Centralny Port Zbożowy zamiast Centralnego Portu Komunikacyjnego. "To nasz najważniejszy postulat"

Trwa poszukiwanie sposobu na pozbycie się ukraińskiego zboża i nadwyżki polskiego, które zalega w magazynach. Interia rozmawiała z ekspertami. Polska Izba Makaronu jest gotowa w ciągu pół roku przerobić pół miliona ton ziaren na makaron, który potem - zachęca - zostałby przekazany na cele humanitarne. Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych postuluje, aby zrezygnować z Centralnego Portu Komunikacyjnego, a pieniądze wykorzystać do budowy Centralnego Portu Zbożowego.

- Nie ma rozwiązania. Taka jest rzeczywistość. Przy dobrym układzie 700 tysięcy ton zbóż można wyeksportować przez porty, a jest go na rynku 4 miliony ton - informuje Interię Tadeusz Szymańczak, rzecznik Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych. - Decyzja dotycząca wstrzymania importu zbóż została podjęta za późno - mówi Interii Marek Dąbrowski, prezes zarządu Polskiej Izby Makaronu. Szacuje, że do Polski wjechało ponad 3 miliony ton zboża i teraz zapasy, łącznie z ziarnem z Ukrainy, sięgają ośmiu milionów ton. 

Kto kupi niskiej jakości zboże?

Rząd zobowiązał się, że do żniw nadwyżka zboża zostanie wywieziona. - Jesteśmy w stanie wywieźć zboże, które nie nadaje się do niczego? - pyta Szymańczak. Zastanawia się też, czy polski rząd ma kontrakty na 4 miliony ton ukraińskiego zboża. - Nie. Podczas spotkania z organizacjami rolniczymi w Rakołupach minister Robert Telus wyraźnie powiedział, że nie mają kontraktów. Więc jak sprzedać, jeśli nie ma umowy? - argumentuje rozmówca.

Reklama

Nawet jeśli znajdą się kupcy, to transport tego zboża z Polski będzie największą od lat operacją logistyczną. - Jest to fizycznie niemożliwe, żeby wywieźć je w ciągu trzech miesięcy. Dlatego trzeba część wywieźć, a część przerobić - sugeruje Marek Dąbrowski. Liczy, że nowo powołanemu ministrowi pomogą w organizowaniu wywózki inne resorty: infrastruktury, ochrony środowiska czy aktywów państwowych. - Jeśli nie, to nic z tego nie wyjdzie - zapewnia. 

Produkcja etanolu i makaron

Sposobem na pozbycie się części zapasów - twierdzą rozmówcy Interii - byłaby sprzedaż Agencji Rezerw Strategicznych. Podczas posiedzenia Rolnego Zespołu Parlamentarnego, w którym uczestniczył Marek Dąbrowski, padła propozycja, aby zalegające zboże zmielić na mąkę i przekazać na pomoc humanitarną. - Gotowy produkt załadować na masowce i wywieźć - zachęca. Podobny postulat dotyczy makaronu. - Jako producenci makaronu jesteśmy skłonni w ciągu pół roku przerobić pół miliona ton pszenicy i gotowy makaron przekazać potrzebującym krajom. Dzięki temu pozbylibyśmy się ziarna zalegającego w magazynach - argumentuje Dąbrowski.  

Ziarno, którego się nie da wywieźć, powinno zostać przerobione. Wyjściem, zdaniem prezesa zarządu Polskiej Izby Makaronu, może być destylacja pszenicy na etanol, którym muszą być wzbogacane paliwa. - Teraz dolewanych jest 5 proc., ale od dawna były plany, żeby dolewać 10-proc. etanolu - wskazuje. Rzecznik Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych (PZPRZ) wspomina, że podobną metodę wykorzystali Amerykanie. - Kiedy byłem w USA, mieli 100 mln ton nadprodukcji kukurydzy. Zbudowali 300 gorzelni i przerabiali ziarno na etanol - informuje. Zwraca jednak uwagę, że ziarno z Ukrainy ma zawyżone poziomy mikotoksyn (rodzaj grzyba - red.) i może się okazać, że produkt uboczny z produkcji etanolu też może zawierać dużo szkodliwych mikotoksyn i nie będzie można tego skarmiać. 

Centralny Port Zbożowy

Pomysłem, który padł podczas wczorajszego posiedzenia sejmowego zespołu ds. Zbadania Afery Zbożowo-Drobiowej, jest zbudowanie w Polsce Centralnego Portu Zbożowego (CPZ). - To nasz najważniejszy postulat. Proponujemy zatrzymać tę nieuzasadnioną pod każdym względem inwestycję, i przeznaczyć pół biliona złotych nie na Centralny Port Komunikacyjny (CPK) i węzeł kolejowy, tylko na CPZ - wyjaśnia Tadeusz Szymańczak. Informuje, że propozycja wkrótce trafi pod obrady sejmowej Komisji Rolnictwa. Kolejnym pomysłem jest wykorzystanie zanieczyszczonej pszenicy jako opału. - Pod względem wydajności tona węgla jest równa dwóm tonom zboża. Jeśli policzymy ją po 700 zł, to lepiej byłoby sprowadzać zboże z granicy i przerabiać go na energię, niż szukać węgla na Antypodach, czy w Afryce - argumentuje rzecznik PZPRZ.  

Rozmówcy Interii wskazują, kto może stać za zbożową aferą. - Latyfundia, do których należą tysiące hektarów areałów. Wieloma z nich zarządzają zachodnie koncerny - zapewnia Marek Dąbrowski. - Oligarchowie z Ukrainy i Unii Europejskiej. Rekiny, których największa spółka ma powierzchnię 660 tys. ha - zapewnia rzecznik PZPRZ. Wskazuje, że oligarchowie płacą rolnikom w Ukrainie 100 dolarów za tonę zbóż, na granicy sprzedają ziarno za 730 zł, a w Polsce pośrednicy za 900 zł. - Nie jesteśmy w stanie z takimi cenami konkurować - zapewnia. 

Na horyzoncie Titanic

Rozmówcy Interii z niepokojem wskazują na datę, kiedy zawieszenie importu się skończy. - Trwa do 30 czerwca, akurat kiedy zaczną się żniwa i znów się zbierze 30 mln ton zbóż. Dlatego cały rząd musi się zaangażować. Nie patrzeć, że zbliża się kampania wyborcza. Poruszyć niebo i ziemię i starać się gdzieś to ziarno upłynnić - wskazuje prezes zarządu Polskiej Izby Makaronu. - Inaczej płyniemy w kierunku góry lodowej, płyniemy na rozbicie - ostrzega Tadeusz Szymańczak. 

Ewa Wysocka

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pszenica | Ukraina | import | CPK
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »