Inflacja zagraża rolnikom. Gospodarstwa ekologiczne w Niemczech walczą o przetrwanie

Przed wybuchem wojny w Ukrainie niemiecki rząd stawiał na ekologię m.in. w branży hodowli zwierząt. Obecnie gospodarstwa ekologiczne w Niemczech walczą o przetrwanie.

- Bez pomocy państwa nie damy rady - mówi Thomas Bollig - Przygotowaliśmy się na zmiany klimatyczne. Ale nie na coś takiego.

Bollig jest właścicielem Wittfelder Hof, rodzinnego gospodarstwa na południe od Bonn w Nadrenii-Północnej Westfalii w zachodnich Niemczech. - Ta ziemia była uprawiana od co najmniej 1600 roku, ale prawdopodobnie odkąd istnieje rolnictwo w tej części świata - mówi 39-letni rolnik Deutsche Welle.

Gospodarstwo założył ojciec Thomasa Bolliga w 1982 roku. Kiedy on sam przejął je w 2009 roku, postanowił przestawić się na rolnictwo ekologiczne. - Ojciec nie był zachwycony tym pomysłem, ale dał się w końcu przekonać - uśmiecha się Bollig. - Jeszcze dziś pomaga od czasu do czasu przy opiece nad zwierzętami: świniami, drobiem, bydłem i jagniętami, czy przy uprawie ziemi - opowiada. Na co dzień Bollig zatrudnia w gospodarstwie tylko dwóch pracowników, podczas gdy sklepik w gospodarstwie prowadzi jego żona.

Reklama

- Przestawienie się na rolnictwo ekologiczne było ogromnym przedsięwzięciem - mówi Bollig. Musiał między innymi zmniejszyć liczbę zwierząt, wybudować większe obory, chlewnie i kurniki, i kupić droższą paszę.

- Teraz obawiam się, że na wpół wybudowane budynki popadną w ruinę - mówi Bollig. Wojna w Ukrainie napędza inflację w Niemczech. Według Federalnego Urzędu Statystycznego koszty materiałów budowlanych wzrosły od ubiegłego roku średnio o 16,5 proc.

Koszty pochłaniają zyski

Przewodniczący Niemieckiego Związku Rolników, Joachim Rukwied, również mówi o ciężkiej sytuacji. Podczas ubiegłotygodniowej prezentacji raportu Niemieckiego Związku Rolników (DBV) o stanie rolnictwa w latach 2022/23 wyjaśnił, że w minionym roku rolnicy rzeczywiście znowu lepiej zarobili. Zyski w roku 2021/22 wzrosły średnio do niecałych 80 tys. euro, czyli o prawie 50 proc. powyżej słabego wyniku z sezonu 2020/21. Ale zyski zjadały wysokie koszty.

Wzrosły nie tylko koszty materiałów budowlanych. - Dwu- trzykrotnie wzrosły koszty energii. Koszty nawozów wzrosły średnio czterokrotnie. A to, oczywiście, znacznie podraża koszty produkcji - tłumaczył Ruckwind.

Ponadto wkrótce zaostrzą się wymagania prawne dotyczące świeżego powietrza i przestrzeni dla zwierząt. Według związku rolników przebudowa obór i stajni spowoduje nawet o 80 proc. wyższe koszty eksploatacji, w tym wyższe koszty opieki i paszy. W tej sytuacji istnieje zagrożenie, że ekologiczne cele rządu federalnego, m.in. nowe regulacje dot. zrównoważonego rolnictwa, spadną na koniec listy priorytetów.

Zagrożony dostęp do żywności

- Jeśli chodzi o dobrostan zwierząt, to jesteśmy w martwym punkcie - mówił na prezentacji raportu Rukwied, który skrytykował też opracowaną przez Komisję Europejską strategię dla rolnictwa "Farm to Fork". Komisja UE planuje w niej do 2030 r. zmniejszyć zużycie pestycydów i antybiotyków o 50 proc. oraz nawozów o 20 proc. Co najmniej jedna czwarta gruntów rolnych w UE ma być zarezerwowana dla rolnictwa ekologicznego. - To, co proponuje obecnie UE, ostatecznie zagraża bezpieczeństwu żywnościowemu w Europie, a także w Niemczech - oskarża Rukwied. - To uderzyłoby masowo w gospodarstwa rolne.

Rukwied skrytykował również niemieckiego federalnego ministra rolnictwa Cema Özdemira, który na początku tego roku ogłosił plany nowego systemu znakowania mięsa pod kątem warunków hodowli zwierząt oraz wpływu produkcji na środowisko. Jego zdaniem pomoc państwowa, którą koalicja rządowa planuje dla sektora rolnego w Niemczech, jest niewystarczająca. Rząd postanowił przeznaczyć do 2026 roku miliard euro na przebudowę obór, chlewów i kurników i zrekompensować wyższe koszty eksploatacji.

- Hodowcy trzody chlewnej są nadal naszym najsłabszym punktem - powiedział Rukwied - Takie gospodarstwa mają mniej niż 60 tys. euro zysku. To zbyt mało, by móc poprowadzić gospodarstwo w przyszłość - ocenił. Jest też inny poważny problem: - Ciągle jesteśmy niepewni dostępności środków produkcji. W przypadku nawozów nie wiemy jeszcze, czy na wiosnę będziemy mieli do dyspozycji wystarczającą jego ilość - mówił. To samo dotyczy to również części maszyn potrzebnych do systemu sterowania, które obecnie nie są dostępne.

Problemem są też zachowania konsumentów, które martwią rolników takich jak Thomas Bollig: - Klienci po prostu nie są skłonni wydawać dwa razy więcej. Żywność ekologiczna leży na półkach supermarketów i nie jest kupowana - mówi Bollig. Inflacja w Niemczech wyniosła w listopadzie dziesięć procent. Za żywność konsumenci musieli zapłacić nawet o ponad 21 proc. więcej niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku.

Badania pokazują, że Niemcy oszczędzają: przede wszystkim kupując tańszą żywność i robiąc zakupy w tanich supermarketach. Media informują, że sieci handlowe odmówiły płacenia więcej za produkty pochodzące z hodowli zwierząt zgodnej z rytmem i warunkami życia właściwymi dla danego gatunku. Żądali od rolników niższych cen i grozili, że w przeciwnym razie nie będą oferować ich produktów na swoich półkach.

Brak wykwalifikowanych pracowników

Thomas Bollig wyjaśnia, że duże, konwencjonalne gospodarstwa mają pewne zabezpieczenie przed gwałtownie rosnącymi cenami. Wynika to z faktu, że ustalają oni ceny z dostawcami pasz, czy nawozów z rocznym wyprzedzeniem. Ale małe gospodarstwa ekologiczne, takie jak jego, cierpią z powodu zwiększonych kosztów produkcji i często nie mogą sobie pozwolić na podniesienie cen tak wysoko, aby osiągnąć niezbędne zyski.

Dodatkowym problemem w wypadku małych gospodarstw ekologicznych jest to, że potrzebują więcej wykwalifikowanych pracowników. A tych brakuje - jak w wielu innych branżach.

Ponieważ zarówno konsumenci, jak i supermarkety nie są gotowe płacić więcej za lepszą ochronę zwierząt, małe gospodarstwa mogą nie przetrwać bez silniejszego wsparcia rządowego. - Myślę, że politycy są na dobrej drodze, zdali sobie sprawę, że potrzebujemy pomocy, ale trzeba ustalić na nowo priorytety - mówi Bollig.

Thomas Bollig chwali rząd kanclerza Olafa Scholza za wprowadzenie środków ochrony konsumentów przed inflacją, takich jak hamulec cen gazu. Pozostaje jednak sceptyczny, co do rządowej ochrony rolników. I przytacza jako przykład dotacje rządowe obliczane według wielkości gruntów. - To wspiera większych właścicieli gruntów kosztem mniejszych - krytykuje.

Obawia się, że nowe przepisy dotyczące ochrony zwierząt i środowiska mogą uczynić jego gospodarstwo nieopłacalnym. - Kiedyś mogliśmy planować tego typu zmiany - mówi. - Teraz wszystko jest niepewne.

Elizabeth Schumacher

Redakcja Polska Deutsche Welle

Biznes INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Zobacz również:

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: rolnictwo | Niemcy | inflacja | rolnictwo ekologiczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »