Uchodźcy z Ukrainy chcą pracować zgodnie z posiadanymi kwalifikacjami
Polscy przedsiębiorcy pomagają uchodźcom z Ukrainy, ale brak znajomości języka, prawo UE i opieka nad dziećmi utrudniają im pracę zgodnie z kwalifikacjami - ocenia Iryna Miłkowska z Fundacji VipoL Wspieramy Razem.
- Brak znajomości języka polskiego i wymagania UE - to główne bariery zatrudniania Ukraińców zgodnie z ich kwalifikacjami
- 80 proc. miejsc pracy czeka na Ukraińców w mniejszych miejscowościach
- 16 proc. uchodźców z Ukrainy chce pozostać w Polsce na stałe
- Nasza fundacja wspiera obywateli Ukrainy w integracji w Polsce. Chodzi przede wszystkim o pomoc w załatwianiu pracy i o szkolenia językowe, bez których pracę bardzo trudno znaleźć. Główna fala uchodźców po wybuchu wojny to kobiety, które nie planowały przyjazdu do Polski, nie znają więc języka. 63 proc. z nich przyjechało z dziećmi, najpierw więc szukają dla nich miejsc w szkołach i przedszkolach, a dopiero potem mogą szukać pracy. Pomagamy więc także dzieciom, by mogły odnaleźć się w nowych warunkach - w polskich szkołach naukę zaczęło prawie 200 tys. dzieci, z tego 17 tys. w Warszawie. Bardzo wiele ukraińskich dzieci korzysta jednak ze zdalnego nauczania, ich matki muszą więc pozostawać w domu.
- Praca Ukraińców poniżej ich kwalifikacji była problemem jeszcze przed wybuchem wojny. Głównym problemem jest brak znajomości języka, ale - w niektórych zawodach - także wymóg posiadania certyfikatów UE. W tej fali uchodźców jest podobnie, nawet w przypadku kobiet, które przed wybuchem wojny miały w Ukrainie wysoką pozycję zawodową. Natomiast z samym zatrudnianiem nie ma kłopotów, Polska zniosła właściwie wszystkie ograniczenia.
- Ja sama przyjechałam siedem lat temu, w zupełnie innej sytuacji, z zamiarem pracy i życia w Polsce, byłam do tego wstępnie przygotowana, ale i tak niezbędny był intensywny kurs języka polskiego. Dziś takich bezpłatnych kursów dla uchodźców jest bardzo wiele, już podstawowa znajomość języka pozwala np. przeczytać umowę o pracę, dowiedzieć się, jakie są jej warunki, porozumieć się z przełożonym. Ukraińcy chcą takich samych warunków pracy, jak Polacy. Minęły czasy, gdy godzili się pracować po 10-12 godzin na dobę, również dlatego, że w większości to kobiety, które muszą mieć czas dla dzieci. Trzeba też dodać, że nie obserwujemy już prób gorszego traktowania pracowników z Ukrainy po stronie pracodawców. Zdarzają się natomiast w Polsce odmowy zatrudniania obywateli Rosji - przedsiębiorcy po prostu boją się konfliktów w miejscu pracy.
- Problemem pozostaje to, że 80 proc. miejsc pracy czeka na Ukraińców w mniejszych miejscowościach, tymczasem uchodźcy wolą pozostawać w dużych miastach. To efekt przyzwyczajenia do tego, jak wygląda życie w Ukrainie - tam praca jest właśnie tylko w miastach. W pierwszych tygodniach po wybuchu wojny najważniejsze było udzielenie uchodźcom schronienia, Ukraińcy woleli się też trzymać razem.
- Osoby, które miały w Ukrainie swoje firmy, raczej nie przenoszą ich do Polski, zwykle mają za co żyć i myślą o wznowieniu działalności po wojnie już w kraju. W sumie tylko 16 proc. uchodźców deklaruje że chce w Polsce zostać na stałe, ale człowiek szybko przywyka do wyższego poziomu życia, zobaczymy więc, jak będzie w rzeczywistości.
Rozmawiał Wojciech Szeląg
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami