Kumulacja niekorzystnych zjawisk dobija polskich sadowników
Polskich sadowników dotykają w tym roku dwa niekorzystne zjawiska - wysokie koszty produkcji i brak popytu na wytworzony towar. - Ponieśliśmy wyższe koszty, a uzyskujemy niższe ceny za sprzedany produkt - mówi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Tegoroczne zbiory niemal wszystkich gatunków owoców nie odbiegały od standardowych. Nie mieliśmy do czynienia z nadzwyczajnym urodzajem, którym można by usprawiedliwiać trudną sytuację na rynku. Natomiast w niektórych gatunkach zbiory były niższe niż w ubiegłym roku, co jednak nie przełożyło się na atrakcyjne ceny.
W rolnictwie najbardziej nieprzewidywalnym, a jednocześnie istotnym czynnikiem jest pogoda. Ma ona ogromny wpływ na wysokość plonów, czy zapasy na czas zimy. Produkcja pod gołym niebem jest bardzo wrażliwa na warunki atmosferyczne, dlatego rolnicy na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o wpływ na rodzaj i wielkość produkcji, stawiają właśnie pogodę.
W ostatnich miesiącach, a nawet latach, coraz bardziej na znaczeniu zyskują czynniki zewnętrzne - polityczne i geopolityczne, które przyczyniają się do obecnej sytuacji polskiego rolnictwa i sadownictwa na równym poziomie, co pogoda. Przykładowo kanały sprzedaży dotychczasowych odbiorców zostały przerwane albo przez działania wojenne, albo przez problemy z logistyką i transportem, albo wręcz przez ograniczenia importowe niektórych krajów. Kraje Afryki Północnej nie chcą kupować polskich owoców ani warzyw, bo trzymają rezerwy walutowe na zakup zbóż, które są dla nich produktem strategicznym. Dlatego obecny kryzys jest największym w dotychczasowej historii nowożytnej polskiego sadownictwa, czyli po przełomie w latach 80/90.
- Jesteśmy dużym producentem na świecie niemal wszystkich produktów rolnych. W niektórych segmentach produkcja jest tak wysoka, że trzy- czterokrotnie przekracza możliwości spożycia wewnętrznego i niezbędny jest eksport. Tak jest w produkcji ogrodniczej, szczególnie jabłek - gdzie na cztery wyprodukowane w Polsce jabłka trzy musimy wyeksportować po to, aby nie było nadwyżki podaży nad popytem - powiedział serwisowi eNewsroom Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej.
- Ja prowadzę gospodarstwo sadownicze kilkadziesiąt lat i widzę, że obecny kryzys jest jak dotąd największym. To dotyczy zarówno sfery produkcji, jak i sprzedaży. Polscy rolnicy i polscy sadownicy - jako osoby odpowiedzialne, ale także dobrze prowadzące swój biznes - dążyli w ciągu ostatnich miesięcy do tego, aby wyprodukować produkt wysokiej jakości, przy relatywnie niskich kosztach. Niestety, w tym roku ponieśliśmy ogromne nakłady finansowe na to, aby taki produkt wytworzyć w naszych gospodarstwach - podkreśla Maliszewski.
Wzrost kosztów, przede wszystkim energii, nawozów i środków ochrony roślin w wielu przypadkach wyniósł kilkaset procent w porównaniu do poprzednich sezonów. Może by nie było problemu, gdybyśmy te produkty mogli sprzedawać na dotychczasowe rynki czy na te rynki, które w ostatnich latach zdobywaliśmy i zdobyliśmy. Niestety do problemu przyłączył się drugi kryzys - mianowicie zerwanie łańcuchy dostaw. Zatem zbiegają się obecnie się dwa niekorzystne zjawiska - wysokie koszty produkcji i brak popytu na wytworzony towar. To oznacza, że ponieśliśmy wyższe koszty, a uzyskujemy niższe ceny za sprzedany produkt. Często te ceny nie gwarantują pokrycia nawet 50 proc. kosztów wytworzenia - alarmuje Maliszewski.