Piotr Kuczyński, analityk rynków: Przed inflacją ucieczki nie będzie
Rządy pompują gigantyczne pieniądze w gospodarkę. To eksperyment, który nie wiadomo jak się skończy - mówi Interii Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych, były główny ekonomista Domu Inwestycyjnego Xelion w rozmowie z Wojciechem Szelągiem.
Wzrost cen widzimy na całym świecie - gwałtownie drożeją surowce i żywność. - W Polsce ceny rosną najszybciej w Europie - inflacja wynosi 4,3 proc. r/r - bo oprócz czynników globalnych, działa u nas wiele przyczyn lokalnych jak wzrost płac, a także wzrost cen energii i wywozu śmieci. Myślę zresztą że nie jest ostatnie słowo jeśli chodzi o inflację - dodaje Kuczyński.
Pieniądze "dodrukowane" po kryzysie w 2007 roku otrzymywały głównie instytucje finansowe by zapewnić im płynność - te zresztą używały ich wcale nie do udzielania kredytów, a do zwiększania zysków na giełdach. - Tym razem jest inaczej. Nawet w USA obywatele dostali pieniądze (1400 dol.) do ręki. Takie rzeczy w klasycznym neoliberalnym kapitalizmie! No i jak ceny miałyby nie wzrosnąć? - dodaje analityk rynków finansowych. - Gastronomia, hotele, turystyka - te branże będą chciały odbić sobie straty. Ceny usług już rosną o 7 proc. r/r, a będą rosły jeszcze bardziej - dodaje.
- Większość Polaków nie jest bogata. Jeśli zaczną wydawać pieniądze - poczują skutki wzrostu cen. Osoby bogate nie tyle tracą, co nie zarabiają. Jeśli mogą oszczędzić jakieś pieniądze - powinny pomyśleć o polskich obligacjach indeksowanych inflacją. Dają one dziś np. 0,75 pkt. proc. rocznie ponad inflację - niewiele, ale jednak przed skutkiem inflacji chronią. Popyt na nie jest przepotężny. A ludzie naprawdę zamożni kupują nieruchomości. W Polsce ich ceny są już o kilkanaście procent nad szczytem z 2007 roku, ale w wielu krajach Europy są nawet o 90 proc. ponad tamtymi poziomami. Mieszkania w Polsce powinny więc jeszcze drożeć - przewiduje Piotr Kuczyński.
Wojciech Szeląg