Inwestorzy zdezorientowani. Tysiące bitcoinów trafią na rynek?

Na początku lipca cena bitcoina ruszyła w górę, ale rekord wszech czasów z maja tego roku nie został poprawiony. Inwestorzy obawiają się, że na rynek może trafić dużo "monet" kupionych za bezcen przez tych, którzy przed laty uwierzyli w raczkującą kryptowalutę.

  • Inwestorzy, którzy kilkanaście lat temu postawili na bardzo taniego wtedy bitcoina, dziś triumfują. W ostatnich dniach kryptowalutowy "wieloryb" uaktywnił portfel-widmo z 2011 roku zawierający ponad 80 tysięcy bitcoinów wartych około 8,8 miliarda dolarów.
  • Obserwowane jest stopniowe wycofywanie się z rynku bitcoina przez najstarszych jego uczestników. Rośnie ich zainteresowanie funduszami ETF i instrumentami o niskim ryzyku, jak obligacje skarbowe.
  • Prognozy cenowe dla bitcona jak zwykle są bardzo rozbieżne. Jedni analitycy spodziewają się nowego rekordu na poziomie 125 tysięcy dolarów, inni zapowiadają przecenę o kilkadziesiąt tysięcy dolarów.

Reklama

Pod koniec zeszłego tygodnia cena bitcoina przekroczyła poziom 110 tysięcy dolarów. Można było przypuszczać, że "z rozpędu" poprawiony zostanie rekord wszech czasów z maja tego roku (prawie 112 tysięcy dolarów). Notowania pierwszej kryptowaluty świata cofnęły się jednak w okolice 108-109 tysięcy dolarów.

Co ciekawe, spadek ceny nastąpił równocześnie z napływem aż 1 miliarda dolarów do funduszy ETF opartych na bitcoinie. Teoretycznie taki ruch powinien podbić kurs tokena. Wielu analityków tłumaczy przecenę klasycznym zjawiskiem realizacji zysków przed weekendem. Jednak przyczyn może być kilka.

Między chciwością a lękiem

Inwestorzy niepokoją się rosnącym prawdopodobieństwem wybuchu wojny handlowej między Stanami Zjednoczonymi a niemal całym światem. Prezydent Donald Trump grozi wprowadzeniem wysokich ceł (zawieszonych 90 dni temu) jeśli wkrótce nie zostaną podpisane umowy handlowe z poszczególnymi krajami. To ogranicza skłonność inwestorów do ryzyka, także na rynku kryptowalut.

Na pogorszenie nastrojów wpłynęła również aktywność tzw. portfela-widma z 2011 roku. Przed weekendem dokonano przelewu aż 80 009 bitcoinów z 8 adresów kryptograficznych. Wartość wszystkich tych "monet" to około 8,8 miliarda dolarów.

Wiele wskazuje na to, że za transfer może odpowiadać osoba albo podmiot będący jednym z pierwszych "górników" na rynku kryptowalut. Prawdopodobnie w przeszłości miał w portfelu ponad 200 tysięcy bitcoinów. Trzeba tu przypomnieć, że 14 lat temu jeden token kosztował tylko kilka dolarów. 

Liczni komentatorzy podkreślają, że przesunięcie bitcoinów z miejsca na miejsce przez kryptowalutowego "wieloryba" nie musi być dowodem szykowania się do ich sprzedaży. Prawdą jest natomiast, że tego typu ruchy z “uśpionych" adresów wywołują zjawisko FUD (czyli: strach, niepewność i wątpliwości). Inwestorzy boją się, że na rynku pojawi się wielka fala podaży, której konsekwencją będzie poważny spadek ceny.

Eksperci z firmy Arkham Intelligence twierdzą, że nie istnieją jakiekolwiek przesłanki sugerujące, że przelanie ponad 80 tysięcy bitcoinów było ruchem nastawionym na ich sprzedaż. Wręcz przeciwnie - badacze blockchaina przypuszczają, że cel operacji to techniczna aktualizacja portfeli. Nastąpiła migracja z adresów typu "1" (Legacy) do formatu Native SegWit (BC1Q), który oferuje większe bezpieczeństwo i niższe opłaty transakcyjne.

Wielka wygrany pionierów bitcoina

Grubość portfela posiadacza kilkudziesięciu tysięcy "coinów" po części budzi podziw, a po części zazdrość. - Zająłem się kryptowalutami za późno. Tak pomyślałem po zobaczeniu "wielorybów" z 2011 roku swobodnie przesuwających bitcoiny, które nabyli za bezcen. Teraz widać, jak wielką przewagę zyskali pierwsi użytkownicy bitcoina, a zarazem, jak dużą niewiadomą stanowią dla rynku ich kolejne ruchy - oznajmił Changpeng Zhao, były dyrektor giełdy Binance.

Analitycy z 10xResearch dostrzegają stopniowe wycofywanie się z rynku bitcoina przez najstarszych jego uczestników, którzy osiągnęli kosmiczne wręcz stopy zwrot. Rośnie ich zainteresowanie funduszami ETF i instrumentami o niskim ryzyku, jak obligacje skarbowe. Historia uczy, że aktywacja "uśpionych" portfeli często poprzedza okresy zwiększonej zmienności i spekulacji, choć nie zawsze prowadzi do natychmiastowych spadków cen.

Najpierw euforia, potem depresja?

Nie ulega wątpliwości, że na początku lipca nastroje wśród inwestorów detalicznych na rynku kryptowalut osiągnęły wysoki poziom euforii. Została ona nieco ostudzona, gdy okazało się, że jeden z "wielorybów" uaktywnił ponad 80 tysięcy tokenów.

Eksperci firmy Santiment twierdzą, że szybki wzrost ceny bitcoina w kierunku 110 tysięcy dolarów uruchomił silne FOMO, czyli strach przed przegapieniem okazji. Jest to zjawisko znane z psychologii tłumu. Ludzie kupują aktywa, bo widzą, że robią to inni. Jednocześnie umacniają się w przekonaniu, że jeśli będą zwlekać z decyzjami inwestycyjnymi, to zmarnują szansę na osiągnięcie wysokich stóp zwrotu.

Doświadczenie uczy jednak, że po euforii przychodzi odwrócenie trendu lub konsolidacja, ponieważ wytrawni inwestorzy zaczynają realizować zyski. Tu warto przypomnieć sentencję Warrena Buffetta: "bądź sceptyczny, bo są rzeczy, które wyglądają zbyt dobrze, by mogły być prawdziwe".

Niektórzy analitycy techniczni podkreślają, że utrzymanie przez bitcoina poziomu 109 tysięcy dolarów może otworzyć drogę do dalszych wzrostów. Niewykluczona jest hossa prowadząca do ceny powyżej 125 tysięcy dolarów.

Nie brak jednak ekspertów, którzy zalecają ostrożność. Z danych platformy CryptoQuant wynika, że ostatnie odbicie bitcoina było powiązane z wielkim wzrostem Open Interest - wskaźnika pokazującego liczbę aktywnych kontraktów terminowych na giełdach kryptowalutowych. "Kiedy Open Interest gwałtownie rośnie w trakcie hossy, to często stoi za tym napływ lewarowanych, spekulacyjnych pozycji. Historycznie takie skoki poprzedzały lokalne szczyty cenowe" - ostrzega CryptoQuant. Wzrost dźwigni finansowej może prowadzić do zwiększonej zmienności. Jeśli rynek się odwróci, "przelewarowani inwestorzy mogą uruchomić łańcuch likwidacji, który gwałtownie obniży cenę bitcoina".

Fed kryptowalucie raczej nie pomoże

Wpływ na rynek kryptowalut ma także sytuacja makroekonomiczna Stanów Zjednoczonych. Inwestorzy biorą pod uwagę fakt, że w świetle czerwcowego raportu z amerykańskiego rynku pracy, maleją szanse bitcoina na szybki marsz w górę. Wzrosła liczba zatrudnionych poza rolnictwem, a jednocześnie spadła stopa bezrobocia. Trendy te oddalają perspektywę szybkich obniżek stóp procentowych przez Rezerwę Federalną. Według narzędzia CME FedWatch Tool, prawdopodobieństwo utrzymania stóp na niezmienionym poziomie podczas posiedzenia 30 lipca wzrosło z 75 do około 95 proc.

- Silny rynek pracy wspiera dolara, co z kolei może wywierać presję na bitcoina i inne ryzykowne aktywa. Mniej obniżek stóp procentowych oznacza bardziej restrykcyjne warunki płynnościowe, co historycznie zmniejsza popyt na aktywa spekulacyjne - tłumaczy Amr Taha z CryptoQuant.

Z wyjątkowo pesymistyczną prognozą dla najstarszej kryptowaluty świata wystąpił znany analityk techniczny Ali Martinez. Zidentyfikował on rzadki sygnał spadkowy, który - w skrajnym scenariuszu - mógłby doprowadzić do spadku ceny bitcoina nawet do 40 tysięcy dolarów. W dodatku, analitycy z K33Research przypominają, że historycznie rzec biorąc miesiące letnie nie sprzyjają bitcoinowi. Statystyki pokazują, że lipiec odpowiada za zaledwie 6,1 proc. rocznego wolumenu obrotu i charakteryzuje się niską aktywnością handlową. To z kolei bardzo ogranicza szanse na rajd cenowy.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bitcoin | kurs bitcoina | Kryptowaluty | rynek kryptowalut
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »