Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 82: Czy bez węgla będą wiatraki?

- Dzisiaj, jak na denialistę przystało, będę przeczył, że przyjęte przez UE metody walki z globalnym ociepleniem spowodują obniżenie emisji gazów cieplarnianych i zwiększenie konkurencji gospodarki - zaczął najnowszy odcinek podcastu video"Gwiazdowski mówi Interii" Robert Gwiazdowski. Prowadzący zwrócił uwagę, że "do produkcji wiatraków potrzebna jest stal, do produkcji stali potrzebny jest koks, a koks produkuje się z węgla". - Jak już wyrzuciliśmy inwestycje w węgiel z bazy to tego węgla zabraknie, a jak zabraknie węgla, którym w procesach hutniczych mieszamy żeby wyszła stal, to nie będzie stali do produkcji wiatraków - mówił.

- Jak spalamy węgiel to emituje się dwutlenek węgla. Żeby go nie emitować można zrobić kilka rzeczy - można go jakoś wychwytywać, można zmniejszyć jego zużycie poprzez zmniejszenie zużycia prądu i wreszcie możemy przy pomocy różnych instrumentów wpływać na producentów energii żeby stosowali bardziej oszczędne emisyjnie technologie - zauważa Robert Gwiazdowski.

Co trzeba mieć, żeby zainwestować w energię odnawialną?

Prowadzący stwierdził, że Unia Europejska skupiła się głównie na jednej z wymienionych metod walki z nadmierną emisją gazów cieplarnianych.

- Premier Jerzy Buzek i pan profesor Krzysztof Żmijewski - w czasie rządów AWS był prezesem Polskich Sieci Energetycznych (PSE) - mieli takie wysłuchanie w Izbie Gmin w Londynie. Podczas tego wysłuchania prof. Żmijewski mówił, że model wprowadzania uprawnień do emisji jest niewłaściwy, bo spowoduje spekulacyjny wzrost cen. Wtedy lobbyści mówili, że to ma być rozwiązanie rynkowe, a rynek miał polegać na tym, że wszyscy mogą handlować, a z drugiej ci, którzy muszą kupować, bo bez tej energii nie funkcjonowaliby także ci, którzy zarabiają na uprawnieniach - kontynuował.

Reklama

Jak zaznaczył Gwiazdowski, wówczas pojawiły się różne startupy i fundusze, które postanawiają inwestować w energię odnawialną.

- Co trzeba mieć żeby zainwestować w energię odnawialną? Trzeba mieć pieniądze. Taki fundusz czy startup musi mieć biuro, więc musi je wynająć i jakoś wyposażyć. Za to wszystko musi zapłacić, potem musi zatrudnić ludzi, za nich też musi zapłacić. Potem musi poszukać działek, na których poustawia wiatraki czy panele fotowoltaiczne. Na tych działkach musi je pobudować i za to też zapłacić. Pieniądze mają głównie banki, bo banki kreuję te pieniądze - same z siebie, na podstawie długu, jaki inni zaciągają. To jest tzw. system kreacji pieniądze kredytowego - wskazuje.

"Wyobraźmy sobie zwykłego, szarego Polaka"

Robert Gwiazdowski podaje przykład przeciętnego obywatela Polski i wylicza jego obciążenia związane z rachunkami za energię elektryczną.

- On zarabia najniższą krajową, brutto ma 4242 zł, netto ma 3200 z hakiem. Teraz taki statystyczny Polak płaci za energię, za prąd i tę energię niezbędną do podgrzania wody, powiedzmy, 200 zł. Zostaje mu 3000 zł na pozostałe zakupy. Tam też są koszty w postaci ceny prądu. Taki statystyczny Polak będzie miał tarczę. Już się mówi o tym, że podwyżka prądu będzie 30 proc. Co prawda jedna pani ministerka rąbnęła, że to będzie 30 zł, bo jej się procenty pomyliły z nominałem, ale to będzie 30 proc. - wskazuje.

- Jak teraz wydawał 200 zł, tak będzie wydawał 260 zł, więc na wszystko pozostałe nie wydane 3000 zł, tylko 2940 zł, ale on ma tarczę jeśli chodzi o prąd w tym gospodarstwie domowym, natomiast wszyscy pozostali, od których on kupuje te usługi, takiej tarczy nie mają. W związku z tym w ich kalkulacji cena prądu wpłynie na wzrost cen produkowanych dóbr i świadczonych usług, dlatego za te 2940 zł kupi zdecydowanie mniej niż kupiłby przed podwyżka - dodaje Gwiazdowski.

- Ciekawostka jest taka - takich ludzi jest dużo, każdy z nich zapłaci stosunkowo mało no bo te 50-60 zł miesięcznie to może nie jest zbyt dużo, ale takich gospodarstw domowych jest 14 milionów. No to sobie pomnóżcie, jakieś 700 mln zł. A tych, których zarabiają na produkcji tego ekologicznego prądu  jest niewielu. Więc jak podzielmy sobie te 700 mln zł na 14 mln to jest niedużo, ale jak podzielimy 700 mln zł na kilkaset to jest dużo - wylicza.

Robert Gwiazdowski: Bez węgla nie będzie stali, bez stali nie będzie wiatraków

Robert Gwiazdowski wskazuje, że oprócz niesprawiedliwej redystrybucji dochodu narodowego mamy jeszcze kilka problemów.

- Pojawiają się banki, które pożyczają pieniądze na tę zieloną energie. Nawet przyjęły taką strategię, że wychodzą z sektorów brudnych i przechodzą do sektorów czystych. Jak to bankierzy - włączyli sobie Excela, przeczytali kilka ideologicznych książek i nie zauważyli, że do produkcji wiatraków to potrzebna jest stal, a do produkcji stali potrzebny jest koks, a koks to się produkuje z węgla. Jak już wyrzuciliśmy inwestycje w węgiel z bazy to tego węgla zabraknie, a jak zabraknie węgla, którym w procesach hutniczych mieszamy żeby wyszła stal, to nie będzie stali do produkcji wiatraków - mówi.

- Jedni zarabiają, inni tracą, jak np. największy chyba w Europie producent węgla koksowego, czyli Jastrzębska Spółka Węglowa. Skarży się ona ostatnio, ale tak delikatnie, bo jej nie wypada nazwać bankierów idiotami. Mnie wypada, więc mogę o tym śmiało powiedzieć - nie będzie wiatraków bez stali, nie będzie stali bez koksu, więc nie będzie wiatraków bez finansowania różnych produkcji i inwestycji w sektorze węglowych.

Prowadzący zwraca uwagę, że "walczymy z emisją CO2, tylko że emisja CO2 rośnie, także w Europie, w której z nią najbardziej walczymy".

- Jak 20 lat temu pojawiły się argumenty, że nie warto walczyć z emisją CO2 w Europie, bo to jest tam z 15 proc. emisji światowej, bo nawet jak ją ograniczymy o połowę, to przez tę parę procent nic się nie zmieni, a gdzie indziej, zwłaszcza w Azji czy Ameryce, tak się za bardzo o nią nie troszczą. Pojawiła się wówczas taka argumentacja, że dzięki temu, że my będziemy walczyć z tą emisyjnością, to opracujemy w Europie takie przodujące technologie, z których inni na świecie będą korzystali. No i teraz producenci tych samochodów elektrycznych pielgrzymują do UE, by walczyła z importem nowoczesnych technologii z Chin, bo okazuje się, że europejscy producenci są w tyle za Chinami - wskazuje.

 - Jaka jest argumentacja? Chińczycy dotują tych producentów i konkurują nieuczciwie. Dotowanie w Chinach polega głównie na tym, że tam jest tańszy prąd. Tańszy prąd jest dlatego, że nie mają takich instrumentów, jakie my mamy. Mają inne, nieco mniej szkodliwe. Dotowanie dóbr wytwarzanych w Chinach jest nieekologiczne - teraz będziemy używać tego argumentu. Co z tego, że oni mają lepsze baterie w tych samochodach, lepszy zasięg, jak one są wyprodukowane nieekologicznie, bo z nieekologicznego prądu - dodaje.

"Nie możemy zrzucać winy wyłącznie na komunistów"

Co zrobić, żeby tylko nie złorzeczyć i stawać w kontrze do różnego rodzaju pomysłów? - zastanawia się Robert Gwiazdowski.

- Od lat twierdziliśmy w Centrum Adama Smitha, że odejście od atomu w 1989 roku z powodów politycznych było błędem. Owszem, mieliśmy traumę po Czarnobylu, tylko że ta katastrofa w Czarnobylu to nawet nie był problem technologiczny, tylko problem ludzki i problem systemu. Gdyby nie komunizm, to może do tej kompilacji błędów by w ogóle nie doszło. Mogliśmy wówczas ludziom powiedzieć, że postawimy na inną technologię, nie z ZSRR, ale nie zrobiliśmy tego. Dobra, nie mamy tej elektrowni, ale może trzeba ją jak najszybciej jednak zbudować? Nie jedną, tylko dwie albo trzy. Może obok dużych reaktorów trzeba postawić małe? - wskazuje.

- Jeżeli jesteśmy przy energii odnawialnej, możemy budować wielkie farmy lub rozwijać sobie fotowoltaikę na dachu i robić tzw. prosumencką energię. Tu jest problem polegający na tym, że energia musi być trwała w podstawie. Nie może pochodzić obecnie tylko z wiatru lub słońca, bo nie ma jej jak magazynować. Może będzie można, ale dziś nie da się, w związku z tym wciąż muszą funkcjonować piece węglowe - dodaje.

Jak zaznacza prowadzący, ostatnio okazało się, że sporo na tych przemianach stracą także posiadacze tzw. pomp ciepła.

- Pompa ciepła musi działać z prądem, więc jeśli ma ktoś pompę ciepła z fotowoltaiką to mu się to spina, ale jeśli jest zasilana z sieci to już się nie spina - mówi.

Zdaniem Roberta Gwiazdowskiego "problemów jest co niemiara"

- Są konsekwencją decyzji na szybko, żeby nie powiedzieć "na wariata", bez długoletniej strategii. Gdybyśmy w tym 2004-2005 roku, gdy przystąpiliśmy do UE, zaczęli o tym myśleć, to może byśmy różne procesy inaczej poustawiali. Może wówczas nie powołalibyśmy spółki, która miała zajmować się budową elektrowni jądrowej, a zajmowała się wypłatą wynagrodzenia prezesów i doradców? (...) - wymienia.

- Nie można zrzucać winy tylko i wyłącznie na komunistów, że z uwagi na błędy przez nich popełnione odeszliśmy od energii atomowej po 1989 roku.  Przecież mieliśmy do niej powrócić i jakoś nie powróciliśmy. W tej chwili jest nowe otwarcie. Ponoć utrzymamy tempo, ponoć zaplanowane inwestycje się spinają i zostaną przeprowadzone - podsumowuje.

Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »