Szymon Kardaś, OSW: Droga do startu Nord Stream 2 otwarta

Porozumienie między Niemcami a Stanami Zjednoczonymi w sprawie Nord Stream 2 zawarto po to, by nie pojawiło się jakiekolwiek ryzyko dla firm certyfikujących. To dyplomatyczne zwycięstwo Berlina, w pośrednio również Moskwy. Teraz Rosjanie będą zabiegać o pełne wykorzystanie przepustowości gazociągu - mówi w rozmowie z Interią Szymon Kardaś, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.

Monika Borkowska, Interia: Jak ocenia Pan porozumienie Niemiec i USA w sprawie Nord Stream 2?

Szymon Kardaś: Krytycznie, ale nie było to dla mnie zaskoczenie. Niczego innego się nie spodziewałem. Niemcy od momentu wygranej Joe Bidena w wyborach prezydenckich przystąpili do ofensywy dyplomatycznej. Już na przełomie zimy i wiosny pojawiały się pierwsze sygnały, które wskazywały, że szykuje się rodzaj politycznego kompromisu wokół Nord Stream 2. Wtedy zaczęły wyciekać konkretne propozycje.

USA podważały jednak cały czas politykę gazową Rosji.

Reklama

To prawda, Joe Biden był krytyczny wobec projektu Nord Stream 2, ale jednocześnie chciał odbudować relacje z dużymi graczami europejskimi, jak Francja czy Niemcy, nadszarpnięte po okresie prezydentury Donalda Trumpa. Wymagało to m.in. rozwiązania kwestii spornego gazociągu. Widać było zresztą już od pewnego czasu, że Waszyngton zmiękczał swoje naciski w tej sprawie. Porozumienie przyniosło jasne rozstrzygnięcie - ryzyko sankcyjne znika, droga do uruchomienia gazociągu jest otwarta.

Co dalej?

Ukończenie budowy nastąpi za kilka tygodni. Zakładam, że porozumienie zawarto po to, by nie pojawiło się jakiekolwiek ryzyko dla firm certyfikujących. Spodziewam się więc, że certyfikacja może nastąpić w kilka miesięcy po zakończeniu budowy, tak by na przełomie 2021 i 2022 roku nowym gazociągiem mógł popłynąć gaz. To dyplomatyczne zwycięstwo Berlina, a pośrednio również Moskwy.

Warunki porozumienia chronią w jakiś sposób Ukrainę?

Przede wszystkim porozumienie ma formę oświadczenia politycznego, nie jest prawnie wiążące. Mamy do czynienia ze zobowiązaniem natury politycznej, otwartym zostaje pytanie o możliwość prawnego wyegzekwowania tych deklaracji.

Ale wątpliwości jest więcej. Porozumienie zakłada, że Niemcy podejmą działania, jeśli Rosja będzie wykorzystywać w przyszłości surowce energetyczne jako broń przeciw Ukrainie. To jest bardzo ogólne stwierdzenie. Nie wiadomo, co miałoby oznaczać. Jakie decyzje Rosji mogłyby być uznane za tego typu działanie? Nie mamy też jasności, o jakich konkretnie środkach i narzędziach w rękach Niemiec mówimy, jaka jest możliwość ich prawnego zastosowania.

Zapowiedziano też działania na rzecz przedłużenia umowy tranzytowej między Rosją a Ukrainą.

Nie wyobrażam sobie, jak można na obecnym etapie skutecznie zmusić Rosję do tego, by przedłużyła umowę o kolejną dekadę, do 2034 roku i to jeszcze na warunkach korzystnych dla Ukrainy. Za pomocą jakich instrumentów? Poza tym wynegocjowanie ewentualnej nowej umowy tranzytowej to kwestia lat. Pamiętamy, z jakim wysiłkiem był negocjowany ostatni kontrakt tranzytowy, przy czym wtedy Rosjanie byli w dużo gorszej pozycji niż są teraz, gdy dysponować będą Nord Stream 2.

A inwestycje? Czy 1 miliard dolarów nakładów, które proponuje się Ukrainie, rozwiąże jej problemy?

Ten miliard dolarów w porównaniu z zyskami z tranzytu, które w przypadku Ukrainy wynoszą między 1,5 a 3 mld dol. rocznie, wygląda mało poważnie. Zaproponowane środki są niewspółmierne do wpływów za przesył gazu przez terytorium tego kraju. Nie wiadomo też, o jakim horyzoncie czasowym mówimy. To wciąż są jedynie  deklaracje. Od zapowiedzi do konkretnych działań droga jest daleka.

Co dalej? Czy trzeci pakiet energetyczny będzie stanowił przeszkodę dla Gazpromu?

Obowiązuje dyrektywa gazowa, która zakłada, że wymagające regulacje unijnego prawa energetycznego obejmą tę część gazociągu Nord Stream 2, która przebiega przez niemieckie wody terytorialne. A to rodzi konsekwencje dotyczące ograniczeń w wykorzystywaniu infrastruktury - zgodnie z przepisami konieczne jest dopuszczenie do niej stron trzecich, rozdział właścicielski (właściciel gazociągu nie może być właścicielem przesyłanego nim gazu) i stosowanie transparentnych taryf rynkowych. Jak na razie stronie rosyjskiej nie udało się uzyskać wyłączeń Nord Stream 2 spod tej dyrektywy, niemiecki regulator wydał w maju zeszłego roku decyzję negatywną. Strona rosyjska ją zaskarżyła, kierując sprawę do niemieckiego sądu w Dusseldorfie. Rozprawa odbyła się pod koniec czerwca, ostateczny wyrok spodziewany w końcu sierpnia.

A jeśli i ten wyrok nie uwzględni wniosków Rosjan?

Nord Stream 2 AG wniosła też przeciw Unii Europejskiej pozew do trybunału arbitrażowego, zaskarżając dyrektywę gazową. Sprawa jest w toku. Gdyby i ta droga okazała się nieskuteczna, nie wykluczam, że zostanie podjęta próba wynegocjowania umowy międzyrządowej, niemiecko-rosyjskiej. Prawo europejskie daje taką możliwość. Nie będzie to jednak łatwy proces. Istotną rolę odgrywa w nim bowiem Komisja Europejska, która musi udzielić zgody na negocjacje, ma wgląd w cały proces i ostatecznie akceptuje porozumienie.

Może prostszym rozwiązaniem byłaby zmiana polityki handlowej Gazpromu?

Taka możliwość też oczywiście istnieje. Teoretycznie wystarczyłoby zmienić punkt, w którym gaz przechodziłby na własność odbiorcy. Mogłoby to być wejście do Nord Stream 2 na granicy rosyjskiej. Rosjanie mogliby też zastosować na szerszą skalę mechanizm giełdowy - Gazprom od 2018 roku sprzedaje gaz odbiorcom europejskim za pośrednictwem elektronicznej platformy handlowej w Petersburgu.

Te rozwiązania wydają się dużo prostsze niż spory prawne. Dlaczego Rosjanie z nich nie korzystają?

Może nie chcą tworzyć precedensów, nie są gotowi na takie zmiany. Nauczyli się uzyskiwać pewne wyłączenia, wykorzystując instrumenty prawne. Przy okazji pokazują, jak ograniczona jest skuteczność prawa europejskiego. Czasem im się to udaje, czasem nie.

Niedawno TSUE wydał niekorzystne dla Rosjan orzeczenie w sprawie gazociągu Opal. To sygnał dla Gazpromu, że nie ma co liczyć na taryfę ulgową?

Orzeczenie Trybunału potwierdza szerokie zastosowanie prawne zasady solidarności energetycznej. To o tyle istotne, że gdy Gazprom będzie podejmował starania o uzyskiwanie przywilejów dla nowego gazociągu, można będzie ten argument za każdym razem podnosić. Nie daje gwarancji, ale  daje przeciwnikom uprzywilejowywania Gazpromu cenne narzędzie do walki. Tym samym orzeczenia TSUE  mogą  stać się kolejnym utrudnieniem na drodze do pełnego wykorzystania nowej infrastruktury. Jednocześnie jestem pewien, że Rosjanie łatwo się nie poddadzą w walce o pełne wykorzystanie przepustowości Nord Stream 2.

Rozmawiała Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nord Stream 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »