Kryzys a ekologia
Czy paraliż gospodarki, do jakiego doprowadziła pandemia koronawirusa, wpłynie na realizację celów polityki klimatycznej? Czy też ratowanie przyrody zejdzie na drugi plan, ustępując miejsca ratowaniu firm i miejsc pracy? Przemysł już wcześniej wnioskował o uwzględnianie potrzeb sektora przy wprowadzaniu zmian. Pytanie, jak zapatrywać będą się na te prośby politycy teraz, w obliczu recesji.
Uśpienie gospodarki skutkuje mniejszą emisją CO2 w związku z zamknięciem wielu zakładów, czy ograniczeniami w transporcie, w tym lotniczym. Jednak doświadczenie wskazuje, że po kryzysie emisje gwałtownie rosną, dochodząc do poziomów wyższych niż przed wstrząsem.
Porozumienie paryskie z 2015 r. w sprawie zmian klimatu wskazuje na dużą determinację we wdrażaniu wzorców rozwoju, które ograniczałyby emisję gazów cieplarnianych. Unia zdecydowała, że do 2050 roku osiągnie neutralność klimatyczną. Do września tego roku Komisja ma przedstawić plan w sprawie zwiększenia celu redukcji emisji w 2030 roku do 50-55 proc. względem poziomów z 1990 roku. Obecnie obowiązujący cel to 40 proc.
Europejski przemysł od dawna sygnalizował, że zaostrzające się przepisy środowiskowe i ambitne cele klimatyczne stanowią wyzwanie dla europejskich przedsiębiorstw, którym coraz trudniej przychodzi walka z konkurencją zagraniczną, azjatycką czy amerykańską, która działa w mniej restrykcyjnym otoczeniu. Lobbował o uwzględnienie kondycji firm europejskich przy wprowadzeniu zmian.
Na początku marca przedstawiciele KGHM spotkali się w Brukseli z polskimi europosłami, gdzie podkreślali, jak istotne jest wsparcie systemowe dla europejskiego sektora metali nieżelaznych. Podkreślali, że dekarbonizacja i Europejski Zielony Ład nie będą możliwe bez surowców takich jak miedź czy srebro. Informowali, że 80 proc. miedzi pochodzi z Chin. Jest ona wydobywana w niższym standardzie.
- Z jednej strony polityka klimatyczna dotyka europejskie firmy wydobywające miedź, a z drugiej będzie zmuszać do coraz większego importu spoza Europy - mówił Radosław Żydok, dyrektor departamentu analiz regulacyjnych i strategicznych w KGHM.
Spółka podkreśla, że spełnienie bardzo restrykcyjnych wymagań w stosunkowo krótkim czasie to duże wyzwanie dla firm, wiąże się bowiem z koniecznością szybkiej transformacji energetycznej i przejścia na odnawialne źródła energii. - Oprócz nakładów inwestycyjnych należy uwzględnić drastyczny wzrost cen uprawnień do emisji CO2 oraz ryzyko poważnych zmian w wykazie sektorów objętych systemem rekompensat kosztów pośrednich w IV okresie rozliczeniowym unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji lata 2021-2030 (EU-ETS) - informuje KGHM.
Spółka przywoływała w tym kontekście prognozy Banku Światowego, który zakładał, że do 2050 roku produkcja turbin wiatrowych potrzebować będzie o 300 proc. więcej metali, o 200 proc. więcej metali będzie potrzebne do wytwarzania paneli słonecznych i aż o 1000 proc. wzrośnie zapotrzebowanie na metale niezbędne do produkcji akumulatorów.
KGHM szacuje jednocześnie, że w latach 2020-2050 w technologiach, w przypadku których oczekuje się zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych w UE o 75 proc., potrzebne będzie 22 mln ton miedzi.
W ostatnich latach produkcja czerwonego metalu wzrosła na świecie o 50 proc., ale w Europie ten wzrost nie był znaczący. Miedź produkowana przez europejski przemysł ma średnio emisję niższą o połowę niż ta produkowana poza Europą, a musi jeszcze za te emisje słono płacić. Zapotrzebowanie na metal w Europie zasadniczo rośnie, importuje się więc coraz więcej gotowych wyrobów, które mają większy ślad węglowy niż europejskie odpowiedniki.
Sektor surowcowy apeluje o włączenie go, jako przemysłu energochłonnego, w możliwość pozyskania funduszy UE na inwestycje we własne OZE, inteligentne sieci, urządzenia do magazynowania energii, zastosowania przemysłowe w dziedzinie efektywności energetycznej i inne.
Wydawać by się mogło, że pandemia koronawirusa, która sparaliżowała światową gospodarkę - najpierw chińską, teraz europejską i amerykańską - odsunie na dalszy plan dyskusje o celach klimatycznych, kierując uwagę rządzących na działania antykryzysowe. I że w imię ratowania gospodarki być może poświęcimy tymczasowo ambitne plany.
Na razie jednak Rada Europejska w swoim stanowisku podkreśla, że mimo obecnej walki z pandemią powinniśmy zacząć przygotowywać środki przewracające normalne funkcjonowanie społeczeństw i gospodarek. Wskazywała na potrzebę powrotu na ścieżkę zrównoważonego wzrostu, uwzględniając m.in. transformację ekologiczną i cyfrową.
Pytanie, czy deklaracje nie rozbiją się o twardą rzeczywistość. Minister klimatu Michał Kurtyka w liście do unijnych komisarzy przytaczanym przez PAP informował, że spowolnienie gospodarcze może negatywnie wpłynąć na cele wyznaczone na najbliższą dekadę. - Dotyczy to nie tylko naszego celu dotyczącego odnawialnych źródeł energii, ale także innych celów zapisanych w polityce klimatycznej i energetycznej UE - pisał, wskazując choćby na opóźnienia dostaw z Chin kluczowych dla transformacji energetycznej komponentów.
Kierunek prośrodowiskowy jest jasno wytyczony i - przynajmniej w Europie - nie przestanie obowiązywać, nawet jeśli pewne projekty ze względu na kryzys się trochę opóźnią. Jest to racjonalne zarówno ze względów ekologicznych jak i ekonomicznych (bo w dłuższej perspektywie OZE są po prostu opłacalne). Co stanie się po drodze - w dużym stopniu zależeć będzie od kształtu programów pomocowych. Cele pozostaną jednak niezmiennie te same.
morb