Lewiatan: Będziemy bronić kapitałowej części systemu emerytalnego
Rządowe propozycje zmian w systemie emerytalnym doprowadzą do likwidacji kapitałowej części tego systemu, która jest Polakom potrzebna - wskazali eksperci Lewiatana podczas czwartkowej konferencji prasowej. Zapowiedzieli, że będą bronić części kapitałowej.
Jak mówił zastępca dyrektora generalnego Konfederacji Lewiatan Jakub Wojnarowski, rządowe propozycje zmian w systemie emerytalnym nie są rozwiązaniami systemowymi i poprawią sytuację w finansach publicznych państwa tylko krótkoterminowo.
Lewiatan ma kilka pomysłów, jak pogodzić ze sobą stabilność finansów publicznych z działaniami niezbędnymi dla zrównoważonego rozwoju w długim okresie.
Ekspert Lewiatana Jeremi Mordasewicz wskazał, że chodzi m.in. o umożliwienie ubezpieczonym dokonania wyboru, czy chcą przekazywać część przyszłej składki do OFE. Jak mówił osoby, które już opłacają składki do OFE powinny móc samodzielnie zdecydować o rozwiązaniu umowy i wyraźnie zadeklarować zaprzestanie przekazywania części składki do OFE. Tymczasem, według rządowych propozycji, jeśli dana osoba nie zgłosi takiej deklaracji, to automatycznie całość jej składek będzie trafiać do ZUS.
Dodał, że w przypadku osób, które dopiero rozpoczynają pracę, powinny być zobowiązane do złożenia deklaracji, czy chcą, aby całość składki była przekazywana do ZUS, czy też część z niej trafiała do OFE.
- Kolejną kwestią jest tzw. suwak bezpieczeństwa, czyli przekazywanie środków z OFE do ZUS na 10 lat przed przejściem na emeryturę. Uważamy, że to jest niedobra decyzja - ocenił Mordasewicz. Wyjaśnił, iż taka propozycja spowoduje, że skrócenie okresu oszczędzania i zwiększenie ryzyka niskich emerytur w przyszłości.
Lewiatan postuluje, by umożliwić ubezpieczonym dokonania wyboru, czy chcą przekazywać stopniowo środki do ZUS, czy wolą zrobić to jednorazowo dopiero w momencie przejścia na emeryturę. W takim przypadku zabezpieczeniem przed tzw. efektem "złej daty", czyli bessy na giełdzie, może być dostosowanie portfela inwestycyjnego do wieku ubezpieczonego lub opóźnienie przejścia na emeryturę do momentu poprawy sytuacji na giełdzie.
Dyrektorka departamentu prawnego Lewiatana Katarzyna Urbańska odniosła się do zakazu reklamy funduszy emerytalnych. Jak mówiła, projekt ustawy dotyczącej zmian w systemie emerytalnym wprowadza zakaz wszelkich reklam dotyczących funduszy emerytalnych. Zdaniem Konfederacji, wprowadzenie takiego zakazu nie znajduje żadnego racjonalnego uzasadnienia i nosi znamiona cenzury. Podkreśliła, że Lewiatan postuluje wykreślenie tego przepisu w dotychczasowym brzmieniu.
Opublikowany przed dwoma tygodniami przez resort pracy projekt przewiduje m.in., że od 1 kwietnia 2014 r. przyszli emeryci będą mogli wybierać, czy chcą, by 2,92 proc. składki emerytalnej nadal trafiało do OFE, czy też do ZUS na specjalne subkonto. Decyzja o wyborze OFE lub ZUS nie będzie ostateczna. Po dwóch latach, czyli po raz pierwszy w 2016 r., będzie można zmienić zdanie. Potem ubezpieczeni będą mogli decydować o przeniesieniu składek między ZUS a OFE co cztery lata. Projekt przewiduje zakaz emisji i publikacji reklam dotyczących OFE.
Wypłatą emerytur, także ze składek, które będą gromadzone w OFE, zajmie się ZUS. Zaproponowano wprowadzenie tzw. suwaka, czyli obowiązku stopniowego przekazywania aktywów z OFE do ZUS, na 10 lat przed emeryturą (w ratach co miesiąc).
Zdecydowano, że część obligacyjna aktywów zgromadzonych w OFE ma zostać przekazana do ZUS. Po umorzeniu obligacji środki te mają być zapisane na subkontach w ZUS, gdzie mają być waloryzowane i dziedziczone, podobnie jak pozostałe środki na tych subkontach. Fundusze będą miały zakaz inwestowania w skarbowe papiery wartościowe oraz dług gwarantowany przez Skarb Państwa. Od 4 lutego 2014 roku OFE będą musiały lokować nie mniej niż 75 proc. aktywów w akcje; limit ma obowiązywać przez dwa lata.
Projekt ustawy dotyczącej zmian w systemie emerytalnym wprowadza zakaz wszelkich reklam dotyczących funduszy emerytalnych. W tym czasie rząd będzie mógł uprawiać dowolną propagandę wymierzoną w OFE. Tak działało się w głębokiej komunie, premierze Tusk.
Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL