Anna Mikulska, Instytut Bakera: Rosja nie może zdominować europejskiego rynku

Prezydentura Joe Bidena może otwierać przestrzeń do rozmów w sprawie gazociągu Nord Stream 2. Nie znaczy to jednak, że powinno się Rosji dać wolną rękę, by mogła zdominować rynek europejski, szczególnie że swoimi działaniami udowadnia, że nie jest partnerem w dobrej wierze - mówi w wywiadzie dla Interii Anna Mikulska z Centrum Studiów Energetycznych Instytutu Bakera na Uniwersytecie Rice'a w Houston w stanie Teksas.

Monika Borkowska, Interia: W jakiej kondycji jest dziś amerykański sektor wydobywczy?

Anna Mikulska z Centrum Studiów Energetycznych Instytutu Bakera na Uniwersytecie Rice'a w Houston: - Część firm upadła, część pewnie jeszcze upadnie w ciągu następnych miesięcy. Ostatnio jednak cena ropy poszła w górę, sytuacja na rynku się stabilizuje, zaczynają się prace na nowych odwiertach. W tej chwili produkcja ropy i gazu w basenach permskich jest na podobnym poziomie jak w końcu 2019 r.

- Problemem pozostaje finansowanie inwestycji. To bardzo kapitałochłonna aktywność. By utrzymać poziom produkcji ze złóż łupkowych trzeba wciąż wykonywać nowe odwierty. Produkcja na początku jest bardzo duża, ale później niezwykle szybko spada, inaczej niż w przypadku tradycyjnych złóż. Problemy firm wydobywczych uderzyły rykoszetem w sektor finansowy. Banki mniej chętnie kredytują teraz tego typu inwestycje. Poza tym dochodzi aspekt środowiskowy - wiele instytucji finansowych nie chce wspierać działalności wydobywczej. Dostęp do kapitału na pewno będzie wyzwaniem i to w długim terminie.

Reklama

Ale przecież to nie koniec wyzwań dla branży. Joe Biden wstrzymał wydawanie nowych zezwoleń na poszukiwanie ropy i gazu na terenach federalnych.

- To moratorium obowiązywać będzie do czasu, aż administracja nie przejrzy zasad, na podstawie których wydawane są pozwolenia. Początkowo wprowadzono je na 60 dni, ostatecznie prezydent przedłużył je na czas nieokreślony. Ale to nie znaczy, że działalność wydobywcza zostanie zakazana. Ograniczenie dotyczy wyłącznie gruntów federalnych, na których produkuje się zaledwie 22 proc. ropy i 12 proc. gazu. Zdecydowana większość odwiertów jest realizowana na gruntach stanowych lub prywatnych.


- Poza tym moratorium dotyczy wyłącznie przyszłych pozwoleń. Te, które są zatwierdzone, pozostają w mocy. A jest ich bardzo dużo - liczba pozwoleń wzrosła dynamicznie w latach 2019-2020, gdy pojawiały się zapowiedzi takich ruchów. Branża podjęła kroki wyprzedzające.

Czy to można jednak odczytywać jako zapowiedź stopniowego odwrotu od sektora?

- Nie sądzę. Produkcja gazu i ropy naftowej generuje bardzo wiele miejsc pracy. Branża jest potrzebna, argumenty ekonomiczne są nie do podważenia. Likwidacja sektora nastręczyłaby mnóstwo problemów gospodarczych. Poza tym odwrót od wydobycia gazu oznaczałby powrót do węgla. Nie wydaje się, by takie podejście było racjonalne.

- Natomiast na pewno firmy wydobywcze będą musiały spełniać wyższe normy środowiskowe, ograniczać emisje metanu, działać bardziej efektywnie. Zresztą część dużych przedsiębiorstw przyjmie te zaostrzenia z ulgą. Zdarzyło się już przecież, że francuski Engie wstrzymał rozmowy dotyczące długoterminowej umowy na dostawy LNG od amerykańskiej firmy NextDecade pod presją francuskiego rządu i ekologów, powołując się właśnie na politykę klimatyczną.

Co może się wydarzyć w najbliższym czasie w sprawie Nord Stream 2? Joe Biden zejdzie z tonu w porównaniu z Donaldem Trumpem? Czy będzie nakładał kolejne sankcje?

- Sankcje zostały uwzględnione w National Defence Autorisation Act 2021, ale to nie oznacza, że one automatycznie obowiązują. To ogólny przepis, na podstawie którego można dopiero nałożyć sankcje. Na razie nałożono je na firmę będącą właścicielem Fortuny, statku układającego rury. Strona rosyjska zrobiła jednak unik - Fortuna zmieniła właściciela. Firma będąca obecnie posiadaczem statku nie miała w ostatnim roku żadnego przychodu. Dla takiego podmiotu, który nie ma aktywności poza Rosją, sankcje nie mają znaczenia.


 - Sankcje są dość generalnie opisane i dają duże pole do popisu dla amerykańskiej administracji. Zmiana prezydenta może faktycznie otwierać przestrzeń do rozmów i negocjacji. Wyobrażam sobie na przykład sytuację, w której Joe Biden mógłby zrezygnować z nakładania sankcji, gdyby Nord Stream 2 bezwzględnie spełniał wymogi trzeciego pakietu energetycznego, jak dostęp do rurociągu stron trzecich czy rozdział właścicielski, czyli działałaby zasada, że właściciel infrastruktury nie może być jednocześnie właścicielem przesyłanego surowca. Gdyby jednocześnie rozwijana była alternatywna infrastruktura zapewniająca dostęp do surowców, wówczas można byłoby mówić o próbie zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego Europy.

Państwa takie jak Polska, Litwa czy Ukraina nie byłyby z tego zadowolone. One nie chcą dokończenia tej inwestycji.

- Tak, ale popatrzymy, jak to wygląda od strony administracji amerykańskiej - sankcjami mogłoby zostać dotkniętych nawet 120 firm europejskich! Tyle podmiotów związanych jest z realizacją tego przedsięwzięcia. Pojawiłyby się zapewne głosy, że Stany Zjednoczone naruszają suwerenność europejską. Poza tym tak nałożone sankcje byłyby zaprzeczeniem tego, co USA mówią o wolnym rynku. Co oczywiście nie znaczy, że powinno się Rosji dać wolną rękę, by mogła zdominować rynek europejski, szczególnie że swoimi działaniami udowadnia, że nie jest partnerem w dobrej wierze. W tym przypadku nie powinno oddzielać się kwestii komercyjnych od politycznych, jak to chcą robić Niemcy.


Jak mogą układać się relacje między Stanami Zjednoczonym a Chinami w czasie prezydentury Bidena? Emocje choć trochę opadną?

- Na pewno administracja Bidena będzie patrzeć Chinom na ręce, to się nie zmieni. Ale zmieni się sposób, w jaki będzie dochodzić swego. Będzie mniej nerwowo, nie spodziewam się gwałtownych zwrotów akcji, jakie miały miejsce za czasów Donalda Trumpa, pokazowych ruchów, gestów siłowych. Administracja Trumpa w pewnym momencie była na ścieżce wojennej ze wszystkimi - z Chinami, Europą, Iranem, Wenezuelą, z Rosją. Można prowadzić ostrzejszą politykę, ale nie ze wszystkimi naraz. Sankcje to dobre narzędzie, ale nie można go nadużywać, bo odbijają się negatywnie również na przedsiębiorstwach amerykańskich - karane kraje szybko zaczynają podejmować kroki odwetowe.

A Europa? Jak mogą kształtować się relacje USA ze Starym Kontynentem?

- Sądzę, że Stany Zjednoczone zamiast patrzeć na Europę jak na konkurenta, zaczną ją traktować jako partnera. Myślę tu zarówno o polityce handlowej, w tym skierowanej wobec stron trzecich, na przykład Chin, jak również o polityce klimatycznej. Myślę, że i na tym polu USA i Europa mogą wspólnie wiele osiągnąć. Przestrzeń do współpracy jest duża. Sądzę, że generalnie ta prezydentura będzie spokojniejsza, a przy tym może okazać się bardziej skuteczna.

Rozmawiała Monika Borkowska

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | rynek europejski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »