie, wykluczająca wręcz tych, którzy się z nią nie zgadzają. Owszem, jak ktoś nie chce jeść mięsa, nie musi. Jak ktoś chce jeździć na rowerze, a nie samochodem - proszę bardzo. Nie zauważyłem aby tzw. samochodziarze na rowerzystów patrzyli z pogardą. Natomiast pogarda w patrzeniu na samochodziarzy przez rowerzystów czy niektórych uczestników transportu miejskiego jest bardzo widoczna - mówi Gwiazdowski.
- Zaczęła dominować zielona ideologia. Jest różnica między zieloną filozofią Scrutona a zieloną ideologią niektórych. Ideologia jest zawsze złym rozwiązaniem, rozwiązaniem które prowadzi do narzucania ludziom czegoś czego oni nie chcą - przypomina Gwiazdowski.
- Mamy taki model, w którym bogaci będą się bogacić na zielonej ideologii. Ja to mówię - liberał! O bogaceniu się bogatych, co powinno być w liberalizmie rzeczą oczywistą. Kiedyś bogaci bogacili się, bo coś wymyślili, coś co trafiało do innych, co chcieli mieć. A dzisiaj niektórzy chcą się bogacić nie dzięki temu, że coś wymyślą, tylko na tym żeby wylobbować u polityków regulacje prawno-ekonomiczne, które ludzi zmuszą do tego, żeby korzystali z tego, co oni im oferują, a nie z tego, co oferują im inni. Żeby np. korzystali z oferowanej im zielonej energii - tłumaczy Gwiazdowski.
Jak zauważa: - Problem z zieloną energią jest taki, że Ziemia jest okrągła, w związku z powyższym słońce raz jest po tej stronie, raz po tamtej. I promienie słoneczne do tych różnych urządzeń fotowoltaicznych nie docierają do nas przez całą dobę. A jak już to słońce jest po tej stronie, po której my też jesteśmy, to czasami są chmury. Więc jest problem z energii ze słońca. Są jeszcze wiatraki. Wiatraki mają to do siebie, że wiatr raz wieje, a raz nie. A czasami wieje bardzo mocno (co też powoduje konieczność wyłączenia wiatraków). Mało tego on bardziej wieje w nocy niż w dzień, a my używamy więcej energii w dzień niż w nocy.
- I mamy sprzężenia zwrotne na każdym kroku. I teraz, do każdego rodzaju inwestycji w przemysł w XIX wieku trzeba było wykorzystać kapitał. Tylko ten kapitał trzeba było najpierw wytworzyć, a dzisiaj wystarczy klik i ten kapitał się drukuje. Więc są ci, którzy mają lepszy dostęp do kapitału niż inni - zawsze tak było - tylko kapitał ma inny charakter. Wydrukowany kapitał w postaci pieniądza trafia do tych, którzy mają łatwy dostęp do kapitału, uzyskują z niego tym większe stopy zwrotu im więcej regulacji wprowadza rząd, które to ułatwiają funkcjonowanie gospodarcze tym, którzy tych regulacji potrzebują, bo bez tych regulacji nie daliby sobie rady. Np. bez regulacji dotyczących handlu prawami do emisji produkcja energii z wiatraków czy słońca byłaby nieopłacalna. Jakby ludzie mogli wybrać tańszy prąd z węgla, to by go raczej wybrali. Oczywiście byliby też tacy, którzy powiedzieliby: dobra, ja wolę zapłacić więcej, bo to jest prąd ekologiczny a ja jestem ekologiczny. Ale to są ci, których byłoby stać na zapłacenie więcej, czyli bogatsi - zauważa Gwiazdowski.
- Z związku z powyższym mamy taki system, w którym producenci energii, tej brudnej z węgla, muszą płacić za emisję CO2. Płacą tymi certyfikatami, zielonymi od wytwórców zielonej energii. Jaki jest tego efekt? Taki, że niemożliwa jest dziś transformacja gospodarcza. To nie jest tak jak było kiedyś, że ci którzy coś robili zaczynali zmieniać biznes, model biznesowy na podstawie okoliczności się zmieniających. Dziś jest tak, że kopalnia ma być po prostu zamknięta, bo nie dostanie kredytu, żeby zrobić coś, co będzie proekologiczne. Bo węgiel jest na czarnej liście. Banki nie finansują pewnych przedsięwzięć, finansują tylko te zielone. Taką przyjęły strategię. Banki, które mają dostęp w głównej mierze do kapitału wyemitowanego przez banki centralne oraz do tzw. kapitału wywodzącego się z pieniądza kredytowego. Jak ktoś wziął kredyt na budowę wiatraka to potem łatwiej jest o dostępność kredytu na budowę kolejnego - tłumaczy.
- Mamy gospodarkę funkcjonującą w oparciu o pieniądz pożyczony, ten pieniądz generuje kolejne przepływy pieniężne, ale ktoś za to musi zapłacić. Płacą najczęściej ci, którzy więcej płacą za prąd. Słyszeliście państwo, że będziemy mieli w dalszym ciągu przepisy, które tworzą tarczę antyinflacyjną, żeby bronić ludzi przed wzrostem cen prądu. To jest oczywiste. Oczywiste jest na pewno w roku 2024, bo mamy najpierw wybory samorządowe a potem europejskie. Więc nikt tutaj niczego nie zmieni - tarcza będzie działała dalej. Nie wiadomo jak będzie w przyszłym roku, bo są wybory prezydenckie. Można się spodziewać, że w przyszłym roku będzie taka tarcza. Nie wiem jak będzie w 2025, natomiast w 2026 r. tarczy już z pewnością nie będzie. Ludzie będą musieli płacić znacznie więcej za energię. (...) Jeżeli niczego nie zmienimy, to przy pomocy działań takich naciskowych, przymuszających, możemy niczego nie osiągnąć, a wręcz przeciwnie - gniew ludu może nas zmieść - przestrzega Gwiazdowski.
- My którzy myślą w sposób inny, niż przedstawiciele zielonej ideologii, też możemy zostać zmieceni bo gniew ludu nie wybiera i zmiata wszystko, co pokazywały wszystkie rewolucje jakie się dokonywały w imię postępu, sprawiedliwości społecznej. Więc apel do rolników: nie blokujcie tymi swoimi pięknymi traktorami dostępu do dróg publicznych, bo to "bandyterka" jest. Pomyślcie nad innymi formami protestu, dlatego że w taki sposób to tylko wkurzycie ludzi, a celów nie osiągniecie. Bo gniew ludu zostanie wymierzony w was a nie polityków - podsumowuje felietonista Interii Biznes.