Andrzej Grzesik, Revolut: Demokratyzujemy dostęp do produktów finansowych
- Zbieramy wszystkie finansowe usługi w jednym miejscu, tworzymy "super aplikację", ale nie koncentrujemy się wyłącznie na usługach finansowych. Mamy apetyt na inne sektory - mówi w rozmowie z Interią Andrzej Grzesik, Principal Backend Engineer Revolut, jeden z prelegentów Infoshare 2021. Globalnie działający fintech planuje też zwiększyć zatrudnienie. Obecnie potrzebuje ok. tysiąca nowych pracowników, w tym ponad 100 w Polsce.
Bartosz Bednarz, Interia: Jak wygląda obecnie sytuacja w Londynie?
Andrzej Grzesik, Principal Backend Engineer Revolut: Brexit dużo namieszał. Zdarzają się puste półki w sklepach, brakuje kierowców - to są tematy szeroko dzisiaj opisywane w mediach. Widziałem na własne oczy kolejki do stacji benzynowych.
W jakim kierunku to zmierza?
- Trzymam kciuki, żeby to był zimny prysznic, żeby się Brytyjczycy zorientowali, że pewne decyzje są mało optymalne. O tyle lepiej radzą sobie ludzie z tym problemem, że przez ostatnie półtora roku ćwiczyli życie z domu i pracę zdalną. Osoby, które są w tak komfortowej sytuacji, że mogą dalej w podobny sposób funkcjonować, tak czynią. Jeśli potrzebują samochodu do pracy - stają przed niemałym wyzwaniem z dostępem do benzyny. Zmniejszyła się dostępność produktów, które do tej pory - importowane z UE - były na co dzień na sklepowych półkach. Tak prozaiczne rzeczy jak ulubiony ser stały się nagle poza zasięgiem.
Niepokój społeczny narasta?
- Efekty covidu i tego, że dużo ludzi nie pracowało widać we wzroście przestępczości. Zdarzają się kradzieże, wybijane są szyby w samochodach, znikają radia. Tak jak kiedyś stereotypowo myślało się o Nowej Hucie, teraz w zasadzie można by to samo powiedzieć o Londynie. Tego nie było, to jest nowe. Ludzie wyładowują swoją frustrację. Ostatnie problemy dodatkowo te emocje potęgują.
Czym jest dzisiaj Revolut?
- Jesteśmy startupem. Cały czas się rozwijamy.
Startup z wyceną 33 mld dol., mający 16 mln użytkowników, w tym milion w Polsce...
- Rośniemy, dzieje się naprawdę wiele rzeczy, ale wciąż nie wyzbyliśmy się w tym wszystkim odrobiny chaosu, który nam w codziennej pracy towarzyszy. Na pewno nie mamy ani struktury, ani mentalności organizacji, która jest na rynku przeszło 100 lat. Musimy jednak trochę dojrzewać, zmieniać organizację pewnych rzeczy, aby dalej działać wydajnie. Revolut dzisiaj to już nie kilkadziesiąt, ani nawet kilkaset osób - mamy blisko 3 tys. pracowników. Musimy im pokazać, co robić i jak, żeby nie odkrywali niektórych rzeczy na nowo. Jednocześnie musimy zostawić im przestrzeń dla kreatywności i pozwolić pracować a nie pętać kolejnymi procedurami. Mamy za duże ambicje by pozwolić sobie na wytracenie dynamiki rozwoju.
Dlatego też wchodzicie w coraz nowsze obszary?
- Chcemy jako Revolut budować rozwiązania finansowe dostępne przez telefon, które będą proste. To na pewno demokratyzuje dostęp do produktów finansowych - staje się on prostszy i bardziej przystępny. Zbieramy wszystkie finansowe usługi w jednym miejscu, tworzymy taką "super aplikację", ale nie koncentrujemy się wyłącznie na usługach finansowych.
- Mamy apetyt na inne sektory. Przykładem jest Revolut Stays - platforma do rezerwowania hoteli a w przyszłości innych usług związanych z turystyką. Jest to niefinansowy sektor i przykład na to, że chcemy cały czas iść dalej. To jest nasz odpowiednik Booking.com i AirBnB.
To silna konkurencja.
- Właściwie to nie do końca. Jest wręcz odwrotnie. Celujemy w te sektory, gdzie albo jest jeden gracz z dominującą pozycją, co pozwala mu na dyktowanie cen i wyznaczanie pewnych standardów obsługi klienta, nie zawsze wysokich; albo w te obszary rynku, gdzie wciąż jeszcze świadczone są staroświeckie usługi. Tak jest np. z bankami w Europie Zachodniej, w których rozwiązania są poniżej standardów i oczekiwań, które mają młodzi ludzie, chcący coraz więcej spraw załatwiać przez smartfony. W sektorze turystycznym silną pozycję mają duże platformy. Patrząc na poziom opłat, pobieranych chociażby od usługodawców, jest tu miejsce na nowego gracza.
Od końca 2020 r. jesteście już bankiem. Na razie na region Europy Środkowo-Wschodniej.
- I jako bank mamy już ponad milion klientów. Jesteśmy dostępni w ponad 15 krajach, w zeszłym tygodniu ruszyliśmy w Austrii i na Węgrzech. To jest ten moment, że idziemy po Europę Zachodnią. Każdy może zamienić swoje obecne konto na bankowe, dzięki czemu: po pierwsze zyskuje ochronę depozytów jak w każdym banku w Europie; po drugie - dostęp do produktów kredytowych. W Polsce są to kredyty konsumenckie do 100 tys. zł lub karta kredytowa z limitem do 50 tys. zł.
Oferujecie dostęp do akcji na rynkuamerykańskim. Będą kolejne giełdy?
- Czekamy na licencję na oferowanie usług inwestycyjnych i jak ją uzyskamy, będziemy mogli wcisnąć pedał gazu, jeśli chodzi o kolejne produkty inwestycyjne. Technologicznie jesteśmy dostępni od Australii po Amerykę. Technologia musi jednak często podążać za regulacjami: w tym momencie staramy się krok po kroku rozwijać nasze usługi, czasami wiąże się to ze zdobyciem licencji i pozwoleń. Jak je dostaniemy, będziemy mogli ogłaszać pewne rzeczy.
- Na pewno liczymy na Stany Zjednoczone. Już tam jesteśmy, ale chcemy tam rosnąć dużo szybciej. Oczy naszego zarządu są mocno skierowane za ocean. W Europie już jesteśmy mocni.
Brak rąk do pracy nie spowalnia rozwoju?
- W Revolucie szukamy pracowników na całym świecie. Postawiliśmy na tryb zdalny pracy, co wymusiła po części pandemia i to okazało się bardzo dobrą decyzją. Przez brexit na pewno musieliśmy się zmierzyć z wyzwaniami organizacyjnymi, dostosować usługi dooczekiwań regulatorów na Starym Kontynencie, przyjąć pewne konsekwencje tego rozwodu Wielkiej Brytanii z UE. Z punktu widzenia ludzi i pracowników działamy jednak w wielu krajach i to się nie zmieni.
Ile pracowników planujecie zatrudnić w najbliższym czasie?
- Ponad 1000 typów stanowisk mamy teraz otwartych. W Polsce ponad 100. Potrzebujemy wszystkich: programistów javy przede wszystkim, programistów pythona, programistów front-endu, ale też bankowców, ekspertów od cyberbezpieczeństwa, osób znających różne języki. W Krakowie już dzisiaj jest blisko 800 osób, które wspierają cały świat. To, że Polska kształci dobrych programistów to widać w różnych rankingach. Jesteśmy zagłębiem informatycznym. Znam Niemców, którzy o Polsce mówią zwyczajnie "javaland", dlatego że jest tu dużo znakomitych programistów Java. Trzymam kciuki, żeby z Polski zaczęły wychodzić też dobre produkty własne.
Co by się stało, gdyby Revolut przestał działać jak ostatnio Facebook na sześć godzin?
- Zarówno bigtechom, bankom jak i nam zdarzają się różnego rodzaju usterki, potknięcia. Ale dzięki temu, że opieramy się na chmurze, mamy na pewno uproszczoną reanimację, uproszczoną reakcję. Nie musimy fizycznie restartować serwera, duża część tego robi się automatycznie. Dostępność systemów nie jest dana raz na zawsze - cały czas aktywnie pracujemy, by taka przerwa się nam nie przytrafiła. Rozszerzamy się na globie - systemy muszą za tym podążać. Każda, nawet niewielka "czkawka", której klienci nie widzą, dla nas jest powodem do poważnych analiz. Każdy problem generuje tzw. post-mortem - tworzymy wewnętrzny raport, w którym analizujemy zdarzenie bardzo dokładnie z perspektywy programistówróżnych specjalności: backendu, mobilnych, inżynierów systemowych, ludzi od ryzyka, bezpieczeństwa. Oceniają oni całą sytuację pod kątem różnych aspektów. Na koniec taki raport trafia do pracowników, żeby mogli się uczyć i wyciągać wnioski. Chodzi o to, żeby nie popełniać tych samych błędów, pracować z problemem, bo kiedyś coś się na pewno wydarzy, a wtedy musimy reagować na bieżąco.
Ataki hackerskie dzisiaj są już wpisane w ryzyko firmy. Jak sobie z tym radzicie?
- Pomaga nam machine learning. Dużo automatyzujemy, szczerze powiedziawszy, ile się da i gdzie tylko się da staramy się wspomóc człowieka i zautomatyzować pewne obszary jego pracy, np. wstępną obróbkę danych, żeby wyświetlić mu tylko to, co potrzebuje wiedzieć w danym momencie. Wydawało mi się, że firmy, w których pracowałem wcześniej są dobrze zautomatyzowane i oparte na danych. Revolut mnie pod tym względem zaskoczył. Wykorzystujemy dane, analizujemy dane i to nam naprawdę dużo daje. Cokolwiek generuje jakikolwiek sygnał dotyczący tego jak pracujemy, musi być potem przeanalizowane, żebyśmy mogli z tego wyciągnąć lekcję. Okazuje się, że często tak jest, że ta wiedza potem się przydaje.
Jak dbacie o bezpieczeństwo transakcji?
- Wszystkie transakcje przechodzą przez systemy bezpieczeństwa, które oceniają czy nie są podejrzane. Jeśli wykryjemy jakieś anomalie to wyświetlamy odpowiednią informację na telefonie klienta. I on reaguje: potwierdza transakcję, jeśli to faktycznie on ją dokonał lub zgłasza do nas. Skanujemy internet pod względem różnych zagrożeń. Nasi pracownicy od bezpieczeństwa są na bieżąco. Wiadomo, że usługodawcy online współpracują ze sobą. To nie jest żaden sekret. Eksperci od cyberbezpieczeństwa znają się, wymieniają informacjami. Jeśli my widzimy jakąś akcje phishingową - dajemy o tym znać innym. To samo działa w drugą stronę. Mamy też wirtualne karty. Można wygenerować jednorazowy numer takiej karty cyfrowej pod konkretną transakcję. Po jej wykorzystaniu przestaje ona mieć jakiekolwiek znaczenie. Nawet, gdyby jej dane wyciekły, to jesteśmy bezpieczni - nie uda się nikomu z niej skorzystać. Ograniczamy tym samym ryzyko użycia naszych kart, którymi płacimy w sklepach przez osoby trzecie. To stało się naszym wyróżnikiem w czasach pandemii. Banki tego rozwiązania jeszcze nie mają.
Bartosz Bednarz
Interia jest partnerem Infoshare 2021
Infoshare 2021 - festiwal społeczności napędzanej technologią!
Infoshare 2021 - największa konferencja technologiczna w CEE, tworząca ekosystem, w którym nowe technologie łączą się z biznesem. Konferencja odbędzie się w dniach 14-15 października w Gdańsku. Co roku uczestniczą w niej tysiące uczestników. Wśród nich startupy, inwestorzy, przedstawiciele korporacji, programiści i marketerzy. Tegoroczna edycja to 5 scen tematycznych, kilkuset czołowych prelegentów z całego świata, blisko 200 wystąpień i warsztatów. Podczas Infoshare 2021 poznamy również finalistów Startup Contest.