Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen: Kres tradycyjnego biznesu paliwowego jest blisko

Przejęcie przez PKN Orlen Lotosu jest zaawansowane w około 70 proc., a PGNiG w 40 proc. Fuzja jest potrzebna, dywersyfikacja i zmiany profilu działalności koncernów paliwowych są nieuniknione, a w większej grupie łatwiej będzie zrealizować ten cel - uważa prezes Orlenu Daniel Obajtek. Szacuje on żywotność tradycyjnego biznesu paliwowego na 10-15 lat.

Wicepremier Jacek Sasin informował ostatnio, że akwizycja PGNiG nastąpi nie w 2021 roku, a najpewniej do połowy 2022 roku, argumentując, że to dość złożony proces. Sygnalizował jednocześnie, że przejęcie Lotosu może nastąpić szybciej.

Daniel Obajtek zapewnia w rozmowie z Interią, że procesy nie zwolniły, cały czas się toczą. PKN prowadzi rozmowy z potencjalnymi partnerami, którzy przejmą część majątku Lotosu, co warunkuje zgodę Komisji Europejskiej na połączenie firm. Podmiot taki ma być wyłoniony w listopadzie.

- Rozmawiamy z tą samą grupą kilku partnerów. To dłuższy proces, musi on uwzględniać m.in. nasze oczekiwania w zakresie rozwoju sprzedawanych aktywów - mówi Obajtek. Podkreśla, że terminy akwizycji nie są zależne wyłącznie od Orlenu. Wybór partnera będzie wymagał akceptacji Komisji Europejskiej. Zakłada, że może to zająć kolejne trzy miesiące.

Reklama

W przypadku PGNiG wniosek o przejęcie znajduje się obecnie w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów. - Robimy wszystko, by zrealizować nasz cel jak najszybciej, ale konieczne jest przejście ładu korporacyjnego, pozyskanie zgody regulatorów i innych ciał, na które my nie mamy wpływu - wskazuje. Do tego dochodzą kwestie organizacyjne, wydzielenie pewnych aktywów, przeniesienie na nie koncesji poszukiwawczych i wydobywczych. Wszystkie te działania są czasochłonne.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Prezes podkreśla jednocześnie, że proces przejęcia PGNiG jest zdecydowanie prostszy, rozstrzygany przez polskiego regulatora, nie tak kontrowersyjny, bo nie ma ryzyka koncentracji. Tymczasem kwestia przejęcia przez Orlen Lotosu była analizowana przez KE przez dwa lata.

Utrzymuje, że fuzja to szansa dla firm na przejście suchą nogą przez transformację energetyczną. Tradycyjne paliwa, zdaniem Obajtka, będą bowiem stopniowo odchodzić do przeszłości i nastąpi to szybciej, niż sobie wyobrażamy. Szczyt jest już za nami, mamy do czynienia ze spadkiem konsumpcji.

- Pik był w 2019 roku. Europa zaczyna się coraz bardziej zazieleniać. Myślę, że tradycyjny przemysł paliwowy będzie funkcjonował jeszcze przez 10-15 lat. Im bliżej Wschodu, tym jego żywotność będzie dłuższa - ocenia Obajtek. Dodaje, że kilka rafinerii w Europie przestało już istnieć, kolejne będą wygaszane. - Przetrwają rafinerie zoptymalizowane, o pogłębionym przerobie, spięte z przemysłem petrochemicznym - dodaje.

Prezes zwraca uwagę, że już teraz marża na przerobie rafineryjnym jest dużo słabsza niż marża petrochemiczna, która jest wysoka i - jak zakłada Obajtek - będzie coraz wyższa.

Grupa Orlenu ma duże ambicje w rozwoju energetyki odnawialnej. Chce pozyskać jak najwięcej koncesji na budowę morskich farm wiatrowych na Bałtyku. Wkrótce do rozdysponowania będzie jedenaście nowych lokalizacji wskazanych w planie zagospodarowania polskich obszarów morskich. Koncern będzie ubiegał się o kolejne koncesje. - Mamy zrobione pewne badania środowiskowe na terenach zazębiających się z innymi koncesjami, dzięki temu kolejne procesy mogą być szybsze - ocenia prezes.

Podkreśla, że efekt skali dałby koncernowi przewagę w realizacji kolejnych inwestycji. - Pomógłby efektywniej prowadzić działania i wymóc na dostawcach, by w dużej mierze technologie były produkowane w Polsce, by polski wkład był jak największy - mówi Obajtek.

Dlatego spółka zamierza ubiegać się nie tylko o koncesje na wodach krajowych, ale też w innych częściach Bałtyku, podlegających Litwie, Łotwie czy Estonii. Tam również koncern prowadzi rozmowy.

Obecnie spółka posiada jedną koncesję, w ramach której może postawić farmę o mocy 1200 MW. Budowa rozpocznie się w 2023 r., a zakończy w 2026 r. Prezes podkreśla, że termin rozpoczęcia budowy w żaden sposób nie jest zagrożony. - Jesteśmy daleko do przodu, bylibyśmy nawet w stanie zacząć wcześniej - oświadczył.

Obajtek zaznacza, że morska energetyka wiatrowa to szansa dla polskiej gospodarki, pod warunkiem jednak, że jak największa część usług i towarów pochodzić będzie z kraju. Szacuje, że docelowo, uśredniając całość realizowanych przez spółkę przyszłych inwestycji, udział tzw. "local content" może wynieść 50-60 proc.

To wymaga jednak odpowiedniego przygotowania pewnych gałęzi polskiej gospodarki, by przedsiębiorstwa były w stanie odpowiedzieć na potrzeby inwestorów. - Jest następnych jedenaście koncesji do zagospodarowania, mamy więc na to czas. Nie można było pewnych rzeczy zrobić wcześniej. Inwestycje na Bałtyku to nie kwestia półtora roku, a 12-13 lat. Nie uważam, by to było za późno na wykorzystanie potencjału polskiej gospodarki - mówił.

Potencjał Bałtyku, jeśli chodzi o morską energetykę wiatrową, szacowany jest na około 15 GW. Według rynkowych szacunków poziom inwestycji w offshore może sięgnąć około 150 mld zł.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »