Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 91: Czy wszyscy cierpimy na polityczny alkoholizm?

- Lepiej jest, kiedy armią baranów dowodzi lew, niż jak armią lwów dowodzi baran. Niestety, zbliżamy się coraz bardziej do momentu, w którym armią baranów dowodzić będą barany - mówi Robert Gwiazdowski w najnowszym podcaście wideo. W kolejnym odcinku "Gwiazdowski mówi Interii" felietonista odwołuje się do książki Drew Westena "Mózg polityczny". Porównuje zmiany w przekazie politycznym do alkoholizmu, który dopiero z biegiem lat zmienia człowieka zupełnie. Prognozuje także, że czeka nas oligarchia w demokracji i przypomina, że negatywne emocje nie zawsze królowały w polityce.

W najnowszym odcinku podcastu wideo "Gwiazdowski mówi Interii" felietonista przenosi sytuacje ze Stanów Zjednoczonych na polskie realia. Cytując książkę "Mózg polityczny", wraca do historii polityki, która kiedyś bazowała na pozytywnych emocjach i autorytecie jednostek.

Kiedyś polityka bazowała na pozytywnych emocjach

Autor podcastu podkreśla, że jeszcze kampania wyborcza Clintona czy Reagana była oparta na wywoływaniu pozytywnych emocji. Jego zdaniem te czasy już minęły: - Przekaz oparty na pozycji, osobistym autorytecie, na zaufaniu do kandydata zaczął kompletnie siadać - mówi.

Gwiazdowski jest przekonany, że rzeczywistość polityczna musi odnosić się do skrajności, bo "przekaz polityczny ma być emocjonalny, żeby do nas dotarł". To dlatego teraz obóz Kamali Harris atakuje Donalda Trumpa i odwrotnie. 

Reklama

W Polsce już teraz głosujemy partyjnie

Felietonista podkreśla, że sytuacja jak w Stanach Zjednoczonych od dawna ma miejsce także w Polce. Tłumaczy, że dziś na każdym kroku bombardowani jesteśmy różnego rodzaju przekazem, a wybieramy coraz gorzej. Twardy elektorat Prawa i Sprawiedliwości zagłosuje na kandydata wskazanego przez lidera tej partii, kimkolwiek by on nie był. A dlaczego to zrobią? - Nie dlatego, że będą wierzyć w jakieś niesamowite zdolności tego kandydata, którego dzisiaj nie znamy, tylko będą głosować partyjnie za PiS-em, nawet nie za Jarosławem Kaczyński za  PiS-em - mówi. 

Felietonista inaczej widzi sytuację kandydata z przeciwnej strony sceny politycznej. Niegdyś zniknięcie Donalda Tuska spowodowało znaczny spadek poparcia Platformy Obywatelskiej. Mimo to spora część elektoratu obecnej partii rządzącej dokonywała wtedy podobnych wyborów, jak w Stanach Zjednoczonych. Tak funkcjonuje twardy elektorat.

Przekaz polityczny musi być emocjonalny

Autor podcastu przywołuje przykład skandalu obyczajowego z udziałem Billa Clintona i Moniki Lewinsky. Clinton został wówczas oskarżony o molestowanie seksualne. - Stosunek do procedury impeachmentu, który wszczęto wobec Bila Clintona, bynajmniej nie zależał od tego, co wyborcy sądzili o tym, czy skłamał, czy nie skłamał. W dużym stopniu ich stosunek do impeachmentu zależał od tego, co sądzili o partii demokratycznej, co sądzili o partii republikańskiej, od tego co sądzili o Clintonie jako takim, od tego co sądzili o niewierności jako o problemie i w końcu od tego, co sądzili o feminizmie - tłumaczy Gwiazdowski. 

Jego zdaniem taka postawa także teraz jest powszechna. Po przegranej Hilary Clinton z Donaldem Trumpem w mediach powszechne stały się memy przywołujące ponownie Monikę Lewinsky, które sugerowały, że zrobi ona to, czego nie umiała Hilary. Felietonista uważa, że także wtedy przeciętny odbiorca nie zastanawiał się, czy Clinton był winny i czy należał mu się impeachment. Komentarze skupiały się wokół feminizmu, zatem "niezaprzeczalne fakty z marszu uznano za atak na kobiety". 

Z polityką jest jak z alkoholizmem. Tworzymy sobie wrogów

Gwiazdowski ten natłok emocji, którym poddawany jest obecnie nasz mózg w przestrzeni publicznej, porównuje wręcz do alkoholizmu: - Jak pijemy wino czy nawet wódkę w małych ilościach, to nasz mózg jest uderzany w sumie narkotykiem. Tylko zupełnie inne są tego efekty teraz, niż będą za lat 30, gdy będziemy przez ten czas pić coraz więcej i regularnie. Tak samo jest z politycznymi emocjami. Te emocje, pozytywne, które mieliśmy na początku, zaczynają się zmieniać w emocje negatywne, w oburzenie na kogoś, kto śmie mieć inne poglądy społeczne, ekonomiczne, gospodarcze, polityczne. 

Podkreśla, że alkoholik także na początku ma wielu przyjaciół. Z czasem zamieniają się oni w największych wrogów. Zdaniem Gwiazdowskiego demokracja na całym świecie funkcjonuje obecnie źle, "wyborcy mają przeprowadzić plebiscyt, a w zasadzie to nie jest nawet plebiscyt, to ma być aplauz".

Zmierzamy w stronę politycznej oligarchii

Autor podcastu twierdzi, że taka sytuacja nie może trwać w nieskończoność. Jego zdaniem taki przekaz prowadzi do politycznej oligarchii. Już teraz o tym, że wyborcy dostają możliwość oddania głosu na danego kandydata, postanawia wąskie grono decydentów. W naszych wyborach politycznych kierujemy się tym, co dla nas użyteczne, niekoniecznie logiczne. Wówczas wybory z pozoru irracjonalne wcale nie muszą takie być.

Felietonista uważa, że w obecnie w kampaniach wyborczych mocno wykorzystywany jest potwierdzony badaniami fakt, że pomyłki polityków z obozu, którego nie popieramy, wywołują w nas pozytywne emocje, a ich nawet słuszne stwierdzenia będą negowane. Za Napoleonem przypomina: - Lepiej jest, kiedy armią baranów dowodzi lew, niż jak armią lwów dowodzi baran. Niestety, zbliżamy się coraz bardziej do momentu, w którym armią baranów dowodzić będą barany. 

Autor mówi także, że w naszych wyborach kierujemy się głównie emocjami. To dlatego politycy wolą mówić o drażliwych kwestiach aborcji, zamiast skupiać się na ważnych dla wszystkich kwestiach podatkowych. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gwiazdowski | polityka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »